Wielu w nich wypisuje recepty na nowych drukach. Nie ma na nich rubryki, w której wpisuje się numer oddziału NFZ, czyli potwierdzenia, że pacjent jest ubezpieczony.
- My na razie tych druków nie używamy - mówi Danuta Garbacka-Makowiecka. wiceprezes Mazowieckiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia (należącego do Porozumienia Zielonogórskiego - przyp. red.), zrzeszającego lekarzy rodzinnych i specjalistów. - Nasz protest jest w początkowej fazie. W każdej chwili jego forma może się jednak zaostrzyć.
Obecnie wielu lekarzy skrupulatnie wypełnia zalecenia NFZ i Ministerstwa Zdrowia.
Dokładnie sprawdzają dowody ubezpieczenia pacjentów. Trzymają się skrupulatnie tzw. charakterystyk produktów leczniczych.
- Te charakterystyki leków bardzo często są nieaktualne. Niektóre powstały nawet dziesięć lat temu - mówi wiceprezes Garbacka-Makowiecka. - Często jest tak, że dany lek jest skuteczny na chorobę, której producent nie ujął w ulotce. My o tym wiemy i taki lek przepisujemy. Ale teraz pacjent nie może go dostać z refundacją. Musi uiścić 100 procent odpłatności. Taka sytuacja często dotyczy dzieci i kobiet w ciąży. Dlatego jednym z naszych postulatów jest to, byśmy mogli wypisywać leki z refundacją, powołując się na wskazania kliniczne, a nie na charakterystyki leków.
Podobnie absurdalne wymogi NFZ ma w przypadku chorych przewlekle, leczonych w poradniach specjalistycznych. Danuta Garbacka-Makowiecka jako lekarz rodzinny spotyka się z takimi przypadkami na co dzień.
- Jeśli mam pod opieką pacjenta chorego przewlekle i wypisuję mu leki z refundacją, muszę dostać z poradni specjalistycznej odpowiedź o jego chorobie. Takie zaświadczenie obowiązuje rok. Powiedzmy, że jego ważność kończy się w czerwcu. W lipcu nie mogę już wypisać pacjentowi leku z refundacją - wyjaśnia D. Garbacka-Makowiecka, skarżąc się: - Zrobiono z nas lekarzy urzędników. Lekarz powinien zbadać pacjenta postawić diagnozę i zaordynować odpowiednie leki. Reszta powinna należeć do płatnika.
Lekarze mogą zostać ukarani nawet za niewyraźnie wypisaną receptę, za nie postawienie krzyżyka w odpowiednim miejscu, itp.
- Błędem może być wszystko - mówi Garbacka-Makowiecka. - Za każdy trzeba zapłacić 200 złotych. Powiedzmy, że błąd pojawi się w co setnej recepcie. Mając około 3 tysięcy pacjentów pod opieką, lekarz będzie musiał zapłacić miesięcznie 4 tysiące złotych kary. Proszę mi pokazać urzędnika, który został ukarany za zrobienie pomyłki w dokumentach.
Karanie za błędy nie dziwi za to farmaceutów.
- My za błędy jesteśmy karani przez NFZ już od dawna - mówi Anna Pietras, właścicielka apteki "Na Gorbatowa".
Zdaniem farmaceutki obecny protest ma niewielki zasięg.
- Zdecydowana większość recept, które otrzymujemy do realizacji, jest wypisana prawidłowo - mówi. - Pacjenci dopytują się u nas o przebieg protestu, ale jak na razie się nie skarżą.
Dziś lekarze zawiesili swój protest. Ciągle jednak będą się starać o zmiany w przepisach dotyczących wypisywania leków refundowanych.
Jak przebiega protest w ostrołęckim szpitalu? O tym przeczytasz w papierowym wydaniu TO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?