Mieczysław jest emerytem. Mieszka niedaleko Elbląga. Ma żonę, dzieci. Jak mówi, od ponad 20 lat wędruje po Polsce, ewangelizując. Do Ostrołęki zawędrował wczoraj wieczorem. Nigdy dotąd nie był w naszym mieście.
Wzbudza powszechne zainteresowanie, co nie dziwi.
- Ludzie reagują na mnie raczej pozytywnie - mówi. - Otwierają się, dziękują mi za słowo. Czasem uważają moją obecność za Boży znak. Dla wielu osób spotkanie ze mną jest mocnym przeżyciem.
Wyjeżdża z domu na kilka dni, w tym roku to jego "siódma czy ósma wyprawa".
- Prawdopodobnie dzisiaj już wyjadę z Ostrołęki. Trochę zmęczony jestem, od ponad 10 dni w drodze - zapowiada.
Jak na to jego pielgrzymowanie reagują najbliżsi?
- Już się chyba przyzwyczaili - śmieje się. - Trochę wstydzi się najmłodszy syn, ale może dojrzeje z czasem. Rodzina mu nawet tłumaczy: ojca się wstydzisz, który takie rzeczy robi?! Ale on chyba jeszcze tego nie rozumie do końca.
Co sprawiło, że zaczął tę ewangelizacyjną wędrówkę?
- To był splot wydarzeń. Popijałem sobie zdrowo kiedyś, żyłem w grzechu. Nie było we mnie radości, nadziei. Jak się wypiło to było fajnie, jak się trzeźwiało - już nie - wyznaje. - Dopiero potem to sobie uświadomiłem. Ja widzę w tym Boże dotknięcie. Był czas, że chciałem cały świat nawrócić. I nadal mam to w sercu, aby wszyscy uwielbiali Pana. Droga pokuty, ascezy jest tą drogą, dzięki której można pomóc. I Bogu, i ludziom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?