Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stok. Dlaczego Jarosław Z. zabił matkę? - On był zawsze taki dziwny

Mieczyslaw Bubrzycki
Tu Jarosław Z. zabił matkę
Tu Jarosław Z. zabił matkę M. Bubrzycki
Jarosław Z. zabił drewnianym kołkiem swoją 79-letnią matkę. - Przyszedł do mnie ubrany w firankę, ma też jakiś kij w ręku. Coś mówi o żonie i dzieciach - mówiła sąsiadce dzień przed tragedią matka Jarosława Z.

Jarosław Z. ma 45 lat. Do szpitala psychiatrycznego trafił po raz pierwszy kilka lat temu. W sumie był tam kilka razy. Żona z dwojgiem dzieci wyprowadziła się od niego w zeszłym roku w wakacje.

Zobacz: Stok. Zabił matkę. Użył do tego drewnianego kołka

Przyszedł ubrany w firankę, z kijem w ręku

W niedzielę, 26 października, około południa jego matka, Janina Z. przyszła do sąsiadki. To starsza kobieta, miała 79 lat.

- Coś się porobiło z Jarkiem - powiedziała. - Przyszedł do mnie ubrany w firankę, ma też jakiś kij w ręku. Coś mówi o żonie i dzieciach. Zadzwoń po karetkę.

Kiedy przyjechało pogotowie, Jarosław Z. był już u siebie w domu. Nie chciał jednak wyjść i ratownik zatelefonował po policję. Dopiero wtedy karetka zabrała go do ostrowskiego szpitala.

Zabił kołkiem matkę

Kiedy dzień później matka ze swoją córką weszły na jego podwórko, pojawił się w drzwiach domu i wtedy doszło do dramatu. Jarosław Z. był agresywny. Młodsza z kobiet zdołała uciec przed bratem, matka nie dała rady. Jarosław Z. chwycił za drewniany kołek i uderzył ją w głowę. Gdy upadła pod płotem, bił ją dalej. Do tej pory są tam na trawie ślady krwi.

W sprawie zabójstwa w Stoku wszczęte zostało śledztwo. Przyczyną śmierci Janiny Z. był uraz czaszkowo-mózgowy spowodowany ranami tłuczonymi głowy i twarzoczaszki zadanymi z dużą siłą narzędziem tępokrawędzistym.

On był zawsze taki dziwny

- Nie możemy przesłuchać Jarosława Z., ani wykonywać innych czynności, ponieważ lekarz nie zgodził się na osadzenie go w policyjnej izbie zatrzymań i przebywa on w zakładzie psychiatrycznym - wyjaśnia Andrzej Krystosiak, prokurator rejonowy.

Prokurator wyjaśnia także, jak to się stało, że zabrany w przeddzień dramatu do szpitala Jarosław Z. wrócił wkrótce do domu.

- On był zawsze taki dziwny, nie odzywał się do nikogo, a jak już, to miał swoje zdanie - mówi jedna z sąsiadek. - Ale ta choroba ujawniła się w nim chyba dopiero parę lat temu. Może już wcześniej coś się z nim działo, ale to nie wychodziło poza ich dom.

Więcej przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO. Wydanie ostrowskie można też kupić w redakcji TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki