Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzęt fitness był jego, nie dłużnika. Ale komornik i tak ją zajął

Robert Majkowski
Sporo nerwów i pieniędzy stracił Andrzej Biedrzycki z Ostrołęki, aby udowodnić, że sprzęt fitness, który należy do niego, jest naprawdę jego

Na tę tubę patrzeć już nie mogę! - mówi Andrzej Biedrzycki i z rezygnacją macha ręką. Choć jej działanie ma mieć wcale zbawienny wpływ: dzięki Tubie Vack Power ponoć można pięknie wymodelować i wyszczuplić swoją sylwetkę, pozbyć się cellulitu. Od niej jednak wszystko się zaczęło. Wszystko, czyli cała stresująca, kosztowna i pełna wybojów przeprawa najpierw z komornikiem, później z wierzycielami. Choć ostrołęczanin nie był niczemu winien.

Swoją historią postanowił się z nami podzielić po przeczytaniu naszego okładkowego artykułu "Komornik zajął nam samochód zastępczy!" (TO nr 7 z 17 lutego 2015 roku). Przypomnijmy, w tekście pisaliśmy o państwu Górskich, którzy wynajęli auto zastępcze swojej klientce. Ta jednak miała długi. Komornik zajął więc ten samochód, ku niemałemu zdziwieniu małżeństwa. Powód? Samochód był w posiadaniu dłużnika, a w tym przypadku prawo - o dziwo - pozwala na jego zajęcie przez komornika. "Moja historia jest o tyle ciekawsza, że komornik odebrał mi moją własność i po całej sprawie zostały mi zasądzone koszty zastępstwa adwokackiego" - napisał do nas pan Andrzej. Nie tylko ciekawsza. Także zdecydowanie bardziej kosztowna. Ale po kolei.

Zajął tubę, która nie należała do dłużnika

Andrzej Biedrzycki swoją nieruchomość wynajmował fitness klubowi. Niestety, właścicielka klubu popadła w tarapaty finansowe. Pieniądze winna była także ostrołęczaninowi. Postanowili się jednak dogadać. I tak, w połowie czerwca 2011 roku pan Andrzej stał się właścicielem owej nieszczęsnej tuby, którą fitness klub sprzedał mu na pokrycie liczącego sobie już niemało długu.

- 20 tys. zł, na tyle ją wyceniliśmy - opowiada.

W umowie kupna -sprzedaży stało jasno: "sprzedający oświadcza, że nie toczy się żadne postępowanie, którego przedmiotem jest urządzenie odchudzające". Oświadczenie to było zgodne z prawdą. Co z tego, jeśli po upływie około dziesięciu miesięcy do fitness klubu zapukał komornik. Właścicielkę ścigali wierzyciele.

- Gdy tylko zorientowałem się, że przyjechał tu komornik, poszedłem do niego - mówi mężczyzna. - Tym bardziej, że sprzęt stał na piętrze wynajmowanych pomieszczeń i bałem się, że zostanie wzięty na licytacje. Powiedziałem, że to nie jest urządzenie tej pani, a moje. Pokazałem umowę, skserowałem ją nawet komornikowi, aby nie było żadnego problemu. Powiedział, że dobrze zrobiłem. A ja uznałem, że sprawa jest zamknięta.

Nic z tych rzeczy. Tydzień po wizycie komornika otrzymał od niego pismo, z którego dowiedział się, że na wniosek dwóch firm -wierzycieli zajęto mu tubę.

- Tuba znajdowała się w pomieszczeniu wynajmowanym przez dłużnika, co wskazuje na to, że była w jego posiadaniu - tłumaczy postępowanie komornika Sebastian Dunaj, rzecznik prasowy Rady Izby Komorniczej w Białymstoku. - Nie leży w kompetencji komornika ustalanie prawa własności ruchomości, które znajdują się w posiadaniu dłużnika.

Pan Andrzej był zaskoczony obrotem sprawy. W końcu wcześniej mówiono mu co innego. W pouczeniu przeczytał, że może złożyć skargę na komornika.

- Po raz pierwszy się z czymś takim spotkałem, złożyłem więc skargę - mówi.
Dziś już wie, że to był błąd. Gdyby bowiem od razu skierował pismo do sądu z prośba o wyłączenie urządzenia fitness spod egzekucji albo do wierzycieli z żądaniem jej umorzenia, pewnie byłoby po sprawie.

A tak wszystko się skomplikowało.

Pomógł ściągnąć dług

Pan Andrzej sięgnął po pomoc prawnika. Napisali do sądu okręgowego wniosek z prośbą o wyłączenie sprzętu spod egzekucji. W tym czasie wydarzyło się coś, co skłoniło ich jednak do zmiany sposobu działania. Pewnego dnia ostrołęczanin zauważył, że na teren jego nieruchomości wjechała swoim samochodem właścicielka klubu. Natychmiast skontaktował się z komornikiem a sam zablokował kobiecie wyjazd z posesji. Komornik przyjechał na miejsce i zabrał auto.

Pan Andrzej podejrzewa, że pojazd poszedł pod młotek. Bo jakiś czas później dowiedział się, że obie firmy - wierzyciele zostali przez dłużniczkę spłacone a komornik umorzył postępowanie. On i jego prawnik byli przekonani, że skoro nie ma długu, mija się z celem udowadniać przed sądem do kogo należy tuba.

- Wycofaliśmy wniosek o wyłączenie tuby spod egzekucji - mówi z żalem. - To był błąd.

Obie firmy bowiem na rozprawach mieli reprezentować pełnomocnicy. I tak, choć żadna z rozpraw się nie odbyła, pan Andrzej musiał zapłacić za to, że byli oni gotowi uczestniczyć w postępowaniu sądowym. Został obciążony kosztami postępowania adwokackiego: łącznie około 5 tys. zł.

- Pełnomocnicy za rozprawy, do których nie doszło, zostali naprawdę dobrze wynagrodzeni - opowiada rozczarowany tym, że przyczynił się do spłaty części długu, a sam miał na głowie tysiące złotych do zapłaty.
Gdyby wniosek nie został wycofany, sąd przyznałby mu rację i mężczyzna nie musiałby opłacać pełnomocników wierzycieli.

Usilnie próbował ją sprzedać

W dodatku - mimo tego, że roszczenia firm zostały zaspokojone - tuba wciąż była zajęta przez komornika. Trzy razy była licytowana.

- Komornik usilnie próbował ją sprzedać - dziwi się pan Andrzej. - Na szczęście nie było chętnego.
Ostrołęczanin zaufał innemu prawnikowi i wreszcie jesienią 2014 roku tuba została uznana jako jego własność a zajęcie komornicze anulowano.

- Straciłem łącznie jakieś 10 -12 tys. zł w związku z kosztami sądowymi - zdradza Andrzej Biedrzycki. - Poza tym wartość tuby w ciągu tych dwóch lat spadła, z 20 do około 10 tys. zł. Choć cały czas stała u mnie, nie była w ogóle użytkowana. Nie mogłem jej wykorzystać, bo w każdym momencie mógł ją zabrać komornik. Nie mogę zrozumieć, dlaczego komornik zabiera mi moją własność, a odbyło się to zgodnie z literą prawa. Cały czas mam to w sercu, dlatego zdecydowałem się opowiedzieć o mojej historii. Chciałbym zaapelować, aby do takich sytuacji nie dochodziło. Tak być nie może. Niech moja historia będzie formą ostrzeżenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki