Zostaliśmy z ręką w nocniku - mówi Andrzej Morawski
(fot. Fot. M. Uścińska)
Ostrowska Kama powstała w 1992 roku. Od samego początku firma zajmowała się wytwarzaniem materiałów i szyciu z nich ubrań, m. in. dla wojska, policji i innych służb mundurowych.
Kiedy Kama stanęła twardo na nogach, pojawiła się możliwość zwiększenia zatrudnienia. W 1997 powstała druga firma, Karlen, która wykonywała zlecenia Kamy. Pracownicy obu przedsiębiorstw korzystali z jednej hali: na pierwszą zmianę Kama, na drugą Karlen.
W Karlenie pracuje ponad 220 osób. Teraz, z powodu braku zamówień, wszyscy stracą pracę.
- Kiedy firma Kama się rozwijała, pojawiła się możliwość, aby zwiększyć zatrudnienie - tłumaczy Andrzej Morawski, prezes zarządu Kamy, a zarazem dyrektor firmy Karlen. - To wtedy pojawiła się koncepcja, żeby stworzyć drugą firmę. Tak się stało. Zatrudniliśmy kolejnych ludzi.
Chodziło o możliwość zwiększenia produkcji: Kama pracowała na jedną zmianę, a Karlen na drugą. Już po półtora roku firma Karlen dała pracę około 250 osobom - przede wszystkim kobietom.
Jak mówi Morawski, problemy zaczęły się wraz z pojawieniem się kryzysu. Zmusił on rząd do szukania oszczędności, co odbiło się na Kamie. Firma nie dostała zamówień, które pozwoliłyby utrzymać firmę Karlen.
- Na początku grudnia dostaliśmy informację, że zamówień nie będzie - mówi Andrzej Morawski. - Do tej pory, kiedy współpraca z MON, policją, strażą graniczną, a nawet BOR i innymi służbami, była ustabilizowana, informację o tym, kiedy odbędą się przetargi, dostawaliśmy pod koniec roku, w grudniu. Tym razem dostaliśmy pismo, że w tym roku zamówień nie będzie, bo minister obrony narodowej uznał, że nie mamy wrogów, wojsko nie jest potrzebne, więc mundury też.
W grudniu odbyło się spotkanie udziałowców firmy, a po świętach zapadła decyzja, że trzeba postawić Karlen w stan upadłości. Wspólnicy doszli do wniosku, że nie chcą kontynuować działalności, bo utrzymanie wszystkich pracowników kosztuje ok. 0,5 mln zł miesięcznie. A z powodu braku zamówień, nie ma dla nich pracy.
- Zostaliśmy z ręką w nocniku - mówi Morawski. - To było dla nas zaskoczenie. Zawsze były jakieś zamówienia: mniejsze lub większe, w porównaniu z poprzednimi latami było ich coraz mniej, a teraz jest praktycznie zero.
Według prezesa Morawskiego, decyzja rządu jest nieodpowiedzialna. Szukanie oszczędności może doprowadzić do upadku ostatnich już w kraju firm, które zajmują się szyciem umundurowania dla wojska.
- Została tylko jedna firma w Polsce, która robi materiał z kamuflażem - mówi Morawski. - A firm, które szyją dla wojska i stają do przetargów, zostało cztery. Są w takiej samej sytuacji jak my, albo jeszcze gorszej.
Prezes pokazuje kilka artykułów prasowych, w których żąda się odwołania ministra Bogdana Klicha z powodu kontrowersji wokół przetargów.
A co z Kamą? W przeciwieństwie do przedsiębiorstwa Karlen, Kama posiada majątek własny i nawet bez dużych zamówień przetrwa ten rok. Ale jeśli sytuacja się powtórzy i za rok znów nie będzie przetargów, firma-matka podzieli los upadającej w tej chwili córki.
Więcej na ten temat przeczytacie w papierowym wydaniu ostrowskim TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?