Ksiądz Janusz Stepnowski urodził się 11 lipca 1958. Ukończył Szkołę Podstawową nr 2 w Ostrołęce. Co ciekawe, po niej nie wybrał "ogólniaka" tylko szkołę zawodową. Najpierw w zawodówce kształcił się na kierowcę, potem skończył Technikum Mechaniczne (specjalność obróbka skrawaniem) w Zespole Szkół Zawodowych nr 2 w Ostrołęce.
- Czyli fach w ręku ma - śmieje się ojciec biskupa łomżyńskiego, Alfred Stepnowski.
Egzamin maturalny przyszły ksiądz zdał w 1979 roku. W szkole średniej dojrzało w nim powołanie kapłańskie. Szwagier księdza Stepnowskiego, Andrzej Szabłowski, który chodził do tej samej szkoły, nie ma wątpliwości, że stało się to w dużej mierze za sprawą ówczesnego katechety dzisiejszego biskupa, pallotyna księdza Eugeniusza Leśniaka.
- Janusz też chciał początkowo wstąpić do zakonu pallotynów - wspomina mama, Stefania Stepnowska. - Przyznam, że ten pomysł nie do końca mi się podobał. Jak to mama, chciałam mieć syna bliżej. Poza tym pallotyni to zakon misyjny, bałam się, że poślą go gdzieś w świat, dlatego doradzałam mu raczej seminarium w Łomży.
Tymczasem jednak młody seminarzysta długo miejsca w Łomży nie zagrzał. W październiku rozpoczął naukę w seminarium, a już miesiąc później był… w koszarach. W tamtych latach bowiem studiowanie w Wyższym Seminarium Duchownym, w odróżnieniu od zwykłych studiów, nie zwalniało z obowiązku służby wojskowej.
Opatrzność czuwała jednak nad przyszłym biskupem. Zamiast planowych dwóch lat, normalnego wówczas wymiaru zasadniczej służby wojskowej, "w kamaszach" spędził tylko kilka miesięcy. W 1980 roku, na skutek porozumienia władz z kościołem, jednostkę rozwiązano, a seminarzyści, wśród nich Janusz Stepnowski, wrócili do szkół.
Mimo półrocznego pobytu w wojsku, dzisiejszy biskup seminarium ukończył w terminie i w 1985 roku otrzymał święcenia kapłańskie.
Od 1989 roku pracuje w Watykanie. Wszyscy najbliżsi skromność podkreślają, jako główną cechę nowego biskupa łomżyńskiego. Skromność i konsekwencję. Jego mama nazywa rzeczy po imieniu.
- Uparty zawsze był - śmieje się. - Przy tym bardzo ambitny i pracowity. I dokładny. Pamiętam, jak był małym chłopcem i mówił pacierz, to jak się gdzieś pomylił, musiał zaczynać od początku. Mówiłam mu, że można się pomylić, a on: "Nie!". Tyle razy zaczynał aż powiedział cały pacierz bez żadnego błędu.
A siostra dzieli się jeszcze innym wspomnieniem z dzieciństwa. Niezbyt "kanonicznym", ale kilkuletniemu wówczas przyszłemu biskupowi z pewnością zostało już to darowane.
- Pamiętam, że jak z siostrą bawiłyśmy się lalkami, to Janusz je chrzcił. Wszystkie nasze lalki musiały być ochrzczone - śmieje się.
A tata księdza Stepnowskiego, jak to tata, chwali syna za jeszcze inną cechę.
- Pracy nigdy się nie bał i nie boi - mówi Alfred Stepnowski. - Zresztą nawet w tym roku jak był na wakacje w domu, to jak zawsze przygotował nam drzewo na zimę. Zawsze w lato robimy przecinkę w naszym lesie i Janusz rąbie te drzewo przez dwa tygodnie. Na całą zimę. To już takie jego zadanie.
Mama biskupa nominata ma inne zmartwienie.
- A gdzie on teraz będzie biegał w tej Łomży? - zastanawia się.
Bo trzeba wiedzieć, że biskup Stepnowski, co zresztą doskonale widać po sylwetce, to zapalony sportowiec.
- Świetnie pływa, chodzi po górach, no i biega. Z tego co wiem, to ma na swoim koncie nawet maratony - mówi szwagier księdza Stepnowskiego.
Zdjęcia pochodzą z archiwum rodziny Stepnowskich. Za ich udostępnienie dziękujemy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?