- Żona zachowywała się tego dnia jak zwykle: o godz. 6.00 pracowała w oborze, ok. 8.00 przygotowala śniadanie synowi, po 9.00 znów miała wrócić do pracy w gospodarstwie. Podeszła do bramki... i zniknęła - opowiada mąż pani Teresy. - Brat, który mieszka naprzeciwko, zauważył, że coś jest nie tak, bo krowy były nienakarmione. Pomyślał jednak, że może żona poszła do sklepu albo do znajomych. Jak przyjechałem z pracy, mama do mnie wyszła i z płaczem powiedziała: żona ci zaginęła.
Pani Teresa miała stany depresyjne, brała leki. Bardzo przeżywała październikowy wypadek młodszego syna. Podczas pracy w tartaku stracił kciuk prawej dłoni.
- Wiem, że było jej trudno, często mówiła: i co dalej będzie, ale na co dzień funkcjonowała normalnie. Nie wiem, jak to się mogło stać - dodaje strapiony mąż. - I najgorsze, że nikt niczego nie widział. Nie wiadomo nawet, w którym kierunku poszła.
Natychmiast po zgłoszeniu, policja podjęła poszukiwania. Bez rezultatu. Wczoraj do rodziny dotarł sygnał, że pani Teresa może być w Damiętach. Nie znaleziono jej tam.
W dniu zaginięcia ubrana była w ciemną kurtkę, czarną czapkę, szare spodnie dresowe, zielone gumowce.
Rysopis: wzrost 160 cm, puszysta budowa ciała, włosy krótkie, rude, znakiem szczególnym jest brak kciuka prawej dłoni. Osoby, które mają wiedzę na temat zaginionej proszone są o kontakt z policją pod numerami telefonu 997 lub 29-760-15-85.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?