Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przasnysz. To prawdziwy cud. Eryk zadziwił lekarzy. I przeżył

Renata Jasińska
Lekarze stwierdzili, że chłopiec urodzi się martwy. Eryk jednak żyje. Widzi, słyszy i mówi, ale rehabilitacja będzie mu potrzeba do końca życia.

Kiedy jeszcze byłam w ciąży, i leżałam w szpitalu w Warszawie, podeszło do mnie trzech lekarzy i oznajmili, że moje dziecko nie przeżyje. Poradzili, żeby nie kupować żadnych rzeczy dla dziecka, nawet kocyka, i zapytali czy oddamy serce naszego innemu dziecku. Chcieli tylko serce, bo twierdzili, że nasz nienarodzony synek, zdrowe ma tylko serce - opowiada Katarzyna Krzykowska, mama 1,5-rocznego Eryka.

Krzykowscy zgodzili się na ewentualną transplantację.

- Kiedy więc leżałam w sali, czekając na cesarskie cięcie, obok czekał zespół lekarzy gotowy do pobrania narządów. W szpitalu był również ksiądz, bo chcieliśmy jak najszybciej ochrzcić dziecko. Dostałam środki uspokajające i jeszcze wtedy lekarze rozmawiali ze mną, że niestety musimy się pożegnać z dzieckiem, bo Eryk nie będzie w stanie samodzielnie oddychać i że wolą mi go nie pokazywać, bo jest bardzo zdeformowany. Że lepiej będzie jak zapamiętam go takim, jakim go sobie go wyobrażałam - kontynuuje pani Katarzyna. - Proszę sobie więc wyobrazić w jakim byłam szoku, kiedy nagle usłyszałam płacz dziecka. W sali też zrobił się szum. Synka położyli mi na chwilę na piersi i zaraz go zabrali. Doktor, która robiła zabieg, szybko pobiegła skontaktować się z Centrum Zdrowia Dziecka, żeby załatwić Erykowi tam miejsce. Pamiętam, że gdy zadzwoniłam do męża, a byłam jeszcze na tych środkach uspokajających, to jedyne co byłam w stanie powiedzieć to, że on żyje...

Rodzice o tym, że ich dziecko będzie miało szereg wad wrodzonych dowiedzieli się w siódmym miesiącu ciąży. Lekarze od tego czasu nie dawali żadnej szansy, że chłopiec przeżyje.

- Mówili, że nie ma szans żeby samodzielnie oddychał, bo ma niewykształcone płuca. Nawet gdy chcieliśmy się starać o zastrzyki ze sterydów, żeby się płuca rozwinęły, to powiedzieli, że nie ma sensu, że już jest za późno na cokolwiek.

Eryk, wbrew bardzo złym rokowaniom, tuż po porodzie zaczął samodzielnie oddychać. Nie potrzebował do tego respiratora, ani żadnych dodatkowych urządzeń. Miał jednak wiele wad.

- Rozszczep kręgosłupa, przepuklinę oponowo-rdzeniową, niedowład kończyn, wodogłowie, przesunięcie móżdżku, pęcherz neurogenny - wylicza tata Eryka, Daniel. - W pierwszej dobie po porodzie przeszedł operację ratującą życie, zamknięcie tej przepukliny i ułożenie kręgosłupa. Potem wszczepiono mu zastawkę, która ma odprowadzać płyn z główki. Przez półtora miesiąca praktycznie nie można go było brać na ręce, nie można było go ubrać, bo na plecach miał dość dużą ranę. Był na morfinie więc tylko co jakiś czas się budził na chwilkę. Karmiony też był na początku tylko przez sondę, lekarze mówili, że nie będzie potrafił ssać, bo miał również zniekształcone podniebienie - tłumaczy pan Daniel. - Ale któregoś razu pielęgniarka zaproponowała, by dać mu butelkę z mlekiem i zobaczyć jak zareaguje. I udało się. Eryk zaczął ssać, więc mógł być karmiony naturalnie. Zaczął przybierać na wadze, stawał się coraz silniejszy.

Rodzice, jak zapewniają, w CZD uzyskali od razu bardzo fachową opiekę. Pod swoje skrzydła wzięli ich najlepsi specjaliści, a i tych Eryk co chwilę zaskakiwał.

- Mówili nam, że nawet jak przeżył, to nie będzie słyszał, nie będzie widział albo mówił, że musi być jakieś uszkodzenie. Eryk widzi, słyszy bardzo dobrze i mówi też nam bardzo fajnie - ze wzruszeniem w oczach opowiada mama chłopca.

- Teraz był na kontroli u urologa i okazało się, że nerki pracują mu w 100 proc. To też było zaskoczeniem, wziąwszy pod uwagę, że jest cewnikowany. Mierzymy obwód główki ze względu na wodogłowie i też słyszymy dobrą wiadomość, że synek mieści się w normie wiekowej, że zwykle dzieci z wodogłowiem mają o 5-6 cm główkę większą. Straszyli nas, że będzie się bał wychodzić do ludzi, że będzie nieufny i tu też nie ma żadnych problemów. Eryk jest bardzo kontaktowy. Na spacerze wszystkich po kolei pozdrawia - wymieniają rodzice, którzy po tak złych rokowaniach lekarzy, nie mogą się nacieszyć z każdej kolejnej dobrej wiadomości.

Niezwykłych momentów w życiu Eryka jest o wiele więcej.

- Jak jeszcze byłam w ciąży i już wiedzieliśmy, że jest źle, chodził akurat ksiądz po kolędzie - wraca do wspomnień mama Eryka. - Powiedział nam wtedy, żeby się nie martwić, że wszystko będzie dobrze i spytał czy może pobłogosławić dziecko. I zgodziłam się, choć sceptycznie do tego podeszłam. I potem już jak byliśmy w Przasnyszu, któregoś razu szliśmy z mężem sami i spotkaliśmy przypadkiem tego księdza. I on wtedy do nas podszedł i tak pewnie powiedział „Żyje , prawda?”. Zdziwiłam się wtedy bardzo, że w ogóle nas zapamiętał, bo nie był już wówczas w parafii, a poza tym jeszcze niewiele osób wiedziało co nam się przydarzyło.

W tej chwili Eryk wymaga codziennej rehabilitacji.

- Rehabilitacja będzie mu potrzeba do końca życia - mówi pani Katarzyna - A rehabilitowany jest od początku. Już w CZD przychodziła wolontariuszka i Eryka masowała. Pamiętam, że zawsze mówiła, że ten chłopak nas jeszcze zadziwi. Tutaj w Przasnyszu skontaktowaliśmy się z poradnią „Aga”, ale niestety przysługuje tylko 1,5 h tygodniowo. Więc dzielimy to na dwa dni po 45 min. W pozostałe dni pani rehabilitantka przychodzi do nas prywatnie.

Rodzice nie mają wątpliwości, że dobry stan Eryka jest w dużej mierze zasługą właśnie rehabilitacji. Chłopiec zrobił ogromne postępy. W tej chwili samodzielnie siedzi i potrafi sam przemieszczać się po podłodze, odpychając się rączkami.

- Oklejamy mu stópki i masujemy i też mu się już prostują. Miał planowaną operację, ale na wizycie u ortopedy okazało się, że już nie potrzeba. Sami też pracujemy z Erykiem codziennie, nauczyliśmy się co powinniśmy robić, więc nawet czasem w trakcie zabawy przemycamy mu jakieś ćwiczenia - wyjaśniają.

Rodzice robią teraz wszystko co w ich mocy, by Eryk w przyszłości mógł funkcjonować samodzielnie.

- Teraz nie zastanawiamy się już dlaczego Eryk, dlaczego nasz synek. Co się stało, skoro starsza córka jest zupełnie zdrowa. Teraz robimy wszystko, by w życiu było mu łatwiej. Uczymy się razem z nim, rehabilitujemy, jeździmy do lekarzy, kontrolujemy, badamy i stosujemy się do wszystkich zaleceń. Tylko w złe zapowiedzi już do końca nie wierzymy - mówi mama Eryka.

Ograniczeniem są tylko finanse. Sama rehabilitacja to już koszt ponad 1000 zł miesięcznie. Do tego dochodzą leki i wyjazdy do lekarzy.

- Nie na wszystko starcza - przyznają. - Do tego sprzęt do rehabilitacji jest strasznie drogi. Czasem rehabilitantka nam podpowie co można kupić w zamian tańszego, więc nie wszystkie przyrządy mamy jakieś profesjonalne. Powinniśmy mieć specjalistyczną spacerówkę, ale według NFZ taka należy się dzieciom dopiero od trzeciego roku życia. Kupiliśmy więc zwykłą i teraz myślimy żeby wkładkę do wózka chociaż kupić. Poza tym raczej skłaniamy się ku temu by Eryk jak najwcześniej miał wózek inwalidzki, by jak najszybciej się przyzwyczaił i uczył się z niego korzystać. Są takie dla malutkich dzieci. Do wózków też potem jest dofinansowanie, ale trzeba mieć wkład własny.

- Medycyna rozwija się coraz bardziej. My będziemy walczyć o to, żeby nasz synek był w życiu jak najbardziej samodzielny, a kto wie, może stanie jeszcze na nogi - mówią rodzice.

Eryk jest podopiecznym Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. Wpłaty należy kierować na konto fundacji 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 koniecznie z dopiskiem „26682 Krzykowski Eryk darowizna na pomoc i ochronę życia”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki