W czwartek, 11 marca, po godz. 19.00 z warszawskiego Okęcia skoczek w dal wraz ze szkoleniowcem i innymi kadrowiczami weszli na pokład samolotu lecącego do Paryża. We Francji o godz. 23.15 zasiedli w fotelach maszyny lecącej do Johannesburga. Zgodnie z planem w RPA powinni wylądować o godz. 10.45. Przez trzy tygodnie Mateusiak pod okiem trenera będzie ciężko pracował w miejscowości Potchestroom (kilkadziesiąt kilometrów od Johannesburga) położonej na wysokości 1450 m n.p.m.
- Czeka nas długa podróż. Trzeba będzie kupić jeszcze jakąś dobrą książkę, a najlepiej kilka książek - mówił w środę wieczorem trener Marek Mierzejewski. - W Afryce Tomek będzie pracował przede wszystkim nad siłą. Będziemy tam robili podbudowę pod dalszy trening specjalistyczny. Co ciekawe, będziemy tam mieli do dyspozycji całkowicie trawiastą bieżnię.
Być może przed powrotem do Polski panowie odwiedzą też Senegal, gdzie Mateusiak miałby wystartować na mityngu.
- Czekają mnie trzy tygodnie naprawdę ciężkiej pracy - przyznał Tomasz Mateusiak. - Powinna ona zaprocentować w trakcie sezonu letniego. Sezon halowy już za mną. Jestem zadowolony z tego, że obroniłem tytuł Mistrza Polski w hali. To był ciężki bój w Spale. Cieszę się, że udało mi się pokazać PZLA, że słusznie na mnie postawił. Jakby to wyglądało, gdyby zawodnik wysyłany na zagraniczne obozy zajął trzecie miejsce. A na to się zanosiło przed ostatnią kolejką skoków.
W Afryce poza ciężką pracą będzie też chwila czasu na poznanie uroków "Czarnego Lądu". - Jedną z atrakcji powinno być safari. Jeśli tylko pojawi się możliwość zobaczenia z bliska lwa, to na pewno skorzystamy - zapewnił trener Mierzejewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
