Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucji na rynku nie będzie [WIDEO]

Rozmawiała Agnieszka Kamińska
Rolnicy protestują przeciwko podpisaniu umowy z Kanadą. Mówią, że stracą na nim
Rolnicy protestują przeciwko podpisaniu umowy z Kanadą. Mówią, że stracą na nim fot. Przemysław Świderski
Rozmowa. Rolnicy nie powinni się bać zalewu rynku produktami spożywczymi z Kanady - mówi prof. ANDRZEJ KONDRATOWICZ.

- Przez Polskę przeszła fala protestów przeciw umowie z Kanadą. Wyjaśnijmy, czym ten kontrakt, tzw. CETA, różni się od porozumień z innymi państwami?

- Po pierwsze, my już mamy umowę handlową z Kanadą. Natomiast CETA jest szersza od tego klasycznego porozumienia. Reguluje właściwie wszystkie kwestie gospodarcze. Można powiedzieć wręcz, że to nie jest tylko umowa handlowa. Nie określa tylko zasad wymiany towarów i usług. Mamy tu jeszcze likwidację prawie wszystkich barier celnych. Polscy przedsiębiorcy mogą też liczyć na ochronę swoich inwestycji w Kanadzie, a kanadyjscy w Polsce. Umowa zakłada też rozstrzyganie sporów między firmami przez niezależny sąd arbitrażowy. Zwykłe umowy tego nie zakładają.

WIDEO: W. Kosiniak-Kamysz: wszystko jest pomieszane i poplątane. O wątpliwościach proceduralnych przy wprowadzaniu CETA

Źródło: TVN24/x-news

- Przeciwnicy umowy bardzo krytykują ten arbitraż. Mówią, że o polskich firmach będzie decydował jakiś ponadnarodowy trybunał.

- Znam te negatywne opinie. Nie mogę się jednak z nimi zgodzić. Obecnie jest tak, że spory między firmami rozstrzygane są przez sądy krajowe. A powiedzmy sobie szczerze, sędziowie biegli w sprawach gospodarczych i to z zakresu prawa międzynarodowego należą w naszym kraju do rzadkości. W sytuacji konfliktowej na rozprawę do Polski przyjeżdża sztab prawników zatrudnionych przez zagraniczną korporację - np. kanadyjską czy amerykańską.

Ci specjaliści wręcz rozstawiają po kątach naszych radców prawnych. Polscy przedsiębiorcy często znajdują się na gorszej pozycji. Arbitraż międzynarodowy, który zakłada CETA, jest dobrze oceniany przez naukowców. Chodzi o to, że ten sąd będzie dużo bardziej kompetentny. W jego składzie znajdą się wysokiej klasy specjaliści - również ktoś z naszego kraju. Co ważne, arbitraż będzie tańszy.

- Protestujący rolnicy i przedsiębiorcy powtarzają, że CETA otworzy drogę korporacjom, które wręcz zmiotą ich z rynku. Będzie aż tak źle?

- Widzę to inaczej. W sytuacji ograniczeń prawnych w handlu przewagę na rynku międzynarodowym zawsze mają duże korporacje. To one są w stanie przeskoczyć wszelkie bariery. Znajdują luki prawne. Negocjują z rządami warunki handlowe, które często mają kształt specjalnych porozumień. Duże firmy są też w stanie prowadzić lobbing wśród polityków. Zwykły Kowalski jest tu bez szans. Dlatego też dla małych firm lepiej jest wówczas, gdy ograniczenia w handlu nie istnieją. Wtedy i korporacja, i Kowalski mają może nie idealnie równe, ale zbliżone szanse.

CETA daje też możliwość uznawania kwalifikacji zawodowych w Kanadzie. Proszę zapytać lekarzy, ile oni dziś mają z tym problemów. Procedury się ciągną. A efekt postępowań jest różny. Ta kwestia jest też istotna dla naszego Kowalskiego. Jeśli jego firma zacznie inwestować w Kanadzie, to będzie on tam mógł przenieść swoich pracowników. Nie będą wymagane żadne zezwolenia, skróci się biurokracja. To jest też dobra wiadomość dla tych, którzy chcą w Kanadzie szukać zatrudnienia. I jeszcze coś. Firma Kowalskiego będzie miała dostęp do zamówień publicznych. W kanadyjskich przetargach preferencyjnie traktowane są właśnie małe przedsiębiorstwa.

- A jak umowa wpłynie na zwykłego kupującego? I co z cenami w sklepach?

- Prosta rzecz. Myślałem o kupnie pewnego, dość drogiego odkurzacza dla córki. Chodziło o konkretny model. Na naszym rynku nie udało mi się go znaleźć. Wyszukałem go jednak na eBayu, czyli w internetowym serwisie aukcyjnym. Odkurzacz ściągnąłem z USA. To był jakiś horror! Musiałem wypełnić deklaracje celne, opłacić m.in. akcyzę, VAT. Do tego doszło kilkadziesiąt dokumentów. Straciłem mnóstwo czasu. Nie mogłem uwierzyć, że tych formalności jest aż tyle. Gdybym taki odkurzacz kupił w Kanadzie - po podpisaniu CETA, formalności byłoby dużo mniej. Zaoszczędziłbym czas i pieniądze. Jeśli zaś chodzi o ceny, to początkowo możemy liczyć na obniżki.

- Kanada jest potentatem w produkcji żywności genetycznie przetworzonej. Polscy rolnicy twierdzą, że nie będą w stanie konkurować z Kanadyjczykami. Burzą się też ekolodzy.

- Ta sprawa jest mocno zideologizowana i nie jest prosta. Unijne prawo rzeczywiście jest bardzo restrykcyjne wobec produktów, które nie spełniają norm. Rolnicy nie powinni się bać zalewu rynku tymi produktami. Dość trudno jest wprowadzić żywność GMO do obrotu. I tak powinno być. Pamiętajmy jednak, że pewne procesy i tak się dzieją. Te produkty na naszych półkach już są. Ja osobiście nie boję się żywności zmodyfikowanej. Mamy z nią do czynienia od lat. Mało tego, wpłynęła ona na postęp agronomiczny i ograniczyła falę głodu na świecie.

- Niektórzy przyrównują CETA do NAFTA, umowy między USA, Kanadą i Meksykiem. Spowodowała ona wiele negatywnych skutków w Meksyku. Zwolniono rzeszę pracowników w rolnictwie. Czy my też możemy mieć takie obawy?

- Meksyk był na dużo niższym poziomie gospodarczym niż USA i Kanada. Umowa wymusiła podwyższenie wydajności pracy. Mówiąc prościej, wprowadzano maszyny zamiast pracowników. Taka jest cena postępu. Ostatecznie ta umowa - per saldo - gospodarce Meksyku dużo dała, chociaż koszty społeczne były spore. Poszukajmy innego porównania. Po roku 89 też pojawiały się głosy, że otwarcie gospodarki nas zrujnuje.

Początki były trudne, ale przecież skorzystaliśmy. Dziś jesteśmy w bardzo niepokojącym momencie historii. Państwa, ze względów politycznych, mają tendencję do zamykania się. Nie chcą kooperować. Spójrzmy, co dzieje się w Turcji, na Węgrzech. Mamy Brexit, Trumpa... No, nie jest ciekawie. Dlatego też każde otwarcie gospodarki jest dziś niezwykle istotne. To może być najważniejszy atut tej umowy.

- Zdania na temat CETA są bardzo podzielone również w środowisku akademickim. Pewna profesor mówi straszne rzeczy. Twierdzi np., że przez CETA polscy pracownicy masowo stracą pracę.

- Niestety, znam te wypowiedzi. I bardzo nad nimi ubolewam. Na umowie CETA być może chcą wypłynąć jakieś wątpliwe autorytety ekonomiczne, które wypowiadają się w sposób populistyczny. Bo niby gdzie stracą pracę ci Polacy? W Polsce? Czy przyjadą do nas Kanadyjczycy i nas wykoszą z przedsiębiorstw? A może w Wielkiej Brytanii stracą? Nie sądzę, żeby Kanadyjczycy nagle masowo przenosili się do Europy. Oczywiście, jakieś przetasowania na rynku pracy będą. Muszą być. Firmy kanadyjskie otworzą oddziały w Europie i być może przeniosą tu pracowników. Nie może być jednak mowy o masowym zjawisku. Większym zagrożeniem dla polskich pracowników w Wielkiej Brytanii jest dziś Brexit, a nie CETA.

- A co z produktami? Polski sadownik dostanie w kość?

- Jabłko z Nowej Zelandii kosztuje jakieś 8 zł za kilogram. I taka też może być cena owoców z Kanady. Polski sadownik sprzedaje je za złotówkę. Oczywiście, będą tacy, którzy mają ochotę na owoc zagraniczny. Większość jednak kupi polskie, tanie jabłko. Z pewnością podwyższy się konkurencyjność. Niektóre firmy będą musiały zwiększyć jakość produktów, co generuje koszty. Chcę jednak powiedzieć jasno: spokojnie, żadnej rewolucji nie będzie. Sceptycy twierdzą, że umowa spowoduje bankructwa firm. Ale one teraz też mają miejsce! Liberalizacja zmusza do wyższej efektywności procesów gospodarczych. Ktoś, kto jest mniej efektywny, traci. Takie są prawa ekonomii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rewolucji na rynku nie będzie [WIDEO] - Dziennik Polski

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki