Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć za śmiercią

Redakcja
Pięć różnych tragicznych zdarzeń, osiem ofiar śmiertelnych - tak dramatycznego tygodnia w powiecie wyszkowskim nie było od dawna.

W wypadkach drogowych na krajowej "ósemce" zginęły dwie kobiety, mężczyzna - pracownik pomocy drogowej, a także 36-letni ojciec z 5-letnią córką. Dwóch nastolatków z Dąbrowy w gm. Rząśnik utopiło się w Narwi. W tej samej wsi mężczyzna spłonął w pożarze własnego domu

Tragicznym prawem serii można chyba jedynie określić dramatyczne wydarzenia ostatniego tygodnia w powiecie wyszkowskim. Od niedzieli do środy dosłownie każdy dzień przynosił kolejne wieści o śmiertelnych wypadkach. W środę, 10 lipca, prokuratorzy i policjanci z Wyszkowa uczestniczyli aż w pięciu sekcjach zwłok ofiar tragedii, jakie wydarzyły się w Głuchach, Dąbrowie, Porębie i Tumanku. Wyjątkowo dramatyczne żniwo zebrała w os_tatnich dniach krajowa trasa nr 8. Doszło tam do trzech wypadków, z których pięć osób poniosło śmierć. Mogłoby się wydawać, że po wybudowaniu obwodnicy Wyszkowa, ruchliwa, zakorkowana do_niedawna krajowa "ósemka" przestanie być miejscem tak tragicznych zdarzeń. Ostatni tydzień pokazuje jednak, że nic bardziej mylnego.

Kierowca uciekł ze szpitala

7 lipca, godz. 20.00, Głuchy. 24-letni mieszkaniec powiatu ostrołęckiego jedzie oplem prostym odcinkiem trasy nr 8. Jedzie za_szybko. Jest pijany. Nagle najeżdża na jadącego przed nim seata, za kierownicą którego siedzi 35-letni mieszkaniec Wysz_kowa. Mężczyzna wraca do domu z pracy w "Macro" z dwiema koleżankami, którym grzecznoś_ciowo zaproponował podwiezienie. Zwykle kobiety wracały do domu autobusem. Od impetu uderzenia, seat zjeżdża do przydrożnego rowu, dachuje. Obydwie pasażerki - 54-letnia mieszkanka Wyszkowa i 36-letnia mie_szkanka Dębinek - giną na miejscu. Barbarę M. w Wyszkowie znało wiele osób.
- Zadbana, życzliwa, pogodna - choć swoje też w życiu przeszła. W ubiegłym roku pochowała razem z córką zięcia, który zmarł na zawał. Miał 37 lat - wspomina znajoma Barbary M.
Sprawca wypadku także w nim ucierpiał. Został przewieziony karetką do wyszkowskiego szpitala, skąd - jako pacjenta bardzo ciężko rannego - przetransportowano go śmigłowcem do Warszawy. Po kilku godzinach okazało się, że chłopak… uciekł ze szpitalnego łóżka, pozostawiając swoje rzeczy. Prokuratura zarządziła poszukiwania. Nieoczekiwanie chłopak sam zgłasza się na policję. Prokuratura stawia mu zarzuty m.in. spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Badania wskazują, że w chwili tragedii miał 1,5 promila alkoholu. Śledczy wnioskują o trzymiesięczny areszt tymczasowy. Ale wyszkowski sąd jest innego zdania. 11 lipca orzeka, że wobec chłopaka wystarczy zastosowanie policyjnego dozoru.
- To kuriozum. Taka decyzja bulwersuje nas, dlatego składamy na nią zażalenie - informuje nas w czwartkowe popołudnie prokurator Danuta Klimiuk.

Tico zmiażdżone przez tiry

- Tak drastycznego wypadku nie było na naszym terenie od_dawna - mówi Marcin Turowski, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wyszkowie o zdarzeniu z 9 lipca, z Poręby. W wypadku zginęło m.in. małe dziecko.
Około godz. 16.30 trasą nr 8 w kierunku Ostrowi Maz. jechały trzy samochody: ciężarówka z naczepą, osobowe tico, którym podróżował 36-letni ojciec z 5-letnią córką, a za nimi kolejny "tir". Niespodziewanie ciężarówka jadąca za tico uderzyła w tył osobówki, przepchnęła auto kilkanaście metrów i wbiła je w tył naczepy pierwszego "tira". Tico zostało zmiażdżone, a podróżujący nim mężczyzna z dzieckiem zginęli na miejscu. Początkowo trudno było nawet w zgniecionym jak harmonijka aucie ustalić liczbę pasażerów. Dopiero po wycięciu ofiar z wraku samochodu przez strażaków okazało się, że w aucie były dwie osoby, mieszkańcy powiatu wołomińskiego.
Tirem, który uderzył w tył tico, jechał 41-letni kierowca z Wysz_kowa. Wyruszył w trasę kilkanaście minut wcześniej, właśnie z Wyszkowa. W chwili zdarzenia był trzeźwy. Nie zasnął za kierownicą, po prostu się zagapił…
- To bardzo nieszczęśliwy wypadek. Kierowca zeznał, że na sekundę stracił z pola widzenia drogę i nie wyhamował przed_korkiem, w który stały przed nim m.in. tir i tico - mówi prokurator Danuta Klimiuk.
Korek powstał w związku z robotami drogowymi prowadzonymi na tym docinku drogi. 41-letni kierowca usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze sku_tkiem śmiertelnym, za co odpowie przed_sądem. Sąd zastosował wobec niego dozór policyjny i porę_czenie majątkowe. Dodatkowo odebrano mu również prawo jazdy.

Zginął, pomagając

W środowe popołudnie, 10 lipca, kolejna śmierć na "ósemce". Przed godz. 14.00 jadący w kierunku Białegostoku kierowca fiata brawo śmiertelnie potrącił 55-latka. Ofiara to mieszkaniec Wy_szkowa, właściciel firmy świadczącej pomoc drogową.
- Janusz K. został wezwany do pomocy przez kobietę, która na wysokości Tumanka "złapała" "gumę". Na pasie wolnego ruchu w kierunku Białegostoku wymieniał uszkodzone koło w pojeździe klientki. Już prawie skończył usługę… Z nieustalonych na chwilę obecną przyczyn mężczyzna został nagle potrącony przez przejeżdżającego fiata bra_vo, którym kierował mieszkaniec województwa warmińsko-mazurskiego - relacjonuje przebieg zdarzenia rzecznik wyszkowskiej policji Marta Gierlicka.
Nieprzytomnego mężczyznę przewieziono do szpitala w Wy_szkowie, gdzie niedługo potem zmarł. Kierowca fiata był trzeźwy. To on wezwał pomoc do potrąconego Janusza K.
- Kierowca tak naprawdę nie umie wytłumaczyć tego, co się stało. Nagle zobaczył przed sobą człowieka i to wszystko. Ale było już za późno - streszcza zeznania sprawcy wypadku prokurator Klimiuk.
Kierowca fiata był jedynym naocznym świadkiem tragedii. Właścicielka samochodu z uszkodzonym kołem w tym czasie zajmowała się swoimi dziećmi. Nie widziała, jak doszło do wypadku. Prokuratura zapowiedziała powo_łanie biegłego z zakresu wypadków drogowych, który ma pomóc w ustaleniu przebiegu zdarzenia.

Zdradliwa woda

Nie tylko drogi, ale i rzeki niosą latem śmiertelne zagrożenie. 8 lipca dwóch chłopców z Dąbrowy w gm. Rząśnik nie zdołało się uratować z rwącego nurtu Narwi. Nie umieli pływać. Chcieli tylko sprawdzić grunt...
Czterej koledzy - 16, 17, 18 i 19-latek, udali się w poniedziałkowy wieczór nad Narew w miejscowości Zambski Kościelne (pow. pułtuski). Wszyscy to mieszkańcy gminy Rząśnik. Chłopcy postanowili wejść do wody, ale najpierw chcieli sprawdzić grunt. Weszli do wody, trzymając się za ręce.
- Nagle "łańcuszek" rąk przerwał się i wszyscy czterej chłopcy znaleźli się pod wodą. Porwał ich silny nurt rzeki - mówi Marta Gierlicka z Komendy Powiatowej Policji w Wyszkowie.
Dwóch starszych chłopaków zdołało o własnych siłach wyjść z wody. Nic poważnego im się nie stało. Ale ich dwaj młodsi koledzy: 16-letni Mateusz K. i 17-letni Adam B. utonęli w Narwi. Obydwaj byli mieszkańcami Dąbrowy. Ciało jednego z chłopców odnaleziono niemal natychmiast, drugiego wyłowił półtorej godziny później płetwonurek.
Chłopcy weszli do wody w mie_jscu niedozwolonym i niedopusz_czonym do kąpieli.
- Miejsce, w którym doszło do tragedii, okoliczni mieszkańcy uważają za bardzo niebezpieczne. Wiedzą, że tam nie wolno wchodzić do rzeki, bo nurt jest bardzo wartki i zdradliwy - mówi Marta Gierlicka.
W tym roku to drugie w naszym rejonie tak tragiczne zdarzenie nad wodą. Pierwsze miało miejsce 9 maja w Zazdrości, na wyrobisku miejscowej żwirowni. Chło_pcy - wychowankowie Domu Dziecka w Dębinkach - najpierw spożywali alkohol, a potem poszli się wykąpać. 18-letni Sebastian Z. z gminy Dłu_gosiodło utonął.
Jeszcze jedną ofiarą tragicznych wydarzeń minionego tygodnia w powiecie wyszkowskim jest mieszkaniec Dąbrowy. Tej samej wsi, z której pochodzili 16-letni Mateusz K. i 17-letni Adam B., którzy utonęli w Narwi. Mężczyzna spłonął w pożarze własnego domu w nocy z 8 na 9 lipca. W domu mieszkało dwóch braci. Jeden z nich nie przebywał tej nocy w domu. Przyczyny pożaru zostaną ustalone po uzyskaniu opinii biegłego z zakresu pożarnictwa. W środę, 10 lipca, ciało ofiary zostało poddane sekcji, ale jej wyniki nie są jeszcze znane.

Tragiczne wakacje

Wakacje to trudny czas dla służb ratowniczych. W całej Polsce dochodzi do makabrycznych wypadków, w których giną często całe rodziny. Wiadomo, okres urlopów, masowych wyjazdów na letni wypoczynek. Ruch na drogach bez porównania większy, a zatem i prawdopodobieństwo wypadku czy kolizji wzrasta. Kierowcy pewnie mniej niż zimą zwracają uwagę na warunki panujące na drodze. Bo - wydaje się - dzień długi, widoczność dobra, pogoda sprzyjająca, nawierzchnia bezpieczna, więc można i mocniej wcisnąć pedał gazu. Wielu się spieszy, aby jak najprędzej dojechać do celu podróży i zacząć wreszcie urlop. Inni nadrabiają w trasie czas stracony w korkach i na postojach. A nadmierna prędkość to jak wiadomo jedna z najczęstszych przyczyn wypadków. Wiele osób decyduje się na podróż nocą, aby uniknąć tłoku na obleganych drogach krajowych i wąskich, zniszczonych trasach wojewódzkich. Kierowcom zdarza się zasnąć za kierownicą. Niektórzy jadą bez przerwy kilka godzin, pokonując kilkaset kilometrów. Zmęczenie powoduje, że trudniej o koncentrację. Z tych wszystkich powodów wakacje to okres, w którym w ciągu całego roku dochodzi do największej liczby tragedii na drogach. Ale czasem - jak w przypadku Poręby 9 lipca, czy Tu_manka 10 lipca - wystarczy sekunda nieuwagi, a na jakikolwiek manewr jest już za późno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki