Do tego niecodziennego zdarzenia doszło w pobliskiej Łomży.
To na oczach chłopczyka antyterroryści skuli w kajdanki dziadka. Kazali też mu się położyć pod lufy pistoletów. A szukani przez antyterrorystów Czeczeni byli w... sąsiednim domu.
- Zobaczyłem ich z okna - opowiada Jan Jastrzębski, dziadek Mateusza. - Z sąsiednich domów słychać było seryjne huki. Przeszliśmy z wnukiem do salonu i wtedy usłyszałem łomot na dole. Potem na schodach rozległ się tupot.
Od granatów spadł nawet krzyżyk nad wejściem
Pan Jan oniemiał, kiedy zobaczył uzbrojonych po zęby mężczyzn w kominiarkach. Próbował tłumaczyć, że jest w domu sam z chłopcem, ale ci niczego nie chcieli słuchać.
- Kazali się kłaść, a zanim się obejrzałem, zostałem skuty - kontynuuje Jastrzębski. - Mateuszkowi powiedzieli, by położył się obok. W domu ciągle dzwonił telefon.
- Zaczęłam dzwonić, kiedy zobaczyłam pełno policjantów z bronią - mówi Agnieszka Bloch, mama Mateusza. - Nie rozumieli, że bałam się o moje dziecko, zabraniali podchodzić do domu, a kiedy zaczęłam krzyczeć, jeden odburknął "Cicho kobieto, bo i ciebie skuję!"
- Gdy wróciłem do domu, widok był taki, jakby huragan przeszedł - opowiada Mariusz Bloch, ojciec chłopca. - Wszystkie szafki pootwierane, pościel z łóżek powywracana. Od tych granatów wszystko ze ścian pospadało, nawet krzyżyk nad wejściem.
Policjanci całą rodzinę spędzili do kuchni i trzymali jeszcze blisko półtorej godziny. Spisali protokół uszkodzeń i... sobie poszli. Niczego nie wyjaśnili.
Dopiero później Blochowie dowiedzieli się, że w domu obok antyterroryści zatrzymali Czeczenów, którzy porwali w środę Wietnamczyka z Warszawy.
Policja zapłaci, ale tylko za straty materialne
Od czwartkowych wydarzeń Mateuszek nie może sam zasnąć, wczoraj razem z mamą musieli skorzystać z pomocy psychologa. I wiedzą już, że na jednej wizycie się nie skończy. Pani Agnieszka do dziś zasypia tylko dzięki lekom.
- W takich sytuacjach pokrywamy straty materialne na podstawie protokołu - tłumaczy Rafał Marczak z Zespołu Prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Tyle że strat w psychice dziecka nie da się oszacować. Zresztą żadnego policjanta stan Mateuszka nie interesował.
Tekst pochodzi ze strony www.wspolczesna.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?