- Komputery dostałem z Warszawy, pieniądze na okna zbieraliśmy z rodzicami, większość prac też robiliśmy własnoręcznie - mówi Lech Kowalewski, "rodzynek" wśród dyrektorów szkół z całej gminy. Wszystkie inne placówki prowadzą kobiety. - Ja nie chcę tylko czekać na pieniądze z ministerstwa czy samorządów. Mam swoje sposoby.
Budynek szkoły w Krzynowłodze do użytku oddano rok przed wybuchem wojny. Gdy w 2002 roku Kowalewski obejmował fotel dyrektora, na dachu szkoły leżała jeszcze przedwojenna blacha, nie było rynien, a tynk odpadał ze ścian. Trzeba było się wziąć ostro do pracy. - Najpierw zaczęliśmy szklić stare okna. Robiłem to sam, z sąsiadem tylko. Bo wiało - opowiada dyrektor.
W pierwszym roku urzędowania zmieniono też frontowe ogrodzenie i pozyskano komputery do szkoły. Gdy w kraju czekano na sprzęt informatyczny obiecany z ministerstwa, tu była już sala komputerowa. - Część komputerów pozyskaliśmy z Warszawy, od firmy, która wymieniała akurat swój sprzęt. Resztę kupiliśmy ze składek rodziców - mówi Kowalewski.
Cały artykuł w papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?