Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeźbiarz nagrodzony przez marszałka - talent na skraju nędzy

possowski
"Andrzej Staszewski nazywany Krajewskim Nikiforem żyje po części jak Nikifor Krynicki, a cierpienia niczym u Van Gogha też nie są mu obce.” – czytamy w zgłoszeniu Andrzeja Staszewskiego do nagrody marszałka województwa mazowieckiego
"Andrzej Staszewski nazywany Krajewskim Nikiforem żyje po części jak Nikifor Krynicki, a cierpienia niczym u Van Gogha też nie są mu obce.” – czytamy w zgłoszeniu Andrzeja Staszewskiego do nagrody marszałka województwa mazowieckiego
Jego ciało niszczy gościec - choroba, która sprawia, że stawy ulegają bolesnym deformacjom i zesztywnieniom. Palce wyglądają jak zgruchotane ptasie szpony, a nogi odmawiają posłuszeństwa. 26 listopada, podczas gali wręczania nagród marszałka, też odmówiły.

Z pomocą schorowanemu artyście z podprzasnyskiej wsi, który nie mógł wejść na stromy podest wiodący na scenę, pospieszyła Maja Komorowska.

- Taki wstyd, przecież ja facet jestem - mruczał rzeźbiarz, ale pomoc od aktorki, także laureatki tegorocznej nagrody marszałka, przyjął.

O Andrzeju Staszewskim i jego rzeźbiarstwie powstało wiele artykułów i prac naukowych. Jego dzieła znajdują się w domach prywatnych kolekcjonerów na całym świecie. Andrzej Staszewski jest też laureatem wielu nagród. Cały ten splendor nie ma jednak wpływu na jego codzienność. Podczas gdy o jego twórczości wypowiadają się znawcy sztuki, on - niezykle skromny człowiek - żyje na skraju ubóstwa. Każdego dnia boryka się z własnym kalectwem i chorobą psychiczną.

Z zamkniętymi oczami
- Nie jestem w stanie powiedzieć, od kiedy zacząłem rzeźbić. Wiem tylko, że jak zacząłem chodzić, a było to późno, bo dopiero gdy skończyłem dwa lata, zbierałem glinę i z niej formowałem jakieś kształty - mówi nam Andrzej Staszewski. - Jeszcze przed rozpoczęciem szkoły podstawowej zacząłem rzeźbić w drewnie. Pamiętam jak mama przyniosła drewienka do palenia, a ja pierwszy raz wyrzeźbiłem twarz z profilu. Najpierw malowałem oczy piórem, ale tusz się rozmazywał. Potem udało mi się zdobyć długopis i nim malowałem oczy. Zawsze największy problem miałem właśnie z rzeźbieniem oczu. Dlatego wkładałem w to najwięcej wysiłku, czasu, koncentracji i siły. Teraz opanowałem to do tego stopnia, że oczy mogę rzeźbić z zamkniętymi oczami- mówi z śmiechem artysta, któremu nie dane było ukończyć żadnych szkół.

Mimo to do jednej ze szkół jest zaliczany. Szkoły nurtu "art brut", czyli sztuki tworzonej nieprofesjonalnie i spontanicznie przede wszystkim przez osoby nadwrażliwe psychicznie oraz osoby bez wykształcenia artystycznego, często w ogóle niewykształconych, wizjonerów. Twórcy ci czerpią sami z siebie, z własnego wnętrza, nie wzorując się na innych.

Rzeźby emocjami karmione
Do tej pory Andrzej Staszewski rzeźbił przede wszystkim ludowe figurki i postaci religijne. Ostatnio porwał go czar kreski i plamki.

- Na malarstwie znam się byle jak. Dlatego uczę się, mieszam farby, poznaję zasady. Polegam na własnym odczuciu i próbach. I nie sprzedaję prac, bo są zbyt kiepskie. Ale może kiedyś będę się znał na malowaniu tak samo dobrze, jak na rzeźbie - mówi mężczyzna z duszą samotnika.

Ale też z rodziną na utrzymaniu. Ma bowiem żonę i troje dzieci. Z żoną Grażyną i córką mieszka w Krajewie Wielkim, w bardzo zniszczonym, starym domku, a właściwie chatce bez bieżącej wody i centralnego ogrzewania. Zapadający się dach, dziury w podłogach, zimny piec kaflowy i okna, przez które hula wiatr. Ekstremalne warunki. Wiele osób znających rękodzieło pana Andrzeja, nie ma pojęcia, że ten utalentowany człowiek żyje w takich warunkach. O dom, jak tylko może najlepiej, troszczy się żona.

- Nigdy nie chciałem uporządkować swoich spraw związanych ze sprzedażą rzeźb. Nie dbam o kwestię finansową- przyznaje artysta. Nawet nie podpisuje swoich obrazów i rzeźb - Po co? Nie ważne jest kto je zrobił, a co chciał przekazać innym, jakie emocje przelał na rzeźbę. Z tego stanu rzeczy nie jest zadowolona rodzina, która nie rozumie, że człowiek okrzyknięty geniuszem, zamiast być bogaty, żyje w ubóstwie. Panu Andrzejowi jednak wszystkie przyziemne sprawy wydają się błahe. Żyje swoją pasją, pozostawiając przyziemne problemy na barkach rodziny.

Oblicza się, że przez całe swoje życie Andrzej Staszewski wykonał ponad 15 tysięcy rzeźb i obrazów. Większość dzieł została zamieniona, i to w dosłownym tego znaczeniu, na chleb. Gdy zdrowie pozwala, Andrzej Staszewski bierze worek, wrzuca do niego swoje "dzieci" i maszeruje do miasta. Tam szuka kupców. A gdy znajdzie, i gdy drewniane figurki zmieni w pieniądze, wędruje do sklepu - po to, co w życiu niezbędne. I tak żyje, z dnia na dzień.

Dłuta i farby lat nie pamiętają
Od lat na Andrzeja Staszewskiego sypią się nagrody. Ta, od marszałka, która została mu wręczona 26 listopada w Karolinie, artysty też nie zaskoczyła. Ale bardzo uradowała.

- Gala była piękna, jednak nie słuchałem wszystkiego, bo ciągle odpowiadałem na pytania, witałem się z gośćmi i znajomymi mi osobami - opowiada. - A za pieniądze od marszałka może uda mi się wykończyć dom, który zacząłem budować ze 20 lat temu - mówi, zapominając przy tym, że nagroda to tylko 10 tys. zł.

Kwota ta na wiele mu nie starczy. A na pewno nie na wykończenie domu. Dobrze będzie, jeśli uda mu się kupić trochę rzeczy do pracy i poprawić warunki bytowe w miejscu zwanym pracownią.

- Dłuta czy farby mam już bardzo stare, czasem też dostaję jakieś narzędzia do pracy od ludzi. To dla mnie dużo, ale często nie są to dobre narzędzia. Chciałbym przygotować pomieszczenie, w którym trzymałbym rzeźby - planuje głośno pan Andrzej.

Ale kiedy pytam, ile ma tych rzeźb, mówi, że nie ma ich wcale.
- Zimą koncentruję się nad małymi figurkami, które nie potrzebują dużo miejsca. Poza tym zimą drewno ziębi i praca jest trudna - wyjaśnia mężczyzna. I zapowiada, że na poważnie zacznie rzeźbić, jak tylko zrobi się ciepło.

- Ale znam się też na robieniu beczek i na garncarstwie. Mógłbym też tworzyć gobeliny. Myślę, że zawsze znalazłbym sobie jakieś zajęcie, wytwór moich rąk - mówi z uśmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki