Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Stawiała wysoko poprzeczkę - mówi o znanej twórczyni ludowej Czesławie Kaczyńskiej jej córka

Robert Majkowski
- To jest moja najukochańsza mama, która mnie wdrożyła we wszystkie sprawy związane z Kurpiowszczyzną, która zaszczepiła we mnie miłość do folkoru - Beata Kaczyńska z Dylewa, gm. Kadzidło, z dumą i wielkim uczuciem mówi o 72-letniej Czesławie Kaczyńskiej - znanej w naszym regionie twórczyni ludowej, propagatorce folkloru

Beata Kaczyńska od niedawna jest dyrektorem delegatury Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w Ostrołęce. Wcześniej, przez 26 lat, pracowała w bankowości. Ma 47 lat. Też jest mamą. Jej syn ma 24 lata.

I porządek, i robota

Jak Czesława wychowywała córki?

- Moje córki były zdyscyplinowane, pewnie trochę dlatego, że je do tego mobilizowałam, ale sądzę, że nie żałują. Starałam się je uczyć porządku i roboty. Bo w życiu potrzebne jest i jedno i drugie. Więc moje córki umiały doić krowy, kopać kartofle, wiązać żyto. Współczesnym mamom jest łatwiej - przynajmniej technicznie, bo mają zmywarki, pralki, samochody i masę innych udogodnień - ale z drugiej strony, dobroci cywilizacji, jak komputery, telewizja, gry, konsole kradną im dzieci. Moje dzieci z początku nie miały telewizora, ale książki im czytałam i do dziś mi za to dziękują. A poza tym i dzieci kiedyś były inne, bardziej odpowiedzialne. Jak Beatka miała rok, a starsza córka 4,5 roku, śmiało mogłam je zostawić same, gdy musiałam pojechać np. załatwić cegły na budowę domu, bo takie przecież były czasy. Nigdy nic się nie stało. A jak moje wnuki miały po 10 lat a ja chciałam wyjść tylko do piwnicy, to najpierw z 10 minut musiałam im tłumaczyć, że zaraz wrócę i prosiłam żeby byli grzeczni, a oni i tak się zawsze pobili. Wydaje mi się, że teraz są trudniejsze czasy, wychowawczo. No i kiedyś, choć pracy było dużo, prawie cały czas spędzało się z dziećmi. Nawet jak szłam na pole, to zabierałam córki. Mnie nikt nie pomagał: żadna babcia czy niania. Ale myślę, że dobrze wychowałam dzieci: są wykształcone, ułożyły sobie życie.

Ucz się, dziecko, ucz...

Córki Czesia gorąco zachęcała do nauki.

- Ja jestem prostą, wiejską kobietą. Skończyłam tylko podstawówkę i rolniczą zawodówkę. Bo nas w domu było pięcioro. Najstarsza siostra wyszła za mąż, mając 17 lat. Druga siostra poszła do średniej szkoły, do Karolewa. Mój ojciec był po udarze i myśmy od małego musieli pomagać mamie w gospodarstwie i w domu. Marzyłam, by zostać nauczycielką, ale nie pozwolono mi, bo trzeba było w domu robić. Mama tłumaczyła: już na jedną uczennicę trudno jest zarobić. Przepłakałam kilka dni, pamiętam, ale dzisiaj nie żałuję. Ile w życiu zobaczyłam dzięki temu, co robię... Tego mi ani ogień ani woda nie zabierze. Zwiedziłam 17 krajów, poznałam wielu ciekawych ludzi.

W sumie Czesława Kaczyńska została nauczycielką - folkloru (np. od 15 lat organizuje w Kadzidle warsztaty "Ginące zawody", uczestniczy w spotkaniach z uczniami) . Dyplom uczelni jej do tego niepotrzebny.

- Choć zdarzyło mi się parę razy, że studenci zwracali się do mnie: pani profesor - śmieje się. - Kocham dzieci, młodzież. Córkom zawsze powtarzałam, że warto dążyć do celu, a mąż jeszcze bardziej naciskał. Bo on poszedł do średniej szkoły, ale rodzice mu wybrali kierunek - weterynaryjny. Pobył tam z pół roku. To mu nie odpowiadało i zdezerterował. Bardzo chciał, żeby jego córki mogły wybrać własną ścieżkę edukacyjną. Nie dożył jak Beata obroniła pracę magisterską. Mówiłam jej: Beatka, tatuś byłby dumny, że wy jesteście wykształcone. Bo dzisiaj bez nauki... z kultury żyć się nie da.

Mama-przyjaciółka

Beata o mamie mówi ciepło, z uczuciem.

- To moja serdeczna przyjaciółka, ale też wzór do naśladowania - przytula mamę.

Ona też jest mamą. Jej syn ma 24 lata, studiuje. Tak jak Beata, on też wychowywał się w miłości do folkoru.

- Choć nie ma wielkich zdolności manualnych, nie jest mu obca twórczość ludowa. Na jednej z imprez folkolorystycznych robił kwiaty z bibuły i sprzedał ich więcej niż ja - śmieje się. - Cóż, dziewczyny przychodziły do niego i kupowały. Jako pięcio- czy sześciolatek występował na scenie, śpiewając w konkursach piosenki kurpiowskiej.

Jakie wartości wyniosła z domu?

- Uczciwość, odpowiedzialność, rzetelność - dla mnie zawsze były bardzo ważne - mówi.

A jaką Czesława była mamą?

- Wymagającą - podkreśla Beata. - Wyznaczała granice, stawiała wysoko poprzeczkę. Ja też byłam wobec mojego syna wymagająca. Moja mama jest bardzo ambitną osobą. Tę cechę również posiadam i mój syn w taki sam sposób się rozwija.

Czesława prowadziła gospodarstwo rolne, dom, dodatkowo robiła wycinanki i serwetki do spółdzielni Kurpianka. Można powiedzieć, że pracowała na trzech etatach, a mimo to poświęcała dzieciom wiele czasu. Jako berbeć Beata przypatrywała się, jak w dłoniach mamy powstają kurpiowskie wycinanki.

- Mama wycinała, a ja, ze ścinków, które spadały podczas jej pracy, pod stołem wycinałam swoje. Tak się uczyłam - uśmiecha się na to wspomnienie.

Czesława też pamięta pewną zabawną historię. Beata miała wtedy jakieś 9-10 lat.

- Ona może nie będzie zadowolona, że to opowiem, ale niech tam... bo jestem z tego dumna. Zabrałam córkę na "Cepeliadę" do Warszawy. Prezentowałam na stoisku swoje wycinanki, a obok zrobiłam miejsce na jej prace. Były oczywiście proste, dziecięce. Nieprofesjonalne, ale miały swój urok. Do naszego stoiska podszedł pewien pan. Z zainteresowaniem oglądał najpierw moje prace, potem Beatki. W końcu kupił wycinanki córki. Powiedział, że widać, wyszły spod ręki dziecka, a te - czyli moje - jakby maszynką robił. Beatka była zadowolona. Po powrocie oznajmiła swojemu ojcu: tatuś, wiesz co, muszę się brać do roboty, bo już od mamy nie chcą kupować wycinanek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki