- Sytuacja jest naprawdę dramatyczna - mówi Jan Brzostek, rolnik z Kuskowizny, sołtys wsi i radny powiatu. - Przez wiele lat nie dbano o rowy, a teraz mamy tragedię. Trzeba bić na alarm, bo za parę lat nasze łąki zamienią się w nieużytki.
Na wniosek radnego Brzostka starosta zorganizował - pierwsze od wielu lat - spotkanie poświęcone działalności spółek wodnych. Bo to one - jeśli wszyscy rolnicy płacą ustalone składki - najlepiej zajmują się konserwacją urządzeń melioracyjnych znajdujących się na rolniczych polach i łąkach.
- Rolnicy nie przywiązują, niestety, zbyt wielkiej wagi do tych spraw - mówi starosta Zbigniew Kamiński. - Tylko nieliczne spółki wywiązują się nieźle ze swoich zadań.
Na niektórych rowach nic nie robiono od kilkunastu - a nawet kilkudziesięciu - lat. W ostatnich latach regres zahamowano, ale sytuacja wciąż jest zła.
Tymczasem wiadomo, że nieczyszczone i zniszczone rowy po kilku latach przestają spełniać swoje zadanie. A najlepiej widać to, kiedy przyjdzie mokry rok. Taki jak 2009.
Obecnie w powiecie jest 9 spółek wodnych. Różnie wykonują swoje zadania, są wśród nich całkiem sprawne. Spółki nie działają w kilkunastu wsiach, położonych w kilku gminach, gdzie konserwacji rowów - z umiarkowanym skutkiem - dogląda pracownik starostwa.
Co zrobić, żeby spółki były wszędzie i żeby dobrze spełniały swoje zadanie? Najważniejszą sprawą są pieniądze. Składki wynoszą od 10 do 25 zł za hektar gruntu objętego melioracją, ale i tak z reguły większość rolników ich nie płaci.
Dobrze działające spółki mogą także liczyć na dotacje. W ub. roku od wojewody ostrowskie spółki wodne dostały 20 tys. zł, a od starosty - z Powiatowego Funduszu Ochrony Środowiska - prawie 30 tys. zł. Prawdopodobnie także gminy mogą wspomóc swoje spółki z Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska.
Jakby mało było problemów z zaniedbanymi rowami, duże szkody na łąkach i rowach melioracyjnych robią bobry. Stały się prawdziwą plagą. Budują żeremie, które tamują wodę i powodują podtopienie pobliskich łąk.
- W powiecie jest około 150 rodzin bobrów - twierdzi Lech Niegierysz, kierownik ostrowskiego inspektoratu Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Warszawie, Oddział w Ostrołęce. - Bobry bardzo szybko rozprzestrzeniły się na kanałach i rzekach, ale też na rowach odwadniających i nawadniających.
Bobrów jest coraz więcej. Kierownik Niegierysz jest zdania, że powinno się regulować ich liczbę, ponieważ wyrządzają bardzo duże szkody rolnikom.
Uczestnicy spotkania w starostwie postanowili wystosować w sprawie bobrów, ale także w sprawie spółek wodnych, petycję do odpowiednich urzędów oraz posłów.
Więcej przeczytasz o tym w następnym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?