Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poufnie donoszę, panie naczelniku…

cbrzuzy
Najczęściej donoszą na siebie nawzajem sąsiedzi i członkowie rodzin. Do wyszkowskiego Urzędu Skarbowego wpływają tygodniowo średnio cztery anonimy. Ludzie donoszą o zatrudnionych na czarno, majątkach, które budzą ich zainteresowanie, bo pojawiły się znienacka. Wszystko wskazuje na to, że ludzie donoszą bardziej z zazdrości, niż z obywatelskiego obowiązku.

Dokąd się donosi

Zdecydowanie najwięcej anonimów dociera do Urzędu Skarbowego. Nieco mniej do Powiatowego Urzędu Pracy, na policję, do straży miejskiej. Ludzie piszą na siebie anonimy od lat. Ci, do których są adresowane, sprawdzają anonimowe informacje, ale traktują je z pewną rezerwą. Ludzie donosili na siebie od niepamiętnych czasów. W powojennej Polsce donosy były codziennością - a to że sąsiad ma rodzinę w Ameryce, że ktoś drzewo z lasu ukradł, albo pokątnie sprzedaje wódkę, czy prąd kradnie. O tym, że syna ochrzcił albo świnie bije i mięsem handluje. Często ci, którzy donosili, sami prawo łamali, a donosili po to, żeby odwrócić od siebie uwagę. Bywało, że ludzie dokładnie wiedzieli, kto donosi: do sekretarza partyjnego, na milicję, do urzędu gminy. Dziś nadal na siebie donoszą, nadal najwięcej sąsiedzi i członkowie rodzin. I chyba także z tych samych pobudek - niechęci, urazy, kłótni, zazdrości - nie zaś z obywatelskiego obowiązku i poczucia przyzwoitości. Ci, którzy się tymi zasadami kierują, zwykle mają odwagę, by się podpisać pod informacją o przestępstwie czy nieprawidłowościach.

Synowa na teścia, matka na córkę

- Anonimy traktujemy jak informacje, które trzeba sprawdzić - mówi naczelnik Urzędu Skarbowego Szczepan Brzozowski. - Podchodzimy do nich różnie, w zależności od zawartych w nich informacji. Bywa, że w ogóle nie wszczynamy postępowania, bo przecież takie postępowanie kosztuje. Jeśli w anonimie czytamy, że czyjaś teściowa, pomagając na weselu u znajomych, coś tam zarobiła i pewnie nie odprowadziła podatku, to w takim wypadku nie ma sensu wszczynać postępowania, bo nawet gdyby tak było i ta kobieta zarobiłaby w ten sposób jakieś pieniądze, to raczej nie przekroczyłyby one dwóch i pół tysiąca złotych, a taka kwota jest u nas wolna od podatku. Jeśli z anonimu wprost wynika, że jest tylko wynikiem czyjejś zawiści i złości, urzędnicy podchodzą do niego z rezerwą. Średnio co dziesiąty anonim przyczynia się do ustalenia jakichś nieprawidłowości, ale nie są to jakieś grube sprawy. - Nie było przypadku, aby anonimowe informacje przyczyniły się do ujawnienia jakiejś dużej gospodarczej afery - twierdzi naczelnik US. - Anonimy to raczej porachunki między sąsiadami, rodziną. Co szósty wpływający do nas anonim to sprawa rodzinna. Bywa tak, że matka donosi na córkę, synowa na teścia. Mieliśmy anonimy, w których czytaliśmy, że czyjaś córka z zięciem kupiła samochód, żeby zainteresować się, skąd na to wzięła pieniądze. Najczęściej donosy dotyczą majątku, który się komuś nagle pojawił, albo zatrudniania na czarno. Te ostatnie sprawy kierowane są do Powiatowego Urzędu Pracy. Bywa też często, że anonimy nie są zgodne z prawdą. - Jeden z takich anonimów sprawdziliśmy i okazało się, że człowiek, który posądzony był o niezapłacenie podatku dochodowego, w rzeczywistości go uiścił. Zwykła sąsiedzka zawiść spowodowała ten donos. Dotarliśmy nawet do autora tego anonimu. Wypada nam wierzyć, że ludzie donoszą z pozytywnych pobudek. Obawiam się jednak, że prawda jest inna i kieruje nimi przede wszystkim zawiść i wzajemne urazy - mówi naczelnik. Wieloletnie jego doświadczenie pracy w urzędzie skarbowym dowodzi, że anonimy pozostają nieśmiertelne, chociaż dotyczą coraz bardziej błahych spraw. - Są także inne formy donosu - bywa, ze osobiście pojawiają się u nas ludzie, którzy nie chcą podać swoich personaliów, informują nas o ich zdaniem zaistniałych nieprawidłowościach. Zdecydowana większość wszystkich donosów to sprawy rodzinne i sąsiedzkie - uważa naczelnik Brzozowski.

Donoszą na pracę na czarno

Podobnego zdania jest kierownik Powiatowego Urzędu Pracy Witold Chmiel. Urzędem kieruje od 27 lipca, ale już w tym czasie na jego biurku pojawiło się co najmniej kilka anonimów. Pamięta dokładnie trzy ostatnie - wszystkie dotyczyły pracy na czarno i wszystkie pozostawały w gronie rodzinno-sąsiedzkim. - Z ich treści jasno wynika, że autorami są osoby bliskie tym, których dotyczą - mówi Witold Chmiel. Liczba wpływających do nas anonimów nie jest aż tak duża, bowiem my nie mamy uprawnień kontrolnych. Posiada je Wojewódzki Urząd Pracy w Warszawie i jeśli z treści anonimu wynika jakaś konkretna sprawa, tam właśnie je przesyłamy. Bywa również, że jeśli to możliwe, wzywamy i sprawdzamy wymienione w anonimach osoby. Podchodzimy jednak do takich informacji z dużą rezerwą, choć oczywiście ich nie lekceważymy. Także zdaniem Witolda Chmiela autorami anonimów nie kieruje wcale troska o publiczne dobro, ale prywatne animozje. W ten sposób chcą się zemścić na tych, którzy zaleźli im za skórę, albo którym zazdroszczą.

Policji pomagają bardzo rzadko

Rzadkością są natomiast anonimowe informacje na policji. Wszystkie są jednak szczegółowo sprawdzane. - Naprawdę bardzo rzadko zdarza się, aby ktoś anonimowo informował nas o jakimś zaistniałym przestępstwie. To pojedyncze przypadki. Także bardzo rzadko ludzie odpowiadają na nasze prośby o informacje, także anonimowe, w prowadzonych postępowaniach - mówi oficer prasowa komendy powiatowej nadkom. Anna Jaworska. Ostatnio policja zwracała się do mieszkańców z prośbą o informacje na temat znalezienia w pociągu pięciodniowego noworodka. Nikt się nie odezwał, nawet anonimowo. Może rzeczywiście nikt nic nie wiedział. Ale bywa także, że policja poszukuje świadków wypadku czy innych zdarzeń i prosi o również anonimowe sygnały. Wtedy także zdarzają się one sporadycznie. Dla policji anonim może być tylko wskazówką w prowadzonym postępowaniu. Nie ma żadnej wartości dowodowej.

Wylane szambo i ujadający pies

Także stosunkowo rzadko, ale jednak kierowane sa anonimy do straży miejskiej. Dotyczą zwykle sąsiedzkich i rodzinnych sporów - szamba wylewającego się na posesję sąsiada, ujadającego czy niezabezpieczonego odpowiednio psa itp. - Niewiele jest tych anonimów, kilka czy kilkanaście w ciągu roku - wspomina zastępca komendanta wyszkowskiej straży miejskiej Wojciech Bulikowski. I można się z nich domyślić, że autorami są bliscy, rodzina, sąsiedzi tych, na których donoszą. To zwykle bardzo błahe sprawy. Chyba w ubiegłym roku mieliśmy donos na sąsiada i jego śmierdzące szambo. Gdy nie ma się odwagi wprost sąsiadowi powiedzieć, że coś nam przeszkadza, pisze się na niego anonim. - To są trudne sprawy, bo możemy je traktować tylko jako sygnał, a często w toku jego sprawdzania z braku świadków nic nie można ustalić ani udowodnić. A gdy informacja nie jest podpisana, nie wiadomo, gdzie i jak szukać jej autora, by na przykład zaświadczył o czymś w sądzie - mówi Wojciech Bulikowski. Donosicielstwo niezmiennie budzi społeczną odrazę. Nawet jeśli ostateczny cel okaże się osiągnięty, a nieprawidłowości zlikwidowane. To motywacja donosiciela (zawiść, chęć zaszkodzenia komuś) przekreśla szlachetność całego przedsięwzięcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki