Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sklepiki szkolne zamknięte. Ale uczniowie przynoszą sól, kupują słodycze gdzie indziej...

Iza Ossowska
Niektórzy przynoszą ze sobą sól na szkolne obiady. Inni się buntują i przychodzą do szkoły z hamburgerami i colą. Ale są i takie dzieci, którym smakują posiłki ze znikomą ilością soli i cukru. Co myślą uczniowie o rewolucji w szkolnych stołówkach i sklepikach?

Na początku września, po rozporządzeniu ministra zdrowia, weszła w życie znowelizowana ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Firmy i osoby, które prowadzą szkolne sklepiki, nie mogą sprzedawać wyrobów zawierających znaczne ilości składników niezalecanych dla dzieci. Chodzi o produkty z cukrem i substancjami słodzącymi, a także produkty o dużej zawartości tłuszczu czy soli.

Wobec takich zaostrzeń większość osób, które dotychczas prowadziły sklepiki szkolne w Ostrołęce, zrezygnowała z ich prowadzenia. Ale uczniowie sobie „radzą” - zaopatrują się w słodycze w sklepach znajdujących się poza szkołą.

Nowe, rygorystyczne przepisy dotyczą również szkolnych i przedszkolnych stołówek. W rozporządzeniu podano dokładne gramatury soli i cukru, których nie można przekraczać w zbiorowym żywieniu. Skutek tego jest taki, że posiłki są niesłone i niesłodkie. Są zdrowe, ale czy smaczne? Opinie na ten temat są wśród uczniów skrajne.

Spytaliśmy uczniów Szkoły Podstawowej nr 10, podczas szkolnego obiadu, czy im on smakuje. Dzieci podzieliły się na dwie grupy.

- Obiad jest smaczny. Nie potrzebuje go dosalać. Przyzwyczaiłam się już - powiedziała nam piątoklasistka.

Inne opinie mieli chłopcy przy drugim stoliku, którzy podziękowali za jarzynkę do obiadu, wybierając na drugie danie tylko kawałek pieczonego mięsa i ziemniaki.

- Może być, ale ziemniaki mogłyby być słone… - narzekali.

- Na 600 posiłków dziennie używamy około 1,5 kilograma cukru - wylicza Krystyna Mierzejewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 w Ostrołęce. - Różnica między tym co było wcześniej, a jest teraz, jest odczuwalna. Na początku również i ja musiałam się przestawić.

Czy rzeczywiście wprowadzenie rozporządzenia w życie sprawiło, że młodzi ludzie zaczęli odżywiać się zdrowo? W związku z nowelizacją ustawy w I LO młodzież ma nieograniczony dostęp do wody na korytarzu w budynku szkoły i w internacie. Młodzi ludzie mogą pić wodę wodociągową filtrowaną przez cztery rodzaje filtrów prosto z kranu.

- Rozporządzenie nakłada na sklepiki szkolne bardzo duże ograniczenia. Ale wokół szkół tych ograniczeń już nie ma - zauważa Anna Maksimowska, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Ostrołęce. - Osoba prowadząca sklepik w naszej szkole podpisała oświadczenie, że będzie się stosowała do obowiązującego prawa. Ma sprzedawać zdrową żywność. Ale obok naszej szkoły jest hala sportowa. W hali jest sklepik i tam dzieci mogą sobie kupić wszystkie niezdrowe rzeczy.

Dyrektor Maksimowska nie widzi we wprowadzeniu rozporządzenia wielu zalet.
- Trudno powiedzieć jaki był sens wprowadzania takich restrykcji - mówi. - Młodzi ludzie naprawdę wiedzą jak należy zdrowo się odżywiać. Tymczasem zakaz wywołał wśród uczniów odwrotny skutek - niektórzy mówią, że specjalnie pójdą do baru szybkiej obsługi i będą jeść niezdrową żywność w szkole. Tego nie można im zabronić. Ponadto jeśli dzieci będą miały do wyboru droższe, zdrowe jedzenie i tańsze, niezdrowe, to zapewne o wyborze zadecyduje aspekt ekonomiczny, a nie zdrowotny.

Więcej na ten temat w aktualnym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki