Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelne wypadki, samobójstwa. Tragiczne losy rodziny R.

Robert Majkowski
Mąż Janiny R. stracił życie pod kołami pociągu. Jej trzej synowie zmarli w tragicznych okolicznościach. 94-letnia kobieta z ostatnim swoim synem zginęli w pożarze domu

O trzeciej nad ranem prawie wszyscy mocno śpią.

- Gdy zadzwonił telefon, było parę minut po trzeciej - wspomina Ryszard Szwarc z Króli Małych. - Dzwonił znajomy z Kowalówki. Widział z szosy ogień nad naszą wsią i dlatego zatelefonował.. Wyjrzałem przez okno. Paliło się u Wieśka. Od razu wybrałem numer straży pożarnej.

Szwarc mieszka kilkaset metrów od Wiesława R. i jego matki, między ich posesjami są tylko pola.

Nie można było ich uratować

- Do mniej zadzwoniła sąsiadka - mówi Barbara Świerżyńska, sołtys z Króli Małych. - Było dwadzieścia po trzeciej. Z jej domu widać zabudowania Janiny i Wiesława R. Obudziła się w nocy i nie mogła zasnąć. Chodziła trochę po domu, spojrzała w okno i zdziwiła się, że jakaś taka dziwna łuna była, jak się patrzy w stronę Kowalówki. Pomyślała, że to może światła jakiegoś samochodu jadącego szosą. Przyjrzała się jednak dokładnie i już wiedziała, że to nie samochód, tylko pożar.

Niektórzy ludzie z Króli byli na miejscu pożaru tuż przed strażakami. Nie było jednak mowy, żeby wejść do domu i ratować mieszkających tam ludzi.

- Najbardziej paliło się od strony podwórka, tam była kuchnia - mówi Ryszard Szwarc. - Ogień szybko objął cały dom, który był z drewna, a między deskami były trociny. Nie widzieliśmy na podwórku ani Wieśka, ani jego matki.

Dopiero po stłumieniu ognia strażakom udało się wejść do środka niewielkiego domku, który płonął jak pochodnia. W zgliszczach znaleźli dwa ciała, oba leżały na podłodze. 94-letnia Janina R. i jej 59-letni syn Wiesław zdążyli wyjść z łóżek, ale nie zdołali dotrzeć do drzwi.

- Telefoniczne zgłoszenie o tym pożarze otrzymaliśmy 4 marca o godz. 3.16, natychmiast kilka zastępów straży ruszyło na miejsce - informuje Rafał Kamiński, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej PSP w Ostrowi Mazowieckiej. - W akcji gaśniczej brało udział 7 zastępów strażackich, gaszenie ognia trwało w sumie kilka godzin. Wskutek pożaru śmierć poniosły dwie osoby. Na miejscu pożaru był prokurator. Na razie przyczyny pożaru nie są ustalone. Postępowanie w tej sprawie prowadzi policja.

Jakoś im starczało

Janina R. i jej syn Wiesław mieszkali na samym skraju Króli Małych koło Andrzejewa, następne zabudowania są kilkaset metrów dalej. To były pierwsze budynki od strony Kowalówki. Naprzeciw ich domu stoi kapliczka z ławeczką.

- Oni nie pochodzili stąd - mówi Ryszard Szwarc. - Sprowadzili się tutaj jakieś czterdzieści lat temu z niedalekiej wsi, kupili tu gospodarstwo i żyli z niego. Mieszkali tu tak długo, że wszyscy ich bardzo dobrze znali. Zresztą z początku ich rodzina była znacznie większa, bo państwo R. mieli sześcioro dzieci: dwie córki i czterech synów.

To nie było wzorcowe gospodarstwo. Zabudowania, które kupili, były skromne: niewielki drewniany dom i też nie za duże zabudowania gospodarcze. Jakoś jednak żyli, a dzieci stopniowo opuszczały rodzinną posesję. W końcu na skraju Króli Małych została tylko matka z synem Wiesławem, który nie zdołał się ożenić.

- Matka miała emeryturę i jakoś im starczało - mówi sołtys Barbara Świerżyńska. - Nie chodzili do opieki społecznej po pomoc. Wiesław nie miał żadnego dochodu, czasami pomógł komuś w pracach przy gospodarstwie, np. przy wyrzucaniu obornika.

Co było powodem pożaru?

O zmarłych nie zwykło się mówić źle. Wiadomo, że Wiesław P. za kołnierz nie wylewał, ale to przecież żadna sensacja, bo ten problem mają niemal wszyscy starzy kawalerowie na wsi. Króle nie są wyjątkiem, jeśli chodzi o problem alkoholu. Całkiem niedawno zmarł tu 53-letni mężczyzna, właśnie z powodu alkoholu. Nie bez związku z jego śmiercią jest fakt, że niedługo przed zgonem sprzedał ziemię i miał pieniądze.

Nie ma jednak żadnego dowodu, że alkohol miał związek z tym, co się stało 4 marca nad ranem na posesji Janiny i Wiesława R. Pożar wybuchł, kiedy matka - staruszka i Wiesław R. mocno spali. Jak mówią w Królach, najbardziej prawdopodobną przyczyną tego tragicznego pożaru jest zwarcie w instalacji elektrycznej.

- Dom był stary i łatwopalny, a instalacja też nie najlepsza - mówi Ryszard Szwarc.
Ale to tylko domysły, w tej sprawie przecież trwa dochodzenie. Co by jednak biegli nie ustalili, to i tak nic już nie zwróci życia Janinie R. i jej synowi Wiesławowi.

Czarna seria

Tak tragicznego zdarzenia w Królach Małych nigdy jeszcze nie było. Zdarzały się tu pożary - ostatni trzy lata temu, kiedy u sołtysowej spaliły się chlewy - ale pożar z dwoma ofiarami to wydarzenie wyjątkowe na całą okolicę.

Wyjątkowe także dlatego, że to kolejna tragiczna śmierć w rodzinie R. Kiedy kilkadziesiąt lat temu sprowadzili się do Króli Małych, było ich ośmioro w niewielkim domu: małżonkowie R. i sześcioro dzieci - dwie córki i czterech synów. Potem przyszła seria tragicznych śmierci.

Jak mówią w Królach, najszybciej na tamten świat wyniósł się mąż Janiny R. Ponad trzydzieści lat temu poniósł śmierć na przejeździe kolejowym pod Ostrowią, niedaleko szpitala. Jechał wtedy furmanką z żoną i jedną z córek. Nie wiadomo, czy nie zauważył nadjeżdżającego pociągu, czy może koń się spłoszył. Matka z córką zdołały zeskoczyć z wozu, ojciec dostał się pod pociąg.

Znacznie później zaczęli umierać synowie. Jeden zmarł nagle z powodu alkoholu, dwóch popełniło samobójstwo. Jeden z synów zrobił to na posesji w Królach. Miał żonę i dziecko, oboje potem wyprowadzili się.

Dużo doświadczyła w życiu

Tragiczna śmierć 94-letniej Janiny R. i jej syna Wiesława są dopełnieniem tej czarnej serii. Z licznej rodziny R. pozostały już tylko dwie córki, jedna mieszka w niedalekiej wsi, a druga trochę dalej, ale też w pow. ostrowskim.

- To straszna historia - mówi sołtys Barbara Świerżyńska. - Pani Janina dużo doświadczyła w życiu, ale była bardzo żywotną i taką pogodną kobietą. Jakiś czas temu miała kłopoty ze zdrowiem, ale wyszła z tego i wciąż ją widywałam we wsi. A jeszcze dwa lata temu należała do naszego kółka różańcowego. Choć nie miała za dużo pieniędzy, kiedy robiliśmy we wsi jakąś zbiórkę, np. na kościół, to nigdy nie odmówiła. Byłam czasem u nich w domu i widać było, że lubiła dbać o porządek. Mam nadzieję, że przed śmiercią dużo nie cierpieli. Taka wiekowa kobieta powinna jednak umrzeć we własnym łóżku, a nie zginąć w ogniu.

Żal także Wiesława R.
- Dobry chłop z niego był, choć w życiu mu się nie ułożyło - mówi Ryszard Szwarc. - Dość często do nas przychodził. To się stało we wtorek nad ranem, a on był u mnie w piątek. Pogadaliśmy ze sobą, do głowy mi nie przyszło, że to ostatni raz.

Ciała Janiny i Wiesława R. pochowano na cmentarzu parafialnym w Jasienicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki