Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Czarnecki: "My boimy się tylko Pana Boga"

Anna Wojciechowska
Czarnecki: Szkoda, że ta Europa na naszych oczach słabnie
Czarnecki: Szkoda, że ta Europa na naszych oczach słabnie szymon starnawski / polskapress
Jeśli wygramy wybory, premierem na kolejną kadencję będzie Morawiecki. Myślę, że to jest część politycznego scenariusza Jarosława Kaczyńskiego - mówi Ryszard Czarnecki, europoseł PiS

Długo związany z Wrocławiem po raz pierwszy swój mandat do europarlamentu zdobył Pan z okręgu kujawsko-pomorskiego. Kolejny z Wielkopolski. Teraz startuje Pan ze stolicy. Dlaczego? O co w tym chodzi?
„Jarosław Kaczyński locuta - causa finita”. Decyzję prezesa PiS, że mam wzmocnić tym razem listę warszawską, wsparł jednomyślnie Komitet Polityczny. Podjąłem wyzwanie. Dziękuje za zaufanie, jakim kolejny raz obdarzył mnie prezes Kaczyński i władze Prawa i Sprawiedliwości.

Ale jakie były motywacje? Kalkulacje? Został Pan uznany za bardziej centrowego niż inni w PiS?
Być może. Na pewno jednak prezes oczekuje, że zrobię mocną kampanię - i tak będzie. Przede mną nikt z PiS w okręgu kujawsko-pomorskim nie zdobył mandatu do europarlamentu, a ja to uczyniłem. W 2014 roku prezes Kaczyński zdecydował, że mam wystartować z Wielkopolski, gdzie PiS wcześniej nigdy nie wygrał indywidualnie w wyborach do PE. I wygrałem z mocnymi kandydatami PO - Szejnfeldem i minister Kozłowska-Rajewicz. Niektórzy sobie żartują, że prezes rzuca mnie niczym Rambo i mam sobie radzić. Akurat w Warszawie czuję się dobrze, bo tu mieszkam od lat, tutaj, na Bielanach, skończyłem ogólniak, tu urodzili się moi rodzice i dziadkowie.

Ale i tu już będzie trudniej?
Nie da się ukryć, że to okręg trudny dla PiS. Pięć lat temu lider listy PO pani komisarz Danuta Huebner wygrała w sposób spektakularny, miała dwa i pół razy więcej głosów niż profesor Krasnodębski, który był naszą „jedynką”. Tym większe to dla mnie wyzwanie, tym większy bój. Wierzę, że sprostam. Pamiętajmy, że okręg do PE stanowią dwa połączone ze sobą okręgi z wyborów do parlamentu krajowego, a wiec stolica i tzw. obwarzanek, od Wołomina i Pruszkowa po Legionowo i Nowy Dwór Mazowiecki. Akurat PiS w „obwarzanku” jest silny i wygrywa.

Zrobię kampanię jak trzeba - mówi Pan. Ma Pan konkretny pomysł biorąc pod uwagę specyfikę miasta? Patryk Jaki mocno pracował, by odbić Warszawę dla PiS i mimo to poległ.
Wybory europejskie rządzą się swoimi prawami. Moja kampania będzie częścią kampanii Prawa i Sprawiedliwości. Osobiście na pewno będę eksponował swoje doświadczenie - niezbędne, aby w strukturach UE działać skutecznie.

Wierzy Pan, że kupi Pan wyborców w Warszawie tymi ok. 40 mld rzuconymi z budżetu przez Jarosława Kaczyńskiego u progu kampanii?
Najważniejsze, że te pieniądze trafią do kieszeni Polaków. Zresztą część z nich trafi już po wyborach europejskich, więc nie łączyłbym tak bezpośrednio „Piątki Kaczyńskiego” z elekcją do PE. To są pomysły, które nie tylko są uzasadnione ze względów społecznych, ale też bronią się z punktu widzenia rozwoju gospodarki. Nawet odlegli od nas eksperci szacują, że ponad 40 proc. z tych środków wróci do budżetu w postaci podatku od towarów i usług zakupionych przez tych, którzy będą beneficjentami „Piątki Kaczyńskiego”. Uważam, że to jest pomysł świetny. Wokół nas, choćby w Niemczech, gospodarka zwalnia, a my idziemy do przodu i nakręcamy koniunkturę gospodarczą. Mamy zatem szansę pozostać wyspą wzrostu PKB na europejskim morzu.

Naprawdę wierzy Pan, że te pieniądze przyniosą Wam w miastach wygraną?
Pomogą wielu Polakom. Czy docenią to też warszawiacy i mieszkańcy okolicznych powiatów - zobaczymy.

To zwykłe przekupstwo. Wicepremier Beata Szydło mówi wprost, że to prezenty od prezesa.
Nie, to konsekwentna polityka prospołeczna i prorozwojowa. Czytałem ostatnio wywiad z byłym szefem SLD Krzysztofem Janikiem. Opowiadał o tym, jak przed wyborami w 2005 roku usiłował namówić premiera Marka Belkę, aby uruchomić 6 mld zł z rezerwy budżetowej na programy socjalne. Belka się nie zgodził. Zatem pieniądze na politykę społeczna były i za PO-PSL i za SLD-PSL, tyle, że nie w kieszeniach obywateli. My to zmieniliśmy.

Akurat tuż przed wyborami? Przypadek? Sądzi Pan, że wyborcy w to uwierzą?
Myślę, że wyborcy przede wszystkim będą zadowoleni, że w końcu jest partia, która nie ogranicza się do mówienia wyborcom w telewizji, że jest świetnie, ale daje to ludziom konkretnie odczuć.

Jeszcze niedawno, kiedy opozycja zgłaszała pomysły 500 zł na pierwsze dziecko czy tzw. trzynastej emerytury, twierdziliście, że nas na to nie stać, a pani marszałek Mazurek radziła samotnym matkom z jednym dzieckiem, żeby ustabilizowały swoje życie, to się załapią na program.
Myślę o mojej śp. Mamie, która też była matką samotnie wychowująca dziecko, czyli mnie. Zawsze będę szanował takie kobiety, bo sam bardzo dobrze wiem, że nie jest im lekko. Wracając do polityki, to opozycja miała osiem lat na realizację swoich pomysłów, dlatego teraz ich pseudoofensywa w tym zakresie jest śmieszna.

Wyborcy mogą spytać, dlaczego skoro są pieniądze, nie ma ich dla lekarzy, służby zdrowia, podczas gdy na SOR-ach dzieją się dramaty, szpitale wstrzymują leczenie niektórych onkologicznych pacjentów? Dlaczego nie ma miejsc w szkołach i pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli? Może dlatego, że pieniądze wyłożone na te cele, nie zwróciłyby się tak szybko przy urnach?
Ależ już w 2018 na zdrowie przeznaczono ekstra 1,8 miliarda złotych! A w 2019 zamiast planowanego 4,86 proc. PKB na służbę zdrowia będzie 4,9. SOR-y w dużym stopniu zależą od zarządzania: niektóre są bardzo dobre, inne - dużo gorsze. Darujmy sobie fake newsy o pacjentach onkologicznych w Lublinie: minister zdrowia powiedział mi, że nie chodziło o 60 tylko o ...trzech - i wszyscy oni zostali objęci finansowaniem. Co do oświaty, to jak pani przyjrzy się dobrze zdjęciom liderów ZNP ogłaszających strajk, to od razu znajdzie pani podobiznę wiceprezesa ZNP Krzysztofa Baszczyńskiego, który przez trzy kadencje był posłem SLD! Granie polskimi dziećmi to politykierstwo i droga do nikąd. Szkoda, że niektórzy liderzy ZNP, wywodzący się z opozycji nią kroczą i nie maja na tyle przyzwoitości, żeby przyznać, że podwyżki były już w kwietniu 2018, a więc przed „Piątka Morawieckiego” i „Piątką Kaczyńskiego”. Kolejne będą w następnym miesiącu, a jeszcze kolejne we wrześniu .

A nie grała dziećmi pani minister edukacji, chcąc za wszelką cenę udowodnić, że PiS dotrzyma obietnic i wprowadzając nieprzygotowane zmiany, których ofiarami są właśnie przede wszystkim uczniowie?
Za rządów PO-PSL zamknięto 2500 szkół, a 40 tysięcy nauczycieli odeszło z pracy. To pokazuje fiasko polityki edukacyjnej PO.

I to jest uzasadnienie dla nieprzygotowanej reformy?
Oceny pracy minister edukacji uważam za często bardzo niesprawiedliwe i upolitycznione. Przecież w 2010 roku we wszystkich budynkach szkolnych było więcej uczniów niż będzie w 2019! Wiele złowieszczych prognoz np. że nauczyciele będą zwalniani, totalnie nie potwierdziło się. Pamięta pani jak pisano o zwolnieniach 100 tysięcy pedagogów? Przeciwnie, w wielu miastach przybyło miejsc pracy. Faktem jest, że ostatnie podwyżki za rządu PO-PSL były w 2012 roku. Teraz większość nauczycieli otrzyma ponad 500 złotych w minimalnym wynagrodzeniu, a z dodatkami ma to być od 800 do 1000 złotych. Pamiętajmy, że MEN ustala tylko minimum wynagrodzenia, pensje ustalają samorządy.

Potwierdziło się, że programy nauczania są nieprzygotowane, dzieci przeciążone, część uczy się w systemie dwuzmianowym. W przyszłym roku tym, którym nawet uda się zdobyć miejsce w liceach, będą kończyć zajęcia o 20.
Za system dwuzmianowy, zwłaszcza w dużych miastach, odpowiadają samorządy. A ponieważ subwencja oświatowa idzie za uczniem, to samorządy często kumulują uczniów w jednym budynku dla oszczędności . I czemu w Warszawie powstają osiedla z młodymi mieszkańcami bez żłobków, przedszkoli i szkół? To też wina MEN? A co do pozytywów to aż 96 proc. 6-latków skorzystało z możliwości stworzonej przez rząd i uczy się w przedszkolu - to nasz sukces. Gimnazja zniknęły zgodnie z wolą 67 proc. Polaków . Odtworzono szkolnictwo zawodowe, techniczne i branżowe. Proszę pamiętać, że my nadrabiamy zaległości z ośmiu lat rządow PO- PSL.

Co nadrobiliście w służbie zdrowia? Polska ma wciąż najmniej lekarzy w przeliczeniu na 1000 pacjentów. I pomysłów brak.
Tak dużych emocji w służbie zdrowia, jakie były jeszcze kilka lat temu, nie ma. Mamy rzeczywiście najmniej lekarzy w Europie, ponieważ wielu wyedukowanych przez polskiego podatnika wyjechało, by leczyć na Zachodzie. Ale teraz zwiększamy liczbę miejsc na studiach medycznych. Z roku na rok będzie też więcej staży. No i „bony patriotyczne” - podwyżki dla tych młodych lekarzy, którzy zobowiążą się do przepracowania 2 z 5 lat w Polsce . Mówimy o pokłosiu wielu lat zaniedbań. I doprowadzimy do tego, że sytuacja lekarzy i pielęgniarek będzie taka, jak na Zachodzie.

Jak Gierek - mówią tymczasem o pomysłach socjalnych prezesa Kaczyńskiego.
Myślę, że prezesa Kaczyńskiego mało obchodzi, co o nim mówi totalna opozycja. Ważne, że dzięki jego „Piątce”….

…wygracie wybory?
Ważne, że dzięki „Piątce Kaczyńskiego” przede wszystkim polskie rodziny będą mieć więcej pieniędzy na godniejsze życie. I mniej młodych Polaków wyjedzie z Polski. I to będzie historyczna zasługa Jarosława Kaczyńskiego.

Mieli wracać i nie wracają. O tym, jak i innych sprawach europejskich, milczeliście na konwencji.
Wracają. Po Brexicie będą wracać w jeszcze większym stopniu. A nasza konwencja nie była konwencją europejską. Jak będzie zarejestrowany nasz komitet wyborczy, wtedy ruszymy ze stricte europejską kampanią. Prezes powiedział wyraźnie, że są dwie tury wyborów i te krajowe są najważniejsze. Oczywiście lepiej wygrać najpierw wybory europejskie - bo mówiąc językiem Formuły 1 - ma się wtedy „pole position”.

Czy prezes nie obawia się, że na wynik wyborów może mieć też wpływ postawa szefa NBP? Słabo te transfery społeczne wypadają, kiedy zderzy się je z zarobkami pań w NBP?
Prezes przejmuje się tą sprawą. Wyraził zresztą bardzo krytyczną opinię o tym i wiem, że prezes Glapiński nie był tym zachwycony. Istnieje jednak niezależność banku centralnego od władzy państwowej, zatem nasza możliwość ingerencji tu jest ograniczona. Wymusiliśmy jedynie ustawą, aby te zarobki były ograniczone i prezes Glapiński będzie i chciał i musiał ją realizować.

Myśli Pan, że prezes Kaczyński powierzyłby jeszcze raz NBP prezesowi Glapińskiemu?
Zwracam uwagę, że poza sprawą zarobków kilku osób, nie ma żadnych merytorycznych zarzutów pod adresem prezesa NBP, nawet ze strony jego poprzedników, jak Balcerowicz czy Gronkiewicz- Waltz. Nie jest to zatem postać kontrowersyjna, a jego działania, zdroworozsądkowy dystans wobec strefy euro jest zgodny z polskim interesem narodowym.

A może chodzi też o to, jak spekulują niektórzy wtajemniczeni, że prezes Glapiński ma zbyt dużą wiedzę na temat kulisów Porozumienia Centrum i PiS?
Nie. Chodzi o to, że prowadzi dobrą, realistyczną politykę monetarną. Poza tym, my i tak mamy niełatwe relacje z Unią Europejską. Czy Pani chciałaby, żebyśmy sobie wzięli kolejny problem w postaci zatargu władzy państwowej z bankiem centralnym?

PiS obawia się wchodzić w konflikty, zwarcia? Idzie nowe?
Nie obawiamy się, ale nie chcemy ich niepotrzebnie mnożyć. Ten konflikt byłby bezproduktywny.

Jeśli opozycja wierzy w potwora z Loch Ness to niech jedzie go szukać w Szkocji, bo Polacy w niegonie wierzą

Problemy wizerunkowe ma też sam prezes po słynnych taśmach? Czy nie ma?
Rzeczywiście ci, którzy wyśmiewali się, że nie ma konta w banku i nie rozumie mikroekonomii, otrzymali potężny cios.

Rzeczywiście, bo - jak się śmieją - prezes nie musi mieć konta w banku, bo ma prezesa banku na zawołanie.
Darujmy sobie złośliwości, z których nic nie wynika. Prezes Kaczyński wychodzi z tych taśm jako człowiek uczciwy, który nie chce łamać prawa i przed tym przestrzega. Dla Jarosława Kaczyńskiego sprawy czysto materialne praktycznie nie istnieją, podobnie jak nie istniały dla marszałka Piłsudskiego. Uważam, że cała pseudoafera, która miała obalić rząd, ostatecznie jedynie scementowała trochę twardy antypisowski elektorat. Nie sądzę natomiast, aby miała wpływ na naszych wyborców czy wahających się między PiS a PO.

A jednak bardzo się chyba boicie tych wyborów europejskich. Listy musiał wesprzeć choćby Joachim Brudziński, człowiek numer dwa partii i szef tak newralgicznego resortu?
My boimy się tylko Pana Boga. Chcemy jednak te wybory wygrać. I dlatego zdecydowaliśmy się na najmocniejsze w historii listy PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego. I w sensie i merytorycznym, i w sensie silnych nazwisk, które potrafią mobilizować wyborców i osiągać świetne wyniki. Minister Brudziński pokazał, że wie dobrze, jak się wygrywa wybory.

Jego start to była odgórna decyzja prezesa czy jego osobista wola?
Nieważne do kogo należała inicjatywa, liczy się efekt. A ja się cieszę, że architekt polskiej polityki migracyjnej, jakim był w ostatnim czasie szef MSWiA, będzie mógł w Brukseli mieć wpływ na unijną politykę dotyczą migracji.

Efektem są np. spekulacje polityczne. Prof. Antoni Dudek mówi, że wygląda to na czyszczenie przedpola w partii dla premiera Morawieckiego.
Tego typu analizy mają jedną słabość. Nie biorą pod uwagę, że w polityce nie zawsze wszystko jest elementem gry. Proszę mi wierzyć, że czasem ważą zupełnie inne względy. Politycy to naprawdę nie roboty i czasem kierują nimi zupełnie niepolityczne motywacje. Dla mnie najważniejsze jest to, że Joachim Brudziński w Parlamencie Europejskim wniesie do europejskiej polityki migracyjnej choć trochę zdrowego realizmu.

Kandydatura minister Zalewskiej to jest ta bardziej merytoryczna czy ta, która potrafi osiągać wysokie wyniki?
Anna Zalewska startowała już w ostatnich wyborach europejskich i zajęła trzecie miejsce z listy PiS...

Trudno zatem powiedzieć, żeby umiała wygrywać wybory?
Wtedy jednak Dawid Jackiewicz, który został ministrem skarbu, zwolnił miejsce i Anna Zalewska mogła wyjechać do Brukseli. Odmówiła jednak przyjęcia mandatu i wybrała MEN. Dla niej więc te wybory to powrót do tamtego rozdania.

Nie sprawdziła się jako minister, więc dostała w nagrodę szansę wyjazdu do Brukseli?
To są krzywdzące oceny. Mówiłem wcześniej o jej dokonaniach i wierzę, że jak zakończy się jej kadencja, to te oceny będą bardziej sprawiedliwe niż w gorączce przedwyborczej. Ostateczny werdykt należy do wyborców.

Nie obawia się Pan, że za całe to zamieszanie m.in. z egzaminami, zapłacicie i Wy w wyborach?
Termin strajku jest polityczny i wyznaczony przez ludzi, którzy nie znoszą polskiego rządu. Odpowiedzialność za problemy z egzaminami polskich uczniów spadnie na liderów ZNP.

Jasne, a nauczyciele - jak mówi prezydencki minister - nie muszą żyć w celibacie, i mogą też starać się o 500 plus.
Rzeczywiście tak, jak rodziny dziennikarzy, polityków i wszystkich innych profesji. Nie widzę jednak potrzeby eksponowania rodzin nauczycielskich jako beneficjentów 500 Plus w momencie, kiedy jest taka a nie inna sytuacja między ZNP a rządem RP.

Inna to jest sytuacja młodych nauczycieli, którzy zarabiają w Polsce mniej niż pracownicy supermarketów, od tej np. europarlamentarzystów, którzy nie wiem, czy w ogóle te 500 zł są w stanie dostrzec w domowym budżecie.
Premier Morawiecki chyba do nas miedzy innymi pił w tej sprawie, sugerując, żeby może niektórzy zrezygnowali z tego świadczenia. Ja to sobie do serca wziąłem i czeka mnie jeszcze tylko debata z moim osobistym ministrem finansów, czyli żoną.

Koleżanki, koledzy z partii też mają taką wolę?
Zobaczymy. Nie patrzę na innych.

Premier jest lojalny wobec prezesa Kaczyńskiego. Ten tandem bardzo dobrze jedzie ,ale wiadomo, kto jest „Number One”

Czy premier Morawiecki to jest dziś bardziej człowiek, którego prezes PiS wciąż szykuje na lidera partii w jakieś dłuższej perspektywie, czy też, jak pojawiały się wieści zza kulis, bardziej człowiek, na którego następcę prezes PiS już szuka kandydata?
Prezes jest liderem obozu niepodległościowego w Polsce i wyznaczył Mateusza Morawieckiego do roli premiera. On się na tym stanowisku bardzo dobrze sprawdza i sądzę, że jeśli wygramy wybory jesienią, premierem na kolejną kadencję będzie Morawiecki. Myślę, że to jest część politycznego scenariusza Jarosława Kaczyńskiego, który myśli zawsze wiele lat naprzód.

Zachwyt prezesa premierem nie gaśnie?
Nie słyszałem, by premier miał mniejsze zaufanie do prezesa Kaczyńskiego niż miał np. rok temu.

Ale i podmiotowość tego premiera mimo wszystko nie zwiększa się. Zważywszy, że wykonuje jedynie polecenia prezesa, choćby tę tzw. „Piątkę Kaczyńskiego”, a nie o niej decyduje, to można powiedzieć, całkowicie jest podległy?
Premier jest lojalny wobec prezesa Kaczyńskiego, bo świetnie wie, że bez bliskiej współpracy z nim dobrze i sprawnie rządzić by nie mógł. Nikt nigdy nie kwestionował, że politycznym liderem jest Jarosław Kaczyński. Ten tandem bardzo dobrze jedzie ,ale też wiadomo, kto jest „Number One”.

Jeśli teraz, przed wyborami europejskimi znalazło się 40 mld w budżecie na cele socjalne, to ile się znajdzie przed tymi parlamentarnymi?
Życie pokaże. Im więcej w kieszeniach Polaków, tym lepiej.

A jak definiuje Pan największe zagrożenie dla PiS przed tymi wyborami?
Nie zajmuję się wieszczeniem. Z pewnością musimy jak najbardziej zmobilizować naszych i potencjalnych wyborców, by poszli do urn. I na tym się koncentrujemy.

Ci potencjalni wyborcy to zwykle bardziej centrowi wyborcy, tymczasem tuż przed wyborami wyrasta wam konkurencja na prawej flance w postaci konfederacji narodowców z kilkoma politykami.
Dlatego apeluję do wyborców obozu niepodległościowego, obozu centroprawicowego i prawicowego, żeby nie marnowali głosu na tę inicjatywę, która jest faktycznie rozbijaniem głosów prawicowego elektoratu . Niezależnie od intencji, może nawet dobrych - choć takimi jest piekło brukowane - ta inicjatywa to prezent dla PO, liberałów, dla lewactwa, dla wszystkich, którzy chcą, żeby „było, jak było”. Lewica i liberałowie widząc to zacierają już ręce, ale wierzę w mądrość polskich wyborców.

A tego, że opozycja przekona Polaków, że wasza wygrana będzie oznaczać Polexit, już się nie boicie?
To jest jak opowieść o perpetuum mobile, nieistniejącej maszynie lub o Yeti w Himalajach. O Polexicie mówił jedyne Grzegorz Schetyna, postulując referendum w tej sprawie. My sobie nie damy wepchnąć tego pomysłu. Jeśli opozycja wierzy w potwora z Loch Ness, to niech jedzie go szukać w Szkocji, bo Polacy w niego nie wierzą. Jesteśmy formacją, która chce silnej Polski w silnej Europie, choć szkoda, że ta Europa na naszych oczach słabnie. Chcemy maksymalizować zyski z polskiej obecności w Europie, a nie występować w roli klienta czy być pasem transmisyjnym interesów Berlina czy Paryża.

POLECAMY:





















Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ryszard Czarnecki: "My boimy się tylko Pana Boga" - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki