Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policyjni negocjatorzy: „Trzymamy” w ręku czyjeś życie

Robert Majkowski
Środek nocy. Telefon od dyżurnego policji. Tu i tu młody mężczyzna chce popełnić samobójstwo. Tylko tyle. Trzeba jechać i zrobić wszystko, aby uniknąć najgorszego.

Nie wiadomo, kiedy wróci się z powrotem do domu, do łóżka. Może za kilka godzin, może za pół godziny… Nie wiadomo też, w jakim się wróci nastroju. Może reszta nocy będzie bezsenna… Już w drodze negocjator policyjny próbuje uzyskać jak najwięcej informacji. Telefony do rodziny, przyjaciół, znajomych. Pytania o wiek, pracę, sytuację rodziną, ale też o osobowość, możliwe przyczyny takiej dramatycznej decyzji… Jak najwięcej, choć ostrołęccy negocjatorzy przekonują, że wcale nie o ilość tu chodzi.

- Najważniejsza jest rzetelność informacji, tylko potwierdzone są wartościowe. Choć często bywa tak, że nic nie wiemy na temat danej osoby oprócz tego, gdzie się znajduje - opowiada funkcjonariusz policji w Ostrołęce, który jest negocjatorem.
W Komendzie Miejskiej Policji w Ostrołęce jest ich dwóch. To doświadczeni mundurowi. Jeden z 24-letnim stażem służby, drugi z 11-letnim. Negocjatorami nie zostali z polecenia służbowego. To był ich wybór, choć drogi do niego prowadzą różne.

- Często „trzymamy” w ręku czyjeś życie - opowiada jeden z nich. - Dlatego decyzja o zostaniu negocjatorem nie może być przypadkowa. Musi być przemyślana. Ja straciłem bliską osobę, która popełniła samobójstwo. To miało wpływ na to, że zostałem negocjatorem.

A teraz próbuje uratować przed samobójstwem innych.

- Na początku każdego wezwania jest stres. Jeśli ktoś myśli, że negocjator jedzie i bez problemu zaczyna rozmowę, to jest w dużym błędzie. A najtrudniejsze jest jej rozpoczęcie. W końcu chcemy, aby człowiek, który nas nie zna, widzi pierwszy raz na oczy, rozmawiał z nami otwarcie często o bardzo intymnych, prywatnych sprawach, problemach. Jednocześnie słyszymy często ciężkie, nieprzyjemne słowa od niego, nienadające się nawet do druku. Nie ma więc złotej odpowiedzi na pytanie jak rozpocząć rozmowę. Nie ma tu schematów. Najważniejsza jest umiejętność słuchania, bo negocjacje właściwie polegają na słuchaniu drugiej osoby. To zajmuje 90 proc. czasu.

Jak negocjacje przebiegają, nasi funkcjonariusze nie chcą mówić. Na takie tematy rozmawiają tylko z innymi negocjatorami, aby wymienić się doświadczeniami.

- Tak naprawdę jednak każda rozmowa jest inna - mówi krótko policjant. - Ale każda opiera się na prawdzie. Nie możemy pozwolić sobie na żadne kłamstwa, bo aby obronić jedno kłamstwo, musimy budować kolejne. A przecież gdyby ktoś wyczuł, że go okłamuję, nie chciałby ze mną dalej rozmawiać i mogłoby stać się najgorsze. Są takie sytuacje, że czujemy, że już się uda. To pułapka, która może spowodować rozkojarzenie, brak koncentracji. Tracimy główny wątek rozmowy i rozsypuje się wszystko, co próbowaliśmy z mozołem budować. Negocjacje kończymy tylko wtedy, kiedy osoba rezygnuje z próby samobójczej.

A dlaczego ludzie się na nią decydują? Motywacje są różne:

- Ciężka choroba, problemy rodzinne, finansowe, w pracy, ale też zawody miłosne - wylicza negocjator, nie wnikając w szczegóły. - Każda z moich negocjacji kończyła się jednak słowem dziękuję. W życiu zawodowym nie dostałem większej nagrody. Zmęczenie? Większe czuję po kilku godzinach negocjacji niż po 12-godzinnej, ciężkiej pracy fizycznej. Nasza praca jest męcząca: trzeba skupiać się na rozmowie, analizować wszystkie informacje i ich pilnować. Dlatego każdy z nas ma swój własny sposób na odreagowanie stresu. Ja spędzam czas z rodziną i uprawiam sport.

Najbardziej w pracy przeszkadza im… komentowanie. I te na miejscu zdarzenia, i te „w sieci”.

- Rzadko bywa tak, żeby na miejscu ktoś nie krzyczał - opowiada policjant. - Nasze komentarze, krzyki mogą być dodatkowymi motywatorami dla danej osoby. A wtedy możemy nawet odpowiadać za nakłanianie do samobójstwa. Ogromnym błędem jest też komentowanie takich wydarzeń w Internecie. Postawmy się w roli osoby, która utraciła bliskiego. Co może czuć, czytając wszystkie komentarze, gdy na podstawie skrawków informacji internauci chcą wyjaśnić czemu tak a nie inaczej się stało? I ocenić powód: czy był błahy, czy ważny? Skoro mieliśmy takie informacje, to czemu nie interweniowaliśmy w porę? Ważne natomiast, abyśmy w odpowiednim momencie sami stali się negocjatorami.

Chodzi o zwykłe wsłuchanie się w czyjeś problemy. Bez moralizatorstwa, dydaktyzmu, doradzania. Słuchanie do końca.

- Nie lekceważmy też tego, że ktoś wspomina nam o tym, że targnie się na swoje życie - dodaje funkcjonariusz. - Nawet 70-80 proc. osób, które popełniły samobójstwo, sygnalizowało wcześniej, że to zrobią. Jeśli z kolei my mamy problem i nie potrafimy sobie z nim poradzić, poszukajmy osoby, która z nami porozmawia na ten temat. Jeżeli nie możemy tego zrobić z rodzicami, przyjaciółmi, zadzwońmy na telefon zaufania pod nr tel.: 116 111. Możemy też skorzystać z pomocy Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Ostrołęce. Jego pracownicy są dostępni przez 24 godziny na dobę pod nr tel.: 506 029 478. Jednak im więcej rozmowy i słuchania będzie w naszych domach rodzinnych, w szkołach, tym mniejsze prawdopodobieństwo samobójstw.

W ubiegłym roku na terenie działania naszej komendy odnotowano więcej przypadków samobójstw niż zgonów z powodów wypadków drogowych.
2015 - 26 prób, 21 zgonów. 21 prób samobójczych mężczyzn, 5 - kobiet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki