Pomimo likwidacji szkoły, zerówkowicze mają zostać w w Kańkowie
(fot. Fot. M. Bubrzycki)
W szkole w Kańkowie oglądam kronikę. Pod datą 14 września 2002 roku widnieje relacja z uroczystego otwarcia nowej szkoły. Na zdjęciu biało-czerwoną wstęgę w drzwiach nowiutkiej szkoły przecina wójt Marek Kubaszewski. Decyzja o budowie szkoły zapadła jednak jeszcze za wójta Wdowiaka.
- To było zaledwie półtora roku temu, jak szkołę otwierano, a dziś mówi się o likwidacji - mówi z niedowierzaniem sołtys Józef Jagiełło. - Ta decyzja naprawdę nas zaskoczyła.
- O zamiarze likwidacji dowiedzieliśmy się pocztą pantoflową - tłumaczy Katarzyna Kalata, której córka chodzi do zerówki.
Stara szkoła w Kańkowie służyła miejscowej dziatwie przez prawie 100 lat. Wieś jest duża - obecnie liczy 150 domów. Kiedyś też była niemała, ale dawniej do szkoły w Kańkowie chodziły także dzieci z niedalekich Zawist. Od jakiegoś czasu Zawisty jeżdżą do Małkini, a dzieci rodzi się znacznie mniej - tak jak wszędzie.
- Wojna o tę szkołę trwa od ośmiu lat, a ten nowy budynek powstawał jako świetlica wiejska, a nie szkoła, bo nie spełniał wszystkich kryteriów - wyjaśnia radny Andrzej Siwek z Kańkowa, do którego część mieszkańców ma pretensje, że nie dość energicznie wśród radnych szukał zwolenników, którzy też byliby przeciwni likwidacji szkoły.
Mieszkańcy Kańkowa wciąż podkreślają, że gmina powinna im dać solidną rekompensatę za to, że od ponad 30 lat znoszą uciążliwości zakładu wełny mineralnej, a wcześniej także ZWAC-u produkującego płyty azbestowe. Oba zakłady stoją na gruntach Kańkowa, niemal za płotem prywatnych posesji.
- Gdyby gmina dała nam tylko 10 procent z tego, co bierze z tych zakładów w postaci podatków, to byśmy nie chcieli nic więcej - mówi radny Siwek.
Gmina jednak nic nie dawała, a w powszechnym odczuciu rekompensatą za te uciążliwości wynikłe z sąsiedztwa zakładów przemysłowych była szkoła, którą niedawno oddano do użytku. Są w niej trzy sale lekcyjne, jest też spora sala, w której dzieci ćwiczą, a w razie potrzeby sala służy także mieszkańcom.
- Ta szkoła jest piękna, ale dzisiaj czujemy się tak, jakby tę rekompensatę chciano nam zabrać - wyznaje Katarzyna Kalata.
- Wszyscy chcemy, żeby ta szkoła tu była - tłumaczy Krystyna Siwek, wieloletnia dyrektorka szkoły w Kańkowie. - Najstarsi ludzie we wsi popłakali się, gdy dowiedzieli się, że naszej szkoły ma nie być.
- My chcemy, żeby nasze dzieci chodziły do tej szkoły, bo mają tu dobrze, czują się bezpieczne i nie grożą im żadne patologie - mówi młody mężczyzna.
- Argumenty są po naszej stronie, ale gmina ma swoje liczby, spoza których nie widać dobra dzieci - mówi Katarzyna Kalata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?