Kusiakowie, Kowalczykowie, Żebrowscy, Wojszowie, Wójciccy, Mirscy, Ogonowska, Laskowscy, Niemka Adela; bliżej „czarnej dróżki”: Czapliccy, Grochowscy, Ogonowscy, Ciszkowscy. W blokach: Piórkowscy, Trzcińscy, Dudowie, Ambroziakowie. Pamiętają Michałowskich (nie rodzina), Skrzeczową, Gorczycową, Dziemałków, Rutkowskich, Parzychów, Mierzejewskich, Kapuścińskich.
– Już tylko my zostaliśmy, wszyscy wymarli – mówi Marta.
Stacji była jak miasto w mieście. Miała swoją nomenklaturę. Na przykład na budkę dyspozytorów przy „czarnej dróżce” mówiło się „brechałka”. Dlaczego? Seniorzy nie mają pojęcia, ale bardzo ich to słowo śmieszy. Brechałki już nie ma.
Nawet do Łomży ciągnęły wagony: nikt już nie pamięta, że to miasto miało dworzec. Jeździły tam pociągi do krochmalni. Wtedy manewry na torach trwały i 8 godzin. Kiedyś koleją woziło się również żywiec: krowy, prosiaki. Podróżowali z nimi konwojenci, bo zwierzęta trzeba było oporządzać. Jan pamięta, jak 30 kwiczących wagonów jechało za jedną lokomotywą.
Na zdjęciach jest szkoła w latach 60., świetlica przy PKP, kurs sanitariuszek, zdjęcia rodzinne: mama pani Marty z dziećmi, pan Jan w służbie wojskowej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?