Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak zdasz, jak Cię nauczą!

Jarosław Sender
Wiemy, które szkoły najlepiej, a które najgorzej przygotowują do egzaminu na prawo jazdy w naszym regionie.

Dzięki naszemu rankingowi szkół nauki jazdy, Twoje szanse na zdanie egzaminu zdecydowanie wzrosną

Wiemy, które szkoły najlepiej, a które najgorzej przygotowują do egzaminu na prawo jazdy w naszym regionie. Dzięki naszemu rankingowi szkół nauki jazdy, Twoje szanse na zdanie egzaminu zdecydowanie wzrosną. Mniej więcej za te same pieniądze możesz wybrać szkołę, po skończeniu której egzamin oblewa tylko co czwarty, lub taką, gdzie udaje się zdać tylko co czwartemu.

W ostatnich latach prawo jazdy stało się drugim, po maturze, najbardziej pożądanym dokumentem. Coraz częściej wymagają go również pracodawcy. Na kursy idą zarówno osiemnastolatkowie, jak i ludzie po pięćdziesiątce. Jeśli jeszcze nie zdecydowaliście, którą szkołę nauki jazdy wybrać, koniecznie przeczytajcie nasz raport. Dzięki niemu dowiecie się, które szkoły mają najlepsze wyniki, a po nauce w których trudno zdać egzamin państwowy. W tym tygodniu piszemy właśnie o ośrodkach szkolenia kierowców w Ostrołęce, Ostrowi Mazowieckiej, Przasnyszu i Makowie Mazowieckim.

Ostrołęka

Kilkadziesiąt szkół jazdy w Ostrołęce i powiecie ostrołęckim daje duże możliwości wyboru. W Ostrołęce, najczęściej wybierana jest OSK "Znak". W ubiegłym roku do egzaminów przystąpiło aż 1191 kursantów tej szkoły. Różne są opłaty za kurs, a instruktorzy reprezentują różny stopień umiejętności i co za tym idzie, w różnym stopniu przygotowują przyszłych kierowców. Najczęściej jest tak, że tańszy kurs wiąże się, niestety, z gorszym przygotowaniem. Potwierdza to również Mirosław Augustyniak, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Ostrołęce..

- Uważam, że zmowa cenowa jest czymś podłym, ale kuszenie ludzi niskimi cenami także nie jest dobre. A według mojej kalkulacji, niektóre szkoły mają ceny zastanawiająco niskie i naprawdę nie wiem, gdzie ich właściciele znaleźli aż takie oszczędności - mówi Augustyniak. - Żeby instruktor jazdy pracował dobrze, powinien zarabiać dziesięć złotych netto za godzinę, do tego należy doliczyć kolejne pięć złotych, które zabezpieczają np. jego przyszłą emeryturę - to już daje piętnaście złotych. Dalej jest paliwo - jakieś dwa litry na godzinę, koszty amortyzacji samochodu, koszty wykładów, koszty administracyjne, podatek itd. Uważam, że dobrze prowadzony kurs w Ostrołęce powinien kosztować 1200 zł, a poza miastem nawet więcej - twierdzi dyrektor Augustyniak. Według niego, tylko taka cena gwarantuje odpowiednią jakość usługi. Jeśli ktoś bierze mniej, musi na czymś oszczędzać. - Oczywiście wyższe ceny nie gwarantują jakości usługi, ale niższe nie gwarantują jej tym bardziej - dodaje Augustyniak.

W Ostrołęce najlepszą zdawalność wykazuje OSK "Speed" - po kursie nauki egzaminy praktyczne zdaje prawie 70 proc. kursantów, a egzaminy teoretyczne - 89 proc. (w ubiegłym roku egzaminy zdawało 121 kursantów). Najniższe wyniki osiągnął natomiast OSK K. Auchimik - tu odpowiednio egzaminy zdaje 35 proc. i 62,6 proc. kursantów (160 kursantów). W powiecie najlepszą zdawalnością może pochwalić się R. Rawa, Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Usługowe z Dzbenina - egzamin praktyczny - 78 proc. (50 osób), a egzamin teoretyczny - 92,2 proc. (51 osób). Zaś jedną z najniższych wykazuje ZSP w Kadzidle - odpowiednio 29,4 (17 osób) i 89,5 proc. (19 osób).

Pierwsi i ostatni w Ostrołęce

Właściciele ostrołęckich szkół jazdy oficjalnych wyników zdawalności w prowadzonych przez siebie firmach najczęściej nie znają. Przyczyn dobrego lub złego wyniku upatrują w wielu czynnikach.

- Dobry wynik to efekt indywidualnego podejścia do każdego kursanta - mówi Marcin Kossakowski, właściciel szkoły "Speed". - Do tego dochodzą odpowiedni instruktorzy, to wszystko, co składa się na renomę szkoły. Marcin Kossakowski nie ukrywa, że dobrymi wynikami, jakie osiągnęła jego szkoła jest zaskoczony, ale, jak mówi, pracował na to latami. Zanim założył własna szkołę jazdy, pracował przez wiele lat jako instruktor. Według danych WORD, w Ostrołęce spośród kilkudziesięciu uczestników kursu, prowadzonego przez jego szkołę, zdaje prawie 67 proc.

- To, czy kursant zda, zależy od przygotowania, a także szczęścia - wskazuje z kolei Konrad Auchimik, właściciel jednego z ostrołęckich ośrodków szkolenia kierowców, który plasuje się na końcu tabeli wyników zdawalności kandydatów na kierowców.

Zdaniem Konrada Auchimika, wpływa na to też wykształcenie i pochodzenie kursantów - ci z Ostrołęki mają łatwiej, choćby dlatego, że znają miasto, w którym odbywa się egzamin.

- Trzeba też zastanowić się nad samym egzaminem i sposobem, w jaki jest prowadzony - mówi. - Czy ma sens "oblewanie" na każdym szczególe, czy raczej należałoby spojrzeć na egzamin jako całość. Jeżeli jest szansa, że kandydat będzie dobrym kierowcą, to dlaczego tej szansy mu nie dać? - dodaje.

Instruktorzy mówią jeszcze o jednym aspekcie wyników zdawalności: każdy kursant jest inny, każdy kurs jest inny, nie można więc uogólniać, bo złe czy dobre wyniki to efekt, na który wpływ ma wiele czynników.

Ostrów Mazowiecka

W pow. ostrowskim szkolenia kandydatów na kierowców prowadzi osiem ośrodków, w tym dwa działające przy szkołach.

Z informacji uzyskanych w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Ostrołęce wynika, że w 2007 roku zdawało tu egzaminy praktyczne 767 kursantów, szkolących się w wymienionych wyżej ośrodkach. Aż 632 uczyło się jeździć w OSK "Wiejska". Egzamin za pierwszym razem zdało 406 osób przystępujących do egzaminu, a nie zdało 226, w tym 59 na placu i 167 w mieście.

Problem z oceną jakości szkolenia pozostałych szkół polega na tym, że z czterech z nich do egzaminu przystąpiło niewiele osób, bo od 2 do 16. Nieco więcej osób zdawało z OSK "Ostrów" (50) - zdało 18 oraz OSK "Lider" (51) - zdało 16. Specyfiką pow. ostrowskiego jest to, że znacznie więcej kursantów lokalnych szkół nauki jazdy, zdawało egzamin w WORD w Łomży. W 2007 roku było ich aż 2278, z czego zdało nieco ponad 50 proc., czyli mniej niż w Ostrołęce. W Łomży zdaje zdecydowana większość osób szkolonych w OSK "Alex" - z 1867 przystępujących zdało go 51,5 proc. Najlepszy wskaźnik ma OSK "Wiejska", z której jednak zdawało w Łomży tylko 34 kursantów. Zdało go 20, czyli 58,8 proc.

Dlaczego "Wiejska" ma najlepsze wyniki?

- Szkolimy kandydatów na kierowców tak, żeby byli w stanie zdać egzamin - mówi Jerzy Ziółkowski z OSK "Wiejska" w Ostrowi Mazowieckiej. - Przyjmując ludzi na kurs, zakładamy po prostu, że musimy ich dobrze przygotować do końcowego egzaminu. To cała filozofia. Na samym początku mówię uczestnikom kursu, że jesteśmy wymagający. Jeśli liczą, że na kursie w naszym ośrodku będzie miło i przyjemnie, to się rozczarują. Sam szkolę kierowców już od lat 70. Najpierw robiłem to w wojsku, potem w cywilu. Mam uprawnienia egzaminatora, przez wiele lat egzaminowałem w Ostrołęce i Wyszkowie. Lubię tę pracę. Co bardzo ważne, w naszej szkole są bardzo dobrzy instruktorzy. Zanim przyjmę nowego do pracy, najpierw musi popracować pod moim okiem.

Szkoły nauki jazdy w Małkini

- Te 30 godzin obowiązkowej jazdy nie wystarcza każdemu - mowi Paweł Żach - właściciel i instruktor w Szkole Nauki Jazdy "LEXUS" w Małkini. Kto już wcześniej jeździł i ma pojęcie o używaniu sprzęgła, hamulca i gazu, na zajęciach w szkole nauki jazdy radzi sobie przeważnie bardzo dobrze i te godziny spokojnie wystarczą mu na przygotowanie się do egzaminu - twierdzi. Ale są też i tacy, którzy razem ze mną po raz pierwszy zasiadają za kierownicą samochodu i twierdzą, że 30 godzin jazdy to zdecydowanie za mało. Owszem, wystarczają do zdania egzaminu, ale jest ich za mało, aby dobrze i bezpiecznie jeździć samochodem. Wykupują dodatkowe godziny wiedząc, że inwestują w siebie oraz bezpieczeństwo swoje i innych użytkowników dróg.

- Zauważyłem, że większość kursantów chce za wszelką cenę zdać egzamin, a nie nauczyć się bezpiecznej jazdy samochodem - Leszek Barszcz - instruktor w Szkole Nauki Jazdy "Alex". A to jest oczywisty błąd. Takie nastawienie powoduje same przykrości. I uważam, że tu jest największy problem w niezdawaniu egzaminów i kilkakrotnym do nich podchodzeniu. Najlepiej widać to na uczniach szkół samochodowych, którzy naukę jazdy traktują jako kolejny przedmiot szkolny, który trzeba zakuć, zaliczyć i zapomnieć. Ci, którzy chcą dobrze jeździć - na pewno się nauczą. I zdarza się, że dla własnego dobra wykupują kolejne godziny jazdy.

Przasnysz

- Wskaźnik zdawalności szkół zależy od wyników poszczególnych instruktorów - wyjaśnia Zbigniew Zagroba, inspektor w wydziale komunikacji i budownictwa Starostwa Powiatowego w Przasnyszu. Z jego wyliczeń wynika, że w 2006 roku zdawalność teoretyczna w przasnyskich szkołach kształtowała od 65 do 93 proc., a zdawalność egzaminu praktycznego od 27 do 72 proc. - Ale o średniej ciężko nam mówić, bo zdarzało się np., że jakiś instruktor miał w roku tylko trzech kursantów. W takich przypadkach wyniki są nieobiektywne, bo w grę wchodzi zbyt duża przypadkowość - uważa Zagroba. I analizuje: - W 2006 roku najlepsze wskaźniki miały szkoły: Olaka, Witkowskiego i Sikorskiego. W 2007 roku polepszyła się zdawalność kursantów ze szkoły Milewskiego i Rupacza, na jednakowym poziomie została szkoła Witkowskiego, Kiersikowskiego i Ojrzyńskiego. Nieco spadło u Sikorskiego, ale nadal jest to ponad 50 proc. - mówi Zagroba.

Przasnyskie szkoły są z reguły rodzinnymi firmami i właściciel jest jednocześnie podstawowym instruktorem. A jeśli już ktoś mu pomaga - to zwykle też jest członkiem rodziny. Placów manewrowych w powiecie przasnyskim nie brakuje, ale "elek" w Przasnyszu raczej nie widać. - Na trzydzieści godzin do wyjeżdżenia, góra pięć jeździmy po Przasnyszu. Pozostały czas spędzamy głównie w Ostrołęce i trochę w Ciechanowie - mówi Stanisław Witkowski, właściciel szkoły, która cieszy się jedną z najlepszych opinii wśród przasnyszan.

Zdaniem Witkowskiego, najważniejsze w nauce jazdy jest uczciwe podejście instruktora. - Niektórzy, aby trochę obniżyć koszty, nieco kombinują, oszukują na godzinach, albo używają kursantów jako kierowców do załatwiania jakiś spraw. U nas tego rodzaju praktyki nie wchodzą w grę. Zawsze punktualnie, co do minuty, wyjeżdżamy wszystkie godziny. I potem to procentuje na egzaminach - dodaje. - I oczywiście w czasie tych godzin trzeba się maksymalnie angażować, śledząc bacznie umiejętności kursantów. Czasem bywają osoby, które z początku wydają się beznadziejnymi kierowcami, ale jakoś dzięki naszemu uporowi i cierpliwości, efekty są potem zadowalające.

W szkole Witkowskiego miesięcznie szkoli się około trzydziestu osób. - Nie zabiegamy zbytnio o klienta. Osoby, które do nas przychodzą, często mówią, że przyszły, bo słyszały o nas same dobre rzeczy. Nieraz przychodzą do mnie całe pokolenia, bo ja sobie już liczę 60 lat, w tym szkoleniem zajmuje się czterdzieści - mówi. Witkowski namawia czasem kursantów do wykupienia dodatkowych godzin jazdy. - Bo wypuszczając klienta ze swoich rąk, podpisuję się pod stwierdzeniem, że jest on przygotowany, a nie, że wyjeździł trzydzieści godzin - tłumaczy. Za najważniejsze cechy dobrego instruktora Witkowski uważa cierpliwość, stawianie konkretnych zadań i ich egzekwowanie.

Przasnyszanie najczęściej zdobywają "prawko" w Ostrołęce, ale bywa też, że wybierają ośrodki egzaminacyjne w Ciechanowie, Olsztynie, Łomży, Warszawie i w sporadycznych przypadkach - Legnicę, Szczecin czy Gdańsk. - Moi klienci zdecydowanie wybierają Ostrołękę. Może dlatego, że w Ostrołęce łatwiej zdać niż gdzie indziej i egzaminatorzy są tam bardzo mili - uważa Witkowski.

Maków Mazowiecki

W powiecie makowskim jeden z wyższych wskaźników zdawalności osiągają warsztaty szkolne w Różanie, które prowadzą naukę jazdy dla uczniów Zespołu Szkół, ale także lekcje płatne dla innych chętnych.

- Nauka jazdy jest dla niektórych klas przedmiotem obowiązkowym w programie nauczania - informuje Lech Różacki, kierownik warsztatów. - Nauka jazdy wprowadzana jest w II klasie szkoły zasadniczej o specjalizacji mechanik pojazdów samochodowych, w III klasie technikum agrobiznesu i w II klasie technikum mechanizacji rolnictwa. Uczniowie z technikum mechanizacji rolnictwa poza prawem jazdy kategorii B, robią też prawo kategorii T (na ciągnik), a w klasie III zdobywają uprawnienia do prowadzenia kombajnu. Nasi uczniowie najpierw zdają egzamin teoretyczny i praktyczny w szkole. Jest on podstawą do wydania zaświadczenia na egzamin w WORD-zie. Jeżeli nie zdadzą tego wewnętrznego egzaminu, nie otrzymują takiego zaświadczenia. Niektórzy uczniowie zdają za pierwszym podejściem, ale są i tacy, którzy zdają pięć razy - zwłaszcza teorię. Może dlatego, że nic ich to nie kosztuje, bo nie płacą za ten egzamin. A zdać w końcu muszą, jeżeli chcą zrobić prawo jazdy.

- Ten wewnętrzny, szkolny egzamin jest bardzo ważny, bo stanowi pierwsze rozładowanie stresu - uważa Paweł Falba, instruktor nauki jazdy. - Ale, jak się okazuje, potem nie wszyscy radzą sobie z tym stresem w WORD-zie. Mieliśmy uczniów, którzy u nas zdawali bardzo dobrze, a tam pierwsze podejście oblewali. Chłopcy szybciej uczą się jeździć, są bardziej sprytniejsi. Dziewczętom nauka przychodzi trudniej. Za to dziewczyny lepiej zdają teorię, bo są pilniejsze. Najwięcej problemów mają kursanci z ruszaniem z miejsca, ruszaniem z hamulca ręcznego przed wzniesieniem, z parkowaniem równoległym. A przede wszystkim z zachowaniem odpowiedniej prędkości.

Tomek Chrzanowski, uczeń II klasy technikum mechanizacji rolnictwa uczy się jeździć od września ubiegłego roku. Zaliczył właśnie 16. godzinę jazdy. Jest więc na półmetku, bo trzeba wyjeździć obowiązkowo 30 godzin i zaliczyć dwie godziny teorii tygodniowo przez cały rok.

- Nie mam większych problemów - mówi kursant. - Mnie te trzydzieści godzin wystarczy z powodzeniem. Myślę, że powinienem sobie poradzić na egzaminie. Choć nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. n

MieczysŁaw Bubrzycki, PaweŁ Krajewski,

Ewa MamiŃska, Aldona Rusinek, Anna Suchcicka, MirosŁaw Dylewski

Barbara Wiska z Zabrodzia: - Postanowiłam zrobić prawo jazdy dla wygody. Nie chcę być dłużej od nikogo zależna, nie chcę nikogo prosić o podwiezienie. Poza tym, szkoda mi czasu na jeżdżenie autobusami i spacerowanie. Zasady prowadzenia samochodu i przepisy nie są trudne, wystarczy uważać na wykładach oraz słuchać ze zrozumieniem, co mówią instruktorzy. Nie obawiam się także egzaminów - w moim wieku już się niczego obawiać nie należy. Przed egzaminem jakiś stres będzie na pewno, ale trzeba go przezwyciężyć. Na tym polega życie.

Michał Bednarczyk z Olszewki: - Nie chcę dłużej prosić rodziców, żeby mnie gdzieś zawieźli. Mam już osiemnaście lat i uważam, że jest to odpowiedni wiek, aby zdecydować się na prawo jazdy. Na razie robię kat. B, a w planach mam też kat. C. W przyszłości chciałbym wykonywać zawód kierowcy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pierwszą pracę w tym zawodzie będę miał już w najbliższe wakacje. Nie obawiam się egzaminów i mam nadzieję, że uda mi się zdać za pierwszym razem. Wierzę, że jak się czegoś chce i się do tego cierpliwie dąży, to się to osiągnie.

Przemysław Zacharczyk z Biedrzyc - Starej Wsi: - Przyznaję, że już trochę wcześniej jeździłem i wiem, na czym to polega. Bardzo mi się to podoba i dlatego zdecydowałem się na kurs prawa jazdy. Zresztą ten dokument jest teraz niezbędny do codziennego życia. Robię kat. A i B, a jak zdam, to pójdę na kat. C. Nauka nie jest łatwa, bo przepisów jest sporo, a niektóre z nich są dosyć skomplikowane. Nie jestem pewien, czy uda mi się zdać egzamin za pierwszym razem, ale będę robił wszystko, żeby jednak zdać.

Piotr Stankiewicz, pracuje w Małkini: - Prawo jazdy robię po to, aby podnieść swoje kwalifikacje zawodowe. W egzaminach, które już niedługo mnie czekają, najbardziej boję się jazdy po mieście. Testy kojarzę, myślę, że sobie z nimi spokojnie poradzę. Gorzej z jazdą. Mam zamiar zdawać w Łomży, gdzie podobno dużo łatwiej jest jeździć po mieście niż np. w Ostrołęce czy Siedlcach. Obawiam się, ale te 30 godzin, za które już zapłaciłem, mam zamiar wykorzystać najlepiej jak się da i myślę, że powinno mi to wystarczyć. Jak nie, to oczywiście będę brał dodatkowe godziny jazdy.

Magdalena Kowalewska z Ostrowi Mazowieckiej: - Dopiero zaczynam swoją naukę, ale już teraz myślę o tym, żeby dokupić co najmniej z dziesięć dodatkowych godzin. Tak robiła większość moich znajomych, bo te trzydzieści godzin to jest za mało, aby dobrze nauczyć się jeździć. Mniej obawiam się egzaminu teoretycznego niż praktycznego. Teoretyczny jest kolejna klasówka, a jazda samochodem z nieznanym instruktorem pod okiem kamery po mieście to duży stres. Mały błąd i egzamin może się szybko skończyć. Prawo jazdy postanowiłam zrobić teraz, będąc w II klasie szkoły średniej, bo jest to najlepszy okres na tego typu naukę. W klasie III są przygotowania do matury, potem próba dostania się na studia i czasu na jazdę zapewne bym nie znalazła. A teraz jakoś sobie poradzę i na wakacje planuję już mieć "prawko" w kieszeni. n (pk, md) n

Jak ocenia Pan przygotowanie kursantów, zdających egzaminy na prawo jazdy?

- Zróżnicowanie jest ogromne. Są kursanci, którzy zdają bardzo dobrze, ale są i tacy, którzy potrafią zrobić piętnaście błędów w teście teoretycznym, składającym się z osiemnastu pytań. Odpowiedzialność za tak przygotowane osoby ponosi oczywiście kierownik danego ośrodka szkolenia, podpisujący zaświadczenie umożliwiające zdawanie egzaminu w WORD. Na każdym takim zaświadczeniu jest wzmianka - "został przygotowany do egzaminu państwowego". Jeżeli jakaś osoba po trzydziestu godzinach szkolenia nie rokuje nadziei na zdanie tego egzaminu, albo nie zdaje egzaminu wewnętrznego w ośrodku szkolenia, to nie powinna wspomnianego zaświadczenia otrzymać. Niestety, zdarza się, że przychodzą do nas osoby całkowicie nieprzygotowane. Takie szkolenie przyszłych kierowców niezbyt dobrze świadczy o niektórych szkołach jazdy. Ale najwyraźniej niektórym nie zależy na budowaniu renomy swojej firmy.

n Czy widać wyraźną różnicę w zdawalności kursantów, wynikającą z tego, w której szkole uczyli się jeździć?

- Oczywiście, że tak, jednak nie chciałbym mówić tu o tym, która ze szkół ma lepiej przygotowanych kursantów, żeby nie budzić niepotrzebnych emocji. Osobiście uważam, że jeżeli jakaś szkoła ma zdawalność równą z wynikami WORD, lub wyższą, to z jej oferty warto skorzystać.

n Jakie czynniki odpowiadają za dużą zdawalność egzaminów w ostrołęckim WORD, w porównaniu do innych ośrodków?

- Mamy zdawalność przekraczającą 47 proc. - jest to wynik najlepszy na Mazowszu i jeden z najlepszych w kraju. Dla porównania, warszawski WORD ma zdawalność na poziomie 28 proc. Taki wynik zawdzięczamy szkołom z naszego terenu, które przygotowują kursantów dużo lepiej, niż na przykład w Warszawie - to nie ulega wątpliwości. Wynika to również z pracy i podejścia naszych egzaminatorów, na ich profesjonalizm kładziemy bowiem szczególny nacisk. n

RozmawiaŁ PaweŁ Krajewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki