Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżcie mi zbudować dom dla dzieci

Magda Mrozek
Po tragicznej śmierci męża, Marta Bubrowiecka została z dwójką dzieci w domu, z którego może w każdej chwili zostać eksmitowana. Z pomocą wielu życzliwych ludzi zaczęła budować własny, jednak zabrakło jej pieniędzy.

Marta Bubrowiecka z Nowej Wsi w gminie Brańszczyk sama wychowuje dwójkę małych dzieci. To właśnie dla trzyletniej Nikoli i siedmioletniego Piotrka nie waha się prosić o pomoc innych. Dla nich chce wybudować dom.

Do Urzędu Gminy w Brańszczyku, Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brańszczyku, kościoła w Porębie i Urzędu Miejskiego w Wyszkowie kobieta wystosowała apel o pomoc materialną.
Napisała: "Szanowni Państwo, zwracam się do Was z gorącą prośbą o udzielenie mi i moim dzieciom pomocy materialnej na miarę Waszych możliwości. Konkretnie chodzi mi o wsparcie materialne. Otóż pragnę wyjaśnić, że jestem samotną matką wychowującą dwoje małych dzieci, syn ma lat 7 a córka 3 latka. Mąż nie żyje. Z mieszkania, w którym mieszkam, chociaż trudno je nazwać domem, mam zasądzoną eksmisję. Postanowiłam wybudować niewielki domek, konkretnie 7,50 x 11,00 m z bardzo niskim poddaszem użytkowym, bez podpiwniczenia. Za pieniądze, które posiadałam, wybudowałam parter budynku wraz ze stropem. Dalej niby niewiele potrzeba, a jednak okazuje się, że dla mnie bardzo dużo. Dokonałam tego nie ja, ale dzięki grupie bardzo życzliwych mi ludzi, dla których bezdomność i ludzka bieda nie są obojętne. Pomogli mi ludzie wielkiego serca. Jestem im serdecznie za to wdzięczna. Jak wspomniałam, zabrakło mi środków finansowych na kontynuowanie budowy. Zwracam się więc do Państwa z gorącym apelem o wsparcie materialne bądź finansowe. Proszę mi wierzyć, że nie robię tego dla siebie. Błagam w imieniu moich małych dzieci. Ten dom jest dla mnie marzeniem. Na lokal socjalny nie mogę liczyć. Wiem, bo przez to przechodzę, co to bieda, bezradność i bezsilność. Czasami niewiele znaczy bardzo wiele. Dlatego proszę o pomoc. Czy jesteście Państwo gotowi pomóc nam, chociaż trochę?"

Marta Bubrowiecka chce swoim dzieciom dać dach nad głową i poczucie bezpieczeństwa. To drugie zostało zachwiane. Ponad rok temu jej mąż popełnił samobójstwo. Została sama z problemami i troskami dnia codziennego. Nie chce wracać pamięcią do tamtych tragicznych chwil. Najważniejsze, że się nie poddała. Jak sama mówi, pomogły jej w tym dzieci. Potrzebują jej opieki. Pani Marta mieszka nie w swoim domu, z którego grozi jej eksmisja. Stąd też jej walka o to, by jak najszybciej wybudować dom. Mieszka w budynku, który należał do teściowej i jej rodziny.

- Teściowa kupiła dom bez podpisania aktu notarialnego. Podpisali się na zwykłej kartce papieru. Teściowa myślała, że skoro zapłacone, to dom należy już do niej. Okazało się, że jest inaczej. Poza tym działkę kupiła nie od jej właściciela. Prawowity właściciel cztery lata temu założył sprawę o eksmisję, a teściowa o zasiedzenie. Sąd w tamtym roku odrzucił wniosek o zasiedzenie, bo brakowało do prawnego czasu 30 lat. Tylko czekać, aż sprawa o eksmisję zostanie odwieszona - opowiada nam Marta Bubrowiecka.

I zapewnia, że nie chce się awanturować o możliwość dalszego mieszkania w tym budynku. Rozumie, że sprawa z kupnem domu i działki jest zagmatwana. Poza tym budynek jest przedwojenny i ogrzewany piecami.
Kobieta mówi, że chce tylko jak najszybciej dokończyć budowę własnego domu.
- Dostałam działkę od siostry męża. Ze swoich pieniędzy, które jeszcze miałam, postawiłam dom na tyle, na ile było mnie stać. A teraz zabrakło mi pieniędzy. I co najważniejsze, potrzebuję ich na dach, który będzie sporo kosztował.

I dodaje zaraz, że nie pragnie luksusów.
- Wystarczy mi, że jeden pokój będzie gotowy. Tam wstawię piecyk i tyle. Chcę mieć swój kąt i miejsce dla dzieci. To dla mnie najważniejsze. Nie poddam się tak łatwo. Doszłam tak daleko, że nie zrezygnuję. Może znajdą się ludzie, którzy zechcą mi pomóc - ma nadzieję.
Już wiele osób pomogło pani Marcie.
- Zaczęło się od pana Sławomira Zyśka i postawienia fundamentu. Gdyby on tego nie zaczął, to prace pewno by nie ruszyły. Ludzie grosza ode mnie nie wzięli. Wszystko robili w odruchu serca, a ja zadbałam tylko o materiały. Sama nigdy nie byłabym w stanie tego zrobić. Teraz na działce stoi połówka domu i jestem im za to bardzo wdzięczna - kobieta nie kryje wzruszenia.

W budowę domu, jak mówi, zaangażowali się również: Daniel Łapiński, Wojtek Poplewski, Jerzy Ździech, Jan Burski i pan Adam. Właściciel działki, na której obecnie mieszka pani Marta, również jej pomógł. Podłączył prąd i wodę na nowej działce. Oparciem dla młodej wdowy jest też teściowa.
- Bardzo mi pomogła. Bardzo jej za to dziękuję. Tak, jak i rodzonej siostrze teściowej. Też mi dołożyła pieniędzy - wyjaśnia.
Pani Marta do listy darczyńców dolicza i kierownika budowy - Roberta Sarnackiego, który nie chciał ode niej pieniędzy i przekonał do napisania wspomnianego apelu.

Marta Bubrowiecka jest odważna. Przyznaje jednak, że decyzja o prośbie o pomoc nie była dla niej łatwa.
- Bardzo dużo o tym myślałam, rozmawiałam z panem Robertem. Przekonywał mnie, że jak nie spróbuję, to nikt sam z siebie do moich drzwi nie zapuka i nie pomoże. Dlatego podjęłam taką decyzję, bo nie mam wyjścia - mówi z determinacją. - Chciałabym jak najszybciej dokończyć budowę, przeprowadzić się do tego jednego pokoju i nie martwić się, że zostanę wyrzucona na bruk

Więcej w papierowym wydaniu GW.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki