Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porzucili go pod płotem jak psa...

possowski
Tadeusz Fabijański spoczął obok ojca, na cmentarzu komunalnym w Ostrowi
Tadeusz Fabijański spoczął obok ojca, na cmentarzu komunalnym w Ostrowi
Ojciec zabrał niespełna 15-letniego syna na alkoholowe spotkanie. Gimnazjalista miał pobić tam na śmierć 46-letniego Stefana Tadeusza Fabijańskiego

Ten człowiek nie powinien umrzeć. Żyłby, gdyby kompani nie byli tak bezmyślni.
Matka Daniela chciałaby cofnąć czas.

- Gdybym mogła to zrobić, syn byłby z nami, a ten człowiek żyłby - mówi. - Ale nie wierzę, że on sam to zrobił.

Nie wierzy, choć słyszała, jak odpowiadał na pytania sędzi rodzinnej. Niespełna 15-letni Daniel B. przyznał się do pobicia 46-letniego Stefana Tadeusza Fabijańskiego. Powiedział, że sam bił i kopał nietrzeźwego mężczyznę.

Wziął go na wakacje
Tadeusz K. z Grabownicy Starej mieszka w niedużym murowanym domu w tzw. olszynach. Pracuje w Warszawie, a na weekendy przyjeżdża do domu. Na wakacje jego konkubina z dzieckiem pojechali do Irlandii, mieli wrócić pod koniec sierpnia. W sobotę, 20 sierpnia, Tadeusz K. był sam w domu. Przed wieczorem zjawili się koledzy z alkoholem.

W sumie było ich sześciu, a właściwie pięciu, bo Daniel nie ma jeszcze piętnastu lat, choć jest mocno wyrośnięty. Na imprezę poszedł z ojcem. Sylwester B. rozszedł się z żoną pięć lat temu, była małżonka mieszka z dziećmi u pewnego mężczyzny koło Wąsewa. Sylwester B. wziął natomiast obu synów (drugi ma 10 lat) na wakacje do Grabownicy.

- Synowie pojechali do ojca już w czerwcu - mówi Anna B. - Były mąż pracuje dorywczo, a mieszka z matką. Z tego, co syn opowiadał, czas spędzali nie tylko w Grabownicy, ale byli też na Mazurach. Nie mam pojęcia, dlaczego on go wziął wtedy ze sobą?

Daniel przebywał tej sobotniej nocy z ojcem i jego kolegami, ale nie pił, co w niedzielę nad ranem wykazał policyjny alkomat. Trzeźwy był także młody mężczyzna, który miał samochód i "robił" za kierowcę. Pozostali byli nietrzeźwi, a niektórzy nawet bardzo.

Odjechali, a on umierał
Nie wiadomo dokładnie, co się stało tej sobotniej nocy w domu Tadeusza K. Z tego, co mówią w Grabownicy, Tadeusz Fabijański (używał drugiego imienia) miał powiedzieć coś nie tak piętnastolatkowi, a wtedy Daniel się zdenerwował i rzucił na niego. Także Daniel B. mówił przed sędzią, że Tadeusz Fabijański sprowokował go.

Kiedy mężczyzna upadł, musiał być kopany po całym ciele, bo miał połamane żebra i poważne obrażenia wewnętrzne. Gdy uczestnicy imprezy zorientowali się, że nie jest z nim najlepiej, wsadzili go do samochodu i zawieźli pod dom. Wysadzili, czy raczej wypchnęli go za posesją, w którym mieszka z matką i starszym bratem.

- Oni go wyrzucili jak bydlaka - płacze matka zmarłego. - Nawet nie pod bramę, tylko dalej, koło tej drogi na pola.

Ciężko ranny mężczyzna osunął się na ziemię, a oni rozjechali się bądź rozeszli po domach i położyli się spać. W tym czasie Tadeusz Fabijański umierał.

Dostali zarzuty
W niedzielę rano znalazł go młody mężczyzna z Ostrowi. Przechodził właśnie szosą. Nawet nie wiedział, gdzie mieszka, ale brat Tadeusza Fabijańskiego był jednym z pierwszych, którzy dowiedzieli się o tym. Lekarz z karetki pogotowia stwierdził zgon 46-letniego mężczyzny. Niebawem w Grabownicy pojawili się policjanci. Dość szybko skompletowali uczestników imprezy w domu w olszynach. Czterech umieścili w policyjnym areszcie, Daniela przewieźli do policyjnej izby dziecka w Warszawie.

To właśnie Daniel przyznał się do pobicia Tadeusza Fabijańskiego. We wtorek sędzia rodzinny przedstawiła mu zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym i zadecydowała o umieszczeniu na dwa miesiące w ośrodku zamkniętym.

Pozostali czterej mężczyźni otrzymali zarzuty narażenia swego dobrego znajomego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz zacierania śladów. Są na wolności, pozostają pod dozorem policyjnym.

Nie pił, a bił
Mieszkańcy Grabownicy niewiele wiedzą na temat zdarzenia.

- Wcześniej niż zwykle położyłam się spać, bo na drugi dzień rano wyjeżdżałam - mówi sąsiadka Tadeusza K. - Późnym wieczorem wydawało mi się, że słyszę jakiś krzyk i ujadanie psów, ale nie wiem, czy miało to związek z tym zdarzeniem. W niedzielę dowiedziałam się, co się stało.

- Nic nie mogę na ten temat powiedzieć, bo po prostu nic nie wiem - mówi mieszkaniec Grabownicy. - Słyszałem, że pili, a potem się pobili.

- Straszna tragedia - twierdzi starszy mężczyzna. - Szkoda tego, co zginął, ale i szkoda chłopaka. Aż nie chce się wierzyć, że to on zrobił…

- To wszystko jakieś dziwne jest - mówi inny mieszkaniec. - Ojciec bierze syna na imprezę, syn nic nie pije, ale potem bije brutalnie jednego z uczestników. Potem, mimo że kierowca samochodu był trzeźwy, nikomu do głowy nie przyszło, żeby wezwać pomoc. Jakby im wszystkim rozumy poodbierało….

Myśli, że kogoś kryje
W niedzielę rano policjanci przyjechali także do Anny B. - matki Daniela. Powiedzieli, co się stało. Dała im ubrania syna i coś do picia.

- Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego, że syn coś takiego zrobi - mówi matka. - Nie mogę w to uwierzyć. On ma dobre serce i naprawdę musiał zostać mocno sprowokowany. Nie mówię, że on całkiem niewinny jest, ale myślę, że kogoś kryje. Mam nadzieję, że cała prawda wyjdzie na jaw.

Ma żal do byłego męża, że zabrał chłopaka na imprezę alkoholową. Rozmawiała z nim potem przez telefon. Mówił, że ma straszne wyrzuty sumienia.

- Bardzo tego żałuję - powiedział nam Sylwester B. - Może nie zabrałbym syna, gdybym nie był już pod wpływem alkoholu. Był tam alkohol i co się potem działo, zupełnie nie pamiętam. To było na podwórku, a ja byłem w domu. Nie pamiętam też, kto zawoził Tadka pod dom. Z nikim o tym potem nie rozmawiałem. Na pogrzebie nie byłem, bo nie wypadało iść.

- Gdybym wiedziała, że były mąż coś takiego zrobi, na piechotę poszłabym do Grabownicy i zabrała Daniela stamtąd - mówi Anna B.

Nie wie, gdzie dom
Daniel jest gimnazjalistą. Jeszcze na początku minionego roku szkolnego mieszkał u babci w Ostrowi i tam chodził do szkoły. Nie należał do wyróżniających się uczniów, zaczął opuszczać lekcje. Pojawiły się problemy z zachowaniem, chłopak trafił pod opiekę kuratora.

- Kazali nam go zabrać z tamtej szkoły - mówi matka Daniela.

Jesienią ubiegłego roku zamieszkał z matką i młodszym bratem, rozpoczął naukę w gimnazjum w Wąsewie. Dziś byłby uczniem trzeciej klasy, gdyby pod koniec wakacji zdał dwie poprawki. Wcześniej trafił do ośrodka zamkniętego dla młodocianych przestępców.

- W nowej szkole nie miał kolegów, czasem przyjeżdżali do niego koledzy z Ostrowi - mówi matka. - W sumie to on jeszcze dziecinny jest. Przeważnie siedział w domu, grał z młodszym bratem w różne gry. Z nauką było różnie. Jest obcy w nowej szkole i kiedy tylko ktoś pociął siedzenia w autobusie szkolnym, kierowca wskazał na niego. Rozprawa sądowa w tej sprawie wciąż trwa, ale on jest niewinny. Zażądaliśmy, żeby przesłuchać wszystkich uczniów, którzy jeżdżą tym autobusem razem z Danielem. To jest naprawdę dobry dzieciak: uczynny, wrażliwy.

W Grabownicy za bardzo go nie znają, bo jednak przebywał tu tylko w czasie wakacji.

- To prosta sprawa - mówi sąsiad tragicznie zmarłego, który też dobrze nie znał Daniela. - Chłopak pochodzi z rozbitej rodziny, nie miał dobrych wzorów. Ojciec pije, matka mieszka z innym. Raz tu, raz tam, sam nie wiedział, gdzie jego dom. Na dodatek ojciec bierze go ze sobą na libację! To się musiało źle skończyć.

Mógł żyć
Jednoznacznie negatywnie mieszkańcy Grabownicy oceniają jednak zwłaszcza to, że pobitego Tadeusza Fabijańskiego porzucono pod gołym niebem.

- To się w głowie nie mieści, bo potraktowali go jak psa - mówi oburzony mężczyzna. - Rozumiem, że mogli się bać odpowiedzialności. Ale przecież któryś z nich mógł zadzwonić po pogotowie.

- Jak oni mogli go tam zostawić! - denerwuje się kobieta w średnim wieku. - Gdyby zawieźli go do szpitala, albo wezwali pogotowie, na pewno żyłby.

Ma rację. Wyniki sekcji zwłok wykazały, że Tadeusz Fabijański ma obrażenia wewnętrzne, zwłaszcza w obrębie klatki piersiowej. Gdyby otrzymał pomoc lekarską wkrótce po pobiciu, z pewnością żyłby.

Nie może uwierzyć
Stefan Tadeusz F. nie miał żony ani dzieci. Od kilku lat był bezrobotny, ale wcześniej - przez szesnaście lat - pracował w ostrowskiej fabryce mebli. Pochowano go na cmentarzu komunalnym w Ostrowi Mazowieckiej. Spoczął w rodzinnym grobowcu, obok ojca, który zmarł pod koniec 2009 roku.

- Znałam go z czasów młodości, pamiętam go z zabaw tanecznych - mówi Anna B. - Nie wiem, co w takiej sytuacji można powiedzieć. Naprawdę współczuję jego rodzinie. Po prostu nie mogę uwierzyć, że mój syn przyczynił się do jego śmierci.

Daniel ukończy piętnaście lat w październiku. Matka ma nadzieję, że wszystko się do tej pory wyjaśni i urodziny obchodzić będą razem. Gdyby Daniel urodził się 20 sierpnia, albo wcześniej, dziś - tak jak dorosły - przebywałby w areszcie śledczym, a sądziłby go normalny sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki