Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinne piekło. Ten koszmar zaczął się zaraz po ślubie

Archiwum
Archiwum
Małżeństwo z gminy Czerwin wzajemnie i skutecznie zatruwa sobie życie. On dostał już wyrok za znęcanie. Ma nadzór kuratora. Świadkiem kłótni i przepychanek jest małe dziecko.

Koszmar zaczął się zaraz po ślubie. Ona rozbija mu jajka na ubraniach, włącza światło gdy śpi i chce więcej pieniędzy. On wykręca żarówki, zamyka przed nią drzwi do domu i wyzywa. Oboje chcą rozwodu, by w końcu nie doszło do nieszczęścia. Pozostaje jednak sprawa dziecka i…pieniędzy.

Śliczny, dwuipółletni blondynek z kręconymi włosami nie cierpi głodu. Jest ładnie ubrany. Antoś mieszka w czystym, zadbanym mieszkaniu. Weronika i Konrad bardzo go kochają. Na pierwszy rzut oka zatem małemu chłopcu niczego nie brakuje. Niestety, jest inaczej. Dziecku często brakuje poczucia bezpieczeństwa. Mama i tata co i rusz się kłócą, wyzywają, policja zagląda do tego domu wyjątkowo często.
Prowadzona jest tam procedura Niebieskiej Karty (dla ofiar przemocy domowej). Za znęcanie psychiczne i fizyczne nad żoną mężczyzna został już ukarany. W grudniu 2010 roku sąd wymierzył mu karę trzech miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres dwóch lat próby. Konrad złożył apelację. Ale sąd utrzymał wyrok w mocy w maju 2011 roku. Weronika podkreśla, że niewiele to zmieniło.
- Mąż w dalszym ciągu mnie wyzywa, znęca się psychicznie. Znikąd nie mogę uzyskać pomocy. Policjanci oskarżyli mnie o bezpodstawne wezwania. W opiece społecznej jedna z pań powiedziała, że ma dosyć moich problemów, że przez nie sama będzie musiała iść do psychologa. Kuratorka męża też nie interweniuje, kiedy do niej dzwonię - skarży się 37-letnia kobieta.

Teściowie źródłem konfliktu?
Weronika i Konrad są małżeństwem od 2008 roku. Zamieszkali w domu rodzinnym Konrada, razem z jego rodzicami. Początkowo wszyscy mieszkali na parterze. W międzyczasie młodzi małżonkowie remontowali dla siebie poddasze domu. Od początku ich wspólne życie nie układało się dobrze. Weronika nie potrafiła porozumieć się z teściami. Dochodziło do konfliktów. Konrad, jak twierdzi kobieta, stawał wtedy po stronie swoich rodziców.
- Na początku wydawał się dobrym człowiekiem: pracowity, nie pije, nie pali - przyznaje kobieta. - Ale okazało się, że nie umie postawić na pierwszym miejscu rodziny. Najważniejsze dla niego jest to, co mówią jego rodzice - tu upatruje przede wszystkim źródła małżeńskich konfliktów

Kilka miesięcy po ślubie zaczęły się poważniejsze konflikty. Mężczyzna wyganiał żonę z domu. Kobieta wzywała policję. Opowiada, że mąż zabraniał jej korzystać z wody i prądu, zakręcał ogrzewanie, nie dawał pieniędzy na utrzymanie domu. Ona uciekała.
Bywały jednak dni, kiedy ich relacje były lepsze. W czerwcu 2009 roku urodził się ich syn. Rodzinne szczęście nie trwało jednak długo. Już dwa miesiące po porodzie kobieta uciekła z dzieckiem na rękach do znajomej. Mieszkała u niej sześć tygodni. Po tym czasie przyjechał po nią mąż i poprosił, by wróciła do domu. Zgodziła się… i po tygodniu chciała znowu uciekać.
- Mąż i jego rodzice wyganiali mnie. Byłam wyzywana, popychana i szarpana. Mąż kopnął kiedyś w złości wanienkę z dzieckiem! - opowiada. - Przed urodzeniem dziecka pracowałam w Warszawie. Bardzo dobrze zarabiałam. Po urlopie macierzyńskim nie miałam już własnych pieniędzy. Niestety, od tamtej pory jestem na łasce i niełasce męża - przyznaje ze smutkiem.

Na wszystko żałuje
I właśnie brak pieniędzy rodzi kolejne problemy.
- Na wszystko mąż mi żałuje. O wszystko muszę go prosić. To jest uwłaczające - mówi kobieta.
W ubiegłym roku małżeństwo spotykało się na rozprawach rozwodowych. Rozwodu jednak sąd nie orzekł, bo Weronika i Konrad wciąż prowadzą wspólne gospodarstwo domowe.
- Mąż zadeklarował, że będzie mi dawał 1000 złotych miesięcznie. A daje mi 400-500 złotych. To jest za mało. Potrzeby dziecka są większe - przekonuje kobieta. - Wszystko kosztuje. Dlatego na ostatniej rozprawie złożyłam wniosek o zabezpieczenie alimentów dla dziecka i dla siebie - dodaje. - Mąż wnioskował o moją eksmisję. Dom jest na niego. Ale przecież poddasze szykowaliśmy wspólnie. Ja też miałam swój wkład. Dlaczego więc mam stąd iść bez grosza?

Weronika i Konrad spotykali się też na kilku innych rozprawach, nie tylko rozwodowych. Kobieta była bowiem oskarżona o kradzież, o bezpodstawne wezwania policji.
- Raz mąż zamknął przede mną bramę. Nie mogłam wejść do domu. Zadzwoniłam więc po policjantów. Innym razem mąż zamknął pokój z ubrankami dla dziecka. Dziecko mi się zmoczyło i musiałam je przebrać. Nie miałam jak! - kobieta płacze na wspomnienie o tym. - I znów zadzwoniłam po policję. Okazuje się, że zdaniem policji były to bezpodstawne wezwania! - denerwuje się. Czy uzasadnionym będzie takie, gdy dojdzie do jakieś tragedii? - pyta zdenerwowana.

Trzeba się rozejść, by nie doszło do tragedii
W październiku ubiegłego roku mały Antoś zachorował. Miał rotawirusa. Oboje rodzice pojechali z nim do lekarza.
- Dziecko leżało mi na rękach chore. A on całą drogę mnie wyzywał - opowiada Weronika.
Kobieta nagrała wszystko na telefonie komórkowym. Odsłuchaliśmy nagranie.
"Ku …o zdechła pier…ona… życie mi zmarnowałaś. Ja cię nie trzymam. Nie psuj życia. Rozp… imy się i już. Ja cię pier… ę w łeb to się skończy" - to niektóre ze stwierdzeń, które padły z jego ust.
- Zdenerwowałem się wtedy, że ona przez kilka dni woziła dziecko po ludziach. Syn się zaraził i aż tak się rozchorował - tłumaczy nam Konrad swoje zachowanie.
Pytamy, jak chciałby, by wyglądała ich najbliższa przyszłość.
- Chcę tylko świętego spokoju - odpowiada bez namysłu. - Chciałbym, żeby było dobrze, ona mogłaby pomagać mi na gospodarce. Ale teraz… najlepiej chyba będzie się rozwieść. Ona się już nie zmieni. Po rozstaniu dam jej więcej pieniędzy ze względu na syna. Chcę mieć z nim dobre kontakty. Nie chcę, żeby mi kiedyś w łeb przywalił. Trzeba się rozejść, by nie doszło kiedyś do tragedii.
Rozwodu chce też Weronika. Wymaga jednak od męża zabezpieczenia finansowego. Chciałaby w spokoju wychowywać ich syna.
- To bardzo mądry, grzeczny chłopczyk. Chciałabym, by wyrósł na porządnego, dobrego człowieka. By nie musiał słuchać wyzwisk, kłótni. Żeby ta sytuacja nie zostawiła w nim śladu - mówi kobieta.
Więcej na ten temat przeczytasz w najnowszym, papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki