Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzeba 160 tys. zł na operację, która ma szansę uratować życie 3-letniego Kamila

ada
Trzyletni Kamil Berkowski, aby żyć, musi jak najszybciej przejść operację serca, trzecią w swym krótkim życiu. Jego adopcyjni rodzice, Olga i Adam, od początku nie zważali na trudności i podjęli walkę… najpierw o Kamila, potem o jego zdrowie, a teraz być może życie.

W krótkim czasie muszą zebrać ponad 160 tys. zł na operację w Niemczech. Okazali chłopcu ogromne serce, gdy nie było przy nim nikogo. Dziś walczą o jego coraz słabsze serduszko, na szczęście mając wokół siebie wielu przyjaciół

Przy łóżeczku chłopca nikogo nie było

Ta historia zaczęła się w szpitalnej sali… Od przypadku, od zrządzenia losu, ktoś powie od szczęścia w nieszczęściu… Siostra Olgi już w czasie ciąży dowiedziała się, że jej syn ma wadę serca. Antek urodził się we wrześniu 2013 roku z sercem jednokomorowym. Przeszedł operację w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Adam i Olga często odwiedzali siostrzeńca w szpitalu. Pewnego dnia na tę samą salę trafił Kamil, przywieziony z domu pomocy opieki społecznej, gdzie zajmowały się nim siostry zakonne. Ciężko chorego Kamila zostawili w szpitalu rodzice zaraz po urodzeniu. Nie chciały go domy dziecka ani rodziny zastępcze. Kamil, podobnie jak Antek, przyszedł na świat z sercem jednokomorowym. Po urodzeniu przeszedł pierwszą z trzech koniecznych przy tej wadzie operacji. Do Centrum Zdrowia Dziecka przyjechał na drugą operację (zespolenie Glenna). Wtedy to właśnie spotkał na swojej drodze Adama i Olgę.

- Na oddziale kardiologii, na którym leżał nasz siostrzeniec, przy łóżku każdego dziecka był rodzic. Łóżko Kamila, przy którym nie było nikogo, było po prostu przerażające. My i nasi bliscy opiekowaliśmy się nim i widzieliśmy, jak bardzo on tego potrzebuje, jaki ma deficyt miłości, czułości i troski - wspomina wyszkowianin Adam Berkowski.

- Nie mieliśmy jeszcze wtedy własnego dziecka - mówi - marzyliśmy o nim od dwóch lat. Czuliśmy, że los nieprzypadkowo połączył nas z Kamilem. Pokochaliśmy go bardzo szybko. Od początku było dla nas jasne, że go tak w tym szpitalu, samemu sobie, nie zostawimy.

Pierwsze formalności, pierwsze odwiedziny w Ośrodku i… pierwsze święta Bożego Narodzenia spędzone razem. Kamil już pod koniec stycznia następnego roku zamieszkał z nowymi rodzicami, którzy od razu zajęli się jego leczeniem. Miał wtedy 10 miesięcy.

Zdecydowaliśmy się na walkę

Adoptując Kamila, Adam i Olga wiedzieli, na co się decydują. Już po urodzeniu był on dzieckiem bez większych rokowań. Ale okazał się na tyle silny, że pokonał wszelkie przeciwności losu, przeszedł jedną operację, potem drugą. Dzięki temu, jak również rehabilitacji i zajęciom wspomagającym, chłopiec nadrobił opóźnienia psychofizyczne. Ale nagle, z dnia na dzień, stan zdrowia Kamila zaczął się pogarszać.

- Podjęliśmy decyzję o adopcji Kamila wiedząc, jak ciężką ma wadę serca (pojedyncza komora serca, wspólny pień tętniczy) - mówi Adam.

- Byliśmy na wszystko przygotowani, bo poznaliśmy naszego synka w szpitalu. Wiedzieliśmy, że czeka go jeszcze jedna, bardzo poważna operacja na otwartym sercu i z pełną świadomością zdecydowaliśmy się na walkę o jego zdrowie. Wiedzieliśmy, że już czas na trzecią operację serca - od ostatniej minęło 2,5 roku - ale lekarze w Warszawie uśpili trochę naszą czujność, twierdząc, że Kamil jest jeszcze za mały, że trzeba czekać, aż skończy 5,6 lat. Ale od kilku miesięcy Kamil zaczął gasnąć w oczach. Postępowała sinica, syn szybciej się męczył, miał obniżone saturacje.

Adam i Olga postanowili dłużej nie czekać. Udali się do szpitala w Gdańsku.

- Tam uświadomiono nam, że trzecia operacja (Fontana) powinna być wykonana u Kamila już rok temu i że jego organizm powoli nie ma siły walczyć, jest niedotleniony i postępują w nim nieodwracalne zmiany - mówi Adam.

Po wielu konsultacjach rodzice Kamila dowiedzieli się, że jedynie w Klinice Uniwersyteckiej w Münster (Niemcy) wykonuje się takie operacje na bijącym sercu i śmiertelność dzieci jest znacznie mniejsza niż w Polsce. Ale operacja musi zostać wykonana jak najszybciej. A jej koszt to 37 500 euro, czyli ponad 160 tys. zł. Ta kwota przewyższa możliwości finansowe rodziców Kamila. Jednak zdecydowali się zrobić wszystko, aby ją zebrać i operować Kamila w Niemczech.

Nie chcemy, by znowu stała mu się krzywda

- Rozmawialiśmy z wieloma lekarzami, ale też z rodzicami, którzy mają tak samo chore dzieci jak my. Co nas przekonało do kliniki w Niemczech? To, że w Polsce takie operacje wykonuje się na sercu „zatrzymanym”, przy krążeniu pozaustrojowym, a więc przy użyciu takiej aparatury, która podłączana jest na czas operacji do układy krążenia pacjenta. Jest jeden krytyczny moment, od którego zależy życie dziecka - gdy serce musi na nowo zacząć bić w organizmie. Albo „ruszy”, albo konieczna jest reanimacja, która może trwać nawet dwie godziny. Ryzyko nieodwracalnych zmian, porażenia mózgowego, jest ogromne. W Niemczech prof. Malec wykonuje te operacje „na bijącym sercu” i to ryzyko jest znacząco wyeliminowane.

Liczy się jednak czas, aby na taki zabieg zwyczajnie nie było za późno. Adama i Olgę mobilizuje jeszcze jedno - spodziewają się dziecka, które ma przyjść na świat we wrześniu.

- Chcielibyśmy już wtedy cieszyć się dwójką zdrowych dzieci - mówi Adam.

Operacja, którą musi przejść Kamil, uratuje jego życie. Od wydolności organizmu będzie zależał dalszy stan zdrowia Kamila. Adam i Olga nawet nie biorą pod uwagę, że nie uda im się zebrać potrzebnej na zabieg i leczenie syna kwoty.

- Kamil nam zaufał i jako rodzice nie chcemy go zawieść. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, kiedy kolejny raz stanie mu się krzywda. Chcemy dla niego jak najlepiej, za wiele już w życiu wycierpiał. Tak wiele razem nadrobiliśmy, nie chcemy tego zaprzepaścić czy też poprzez odwlekanie decyzji o operacji w kraju doprowadzić do upośledzenia lub stracić go na zawsze - mówi Adam.

Ta historia zaczęła w szpitalnej sali… Tam też zakończy się - oby jak najszybciej. Wierzymy w to, razem z rodzicami Kamila, bowiem widzimy, jak wiele osób zaangażowało się już w pomoc chłopcu i jego rodzinie. Potrzeba jednak dalszego wsparcia. - Prosimy, przyłączcie się do naszej walki - apeluje Adam Berkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki