Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawda o zaginięciach: Zgłoszenia są przeważnie pochopne

M. Bubrzycki
W poszukiwania zaangażowanych jest zazwyczaj wielu policjantów
W poszukiwania zaangażowanych jest zazwyczaj wielu policjantów M. Bubrzycki
Od początku roku ostrowska policja przyjęła 13 zgłoszeń o zaginięciach, w żadnym przypadku nie było potrzeby zgłaszania

11 października około godziny 14 na policję zatelefonowała mieszkanka Broku.

- Podczas grzybobrania w lesie niedaleko Broku zaginął mój mąż - poinformowała dyżurnego. - Rozdzieliliśmy się w lesie, mieliśmy spotkać się w umówionym miejscu, ale nie zjawił się. Nie ma komórki, więc nie mogę się z nim skontaktować. Boję się o niego, bo choruje na cukrzycę. Proszę o pomoc!

Ponieważ chodziło o chorego, więc - tak, jak w przypadku dzieci i osób w podeszłym wieku - wszystkich wolnych policjantów skierowano od razu do Broku. Pojechali także ci, którzy mieli w tym czasie inne zajęcia. Zawiadomiono też straż pożarną.

Wieść o zaginionym grzybiarzu szybko rozeszła się po Broku. Kiedy poszukiwania trwały w najlepsze, jedna z mieszkanek Broku zauważyła - około 100 metrów od domu zaginionego - rower oparty o płot. Jej uwagę zwróciło, że na rowerze był pojemnik z grzybami.

- Okazało się, że w pobliskim budynku był poszukiwany sześćdziesięciolatek, siedział z kolegami i pił alkohol - mówi insp. Andrzej Choromański, komendant powiatowy policji. - Był bardzo zdziwiony, że ktoś go szuka. Wkrótce poszukiwania zostały przerwane. Gdyby odnalazł się pół godziny później, prawdopodobnie w stronę Broku leciałby już helikopter służący do poszukiwań. W akcję poszukiwań zaangażowanych było wielu policjantów i strażaków. Powinni w tym czasie wykonywać inne ważne obowiązki, ale oderwano ich od nich, bo wydawało się, że chodzi o poważną sprawę.

Sprawa - jak widać - nie była poważna. Żona grzybiarza zbyt pospiesznie zatelefonowała na policję. Mogło być nawet tak, że zanim poszukiwania zostały na dobre rozpoczęte, zaginiony już opuścił las i był blisko domu relaksując się z kolegami.

W sezonie grzybowym zdarzają się inne zgłoszenia zaginięć w lesie. W ubiegłym roku grupa warszawiaków przyjechała na grzyby w okolice Wiśniewa. Zatelefonowali na policję, kiedy na miejscu zbiórki nie zjawił się starszy mężczyzna. Nie miał przy sobie telefonu komórkowego.

Z uwagi na wiek wszczęto poszukiwania i zaginiony odnalazł się. Faktycznie, zgubił się w lesie.

W tym przypadku akurat warto było zaangażować siły policyjne i strażackie, bo było zagrożenie dla zdrowia mężczyzny. Kilka lat temu, w tej samej okolicy, podczas grzybobrania zaginął inny mieszkaniec Warszawy. Wtedy także wszczęto poszukiwania, bo sprawa wydawała się poważna. Kiedy wydawało się, że nic to nie da, policja otrzymała informację, że zaginiony jest od dość dawna… w swoim mieszkaniu w Warszawie. Nikomu ze zgłaszających zaginięcie nie przyszło do głowy, żeby wpierw to sprawdzić.

Od początku roku ostrowska policja przyjęła 13 zgłoszeń o zaginięciach, w żadnym przypadku nie było potrzeby zgłaszania. W zeszłym roku były w sumie 32 sprawy poszukiwawcze, tylko w jednym przypadku - starszego grzybiarza z Warszawy - poszukiwania były uzasadnione.

- Widać z tych liczb, że w zdecydowanej większości przypadków zgłoszenia były pochopne - mówi komendant Andrzej Choromański. - Takie akcje poszukiwawcze bardzo nas absorbują i są kosztowne, dlatego przed powiadomieniem policji trzeba sprawdzić, czy osoba rzekomo zaginiona nie znajduje się w zupełnie innym miejscu. To bliscy najlepiej wiedzą, gdzie można przede wszystkim znaleźć zaginionego.

Więcej przeczytasz o tym w najbliższym papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki