Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serce się kraje, gdy patrzy się na ich cierpienia

Jarosław Sender
Nie wiadomo, kto okaleczył psy. Podejrzenia padają na miejscowych pijaczków.

Wiesław ma pięćdziesiąt parę lat, mieszka w Puzdrowiźnie koło Broku. Stary kawaler nie stroni od alkoholu. Jeszcze niedawno mieszkał z matką - staruszką, ale schorowaną i coraz bardziej niedołężną kobietę po operacji biodra zabrała do siebie jedna z córek, która mieszka w bloku i ma łazienkę. Jej drewniany dom na wsi nawet takich wygód nie ma.

Suka bez oka

Syn został w Puzdrowiźnie. On i psy. Bardzo je lubi. Koty też.

- Te psy strasznie cierpią u niego - mówi siostra pana Wiesława. - Staram się jeździć raz w tygodniu do brata, ale teraz, zimą, nie jest to łatwe i nie jeżdżę tak często, bo nie mam samochodu. Kiedy jednak tu przyjadę, serce mi się ściska z żalu i bezradności, kiedy patrzę na te biedne psy. Obecnie brat ma trzy psy. Suka ma wybite oko i nie wiadomo, jak do tego doszło. Najprawdopodobniej ktoś jej to zrobił. Może któryś z kolegów brata, którzy przychodzą do niego? Z kolei jeden ze szczeniaków ma poobgryzane, albo poucinane uszy i ogon. Nie wiem, jak to się stało, może zrobiły to szczury… Na pewno jednak ten psiak strasznie cierpi.

Siostra właściciela psów telefonowała do gminy w Broku z prośbą o pomoc.

- Niestety, powiedzieli, że to nie ich sprawa. To sama usłyszałam od policjanta - mówi kobieta.

Sukę z wybitym okiem zabrała w końcu do siebie siostra pana Wiesława, która mieszka w tej samej wsi, szczeniak z poobcinanymi uszami pozostał u niego.

To te pijaki

Wybraliśmy się do Puzdrowizny. Na domu nie ma numeru, ale wiemy, że to na pewno tu. Za płotem szczekają dwa psy. Większy jest pozbawiony uszu, ma tylko jakieś poszarpane kikuty. Ogon też ma wyraźnie krótszy. Na drzwiach domu wisi kłódka. Po chwili pod furtkę podchodzi sąsiadka.

- Siostra Wieśka mówiła, że ktoś może tu przyjechać w sprawie tych psów - domyśla się, w jakiej sprawie przyjechaliśmy. - Wieśka nie ma, poszedł do jakiegoś kolegi, pewnie piją. Moim zdaniem, psy mają u niego dobrze, bo on sam nie zje, a im da. Ktoś jednak faktycznie zrobił im krzywdę. Myślę, że to na pewno nie on.

Siostra Wiesława, która przygarnęła jednooką sukę, mieszka niedaleko, choć już w Laskowiźnie (obie wsie są ze sobą połączone i stanowią jedno sołectwo - przyp. red.).

Suka bez oka nazywa się Miśka. Teresa z mężem lubią psy. Mają kilka. Najgroźniejszy stoi w dzień na łańcuchu, najgłośniejszy, pinczerek, jazgocze w domu.

- Dobry jest, bo jak już ktoś wejdzie do domu, to go nie wypuści - zapewnia Teresa. - Na razie jeszcze nikogo nie ugryzł - dodaje.

Miśkę trzymają w chlewiku.

- Ona sama za mną przyszła, gdy wracałam od brata - tłumaczy pani Teresa. - Przyszła raz, drugi, aż w końcu została. Przecież jej nie wygnam, bo nie mam serca. Trzymam ją w chlewiku, bo jest okaleczona i nie wiem, jak się zachowa wobec ludzi. Szosą chodzą dzieci, nie chcę, żeby zrobiła komu jakąś krzywdę. Mnie się wydaje, że i Miśce, i temu szczeniakowi, krzywdę zrobili te pijaki, które przychodzą do brata. Kiedy pytałam go o to, nie chciał nic powiedzieć.

Niestety, nie byliśmy w stanie porozmawiać z panem Wiesławem. Nikt z pytanych we wsi nie wiedział, gdzie może być.

Wiesław o siebie też nie dba

Psy to jeden temat, drugi - pewnie ważniejszy - to sam pan Wiesław. Zarówno on, jak i jego psy, także te okaleczone, wpisali się już w pejzaż wsi. Może dlatego podczas rozmów z naszym dziennikarzem na twarzach ludzi widać było zdziwienie.

- Przecież takie rzeczy zdarzają się w każdej wsi - mówią.

- W każdej wsi są starzy kawalerowie, których jedynym zajęciem jest szukanie okazji do wypitki - twierdzi jedna z mieszkanek Puzdrowizny. - Z Wieśkiem było tak, że jak był młody, to pracował i z tego tytułu ma teraz rentę. Jak mu brakuje pieniędzy, to czasem chodzi i szuka pracy. Nikt go jednak nie chce wziąć z powodu jego choroby. Jeszcze coś mu się stanie i tylko kłopot będzie. Szkoda go, bo chłop się marnuje. Na dodatek coraz bardziej głuchnie. Jest jednak dorosły i w pełni normalny, jak więc sam o siebie nie zadba, to nikt tego za niego nie zrobi.

- To nie jest tak, że mnie boli tylko los jego psów - mówi siostra, która kontaktowała się z redakcją. - Wydawało mi się jednak, że ten problem łatwiej załatwić. Myliłam się, nikogo to nie interesuje. Oczywiście, że bardziej niż o psy niepokoję się o swego brata, ale niestety on swój rozum ma i nie chce sobie dać pomóc. On wymaga leczenia, bo jest uzależniony. Wymaga także operacji, bo ma bardzo dużą przepuklinę. Niestety, nie zgadza się na nią. Radziłam się fachowców i dałam niedawno sprawę do sądu, żeby skierować go na przymusowe leczenie alkoholowe.

PS. Sprawę okaleczenia psów przekazaliśmy policji, która ma się nią zająć. Za znęcanie się nad zwierzętami - zgodnie zapisami ustawy o ochronie zwierząt - grozi kara grzywny lub pozbawienia wolności do roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki