Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak mieszkający w Szwecji od 37 lat: moje życie nie zmieniło się przez epidemię koronawirusa

Kazimierz Sikorski
Kazimierz Sikorski
JONATHAN NACKSTRAND/AFP/East News
Szwecja twardo idzie swoją drogą walki z koronawirusem. A polega ona na braku zakazów, pozostawania, jeśli ot możliwe, w domach i częste mycie rąk. Czy to wystarczy w walce z zarazą?

Świat robi co może, by ograniczyć rozprzestrzenianie się pandemii koronawirusa. Zakazy, restrykcje. Ale nie wszyscy tak robią. Całkiem odmienną drogę wybrała Szwecja.

-Tak naprawdę zmieniło się w moim życiu niewiele od chwili, kiedy pojawiła się epidemia. Gdyby spytano mnie już o zmiany, to największa jest taka, że w mojej okolicy panuje teraz cisza, choć jeszcze nie tak dawno co kilka minut przelatywały nam moim domem samoloty, kierujące się stolicy Szwecji- mówi Andrzej Klus, który od 37 lat mieszka w tym kraju, dokładnie w mieście Norrköping, 160 kilometrów od Sztokholmu.

A druga rzecz, to brak niektórych gatunków mąki, przez jakiś czas nie było też cukru i problemy z kupnem … drożdży– dodaje nasz rozmówca, sugerując, że niekoniecznie musi to oznaczać zapał Szwedów do robienia domowych wypieków.

Miejscowe media, radio, telewizja, prasa nie tylko mówią, co robić, a najczęściej zachęcają, by pozostać w domu i koniecznie myć ręce, ale też przekonują, dlaczego taki a nie inny model walki z epidemią wybrano?

Wynika z tego, że rząd chce za wszelką cenę spowolnić epidemię, rozciągnąć ją w czasie, żeby nie zakorkowały się szpitale.
Poczekajmy, zobaczymy, czy była to słuszna strategia. Na razie nie ma fali zakażeń, ani lawiny ofiar.

Przypomnę, że szkoły podstawowe i przedszkola nadal są czynne, ograniczono wielkość zgromadzeń do 50 osób ( niedawno było jeszcze 500).

Czynne są restauracje, kawiarnia, ale obsługują tylko tych, którzy siedzą przy stolikach. Są w sklepach na podłogach naklejki z informacją, żeby zachować odstęp od drugiej osoby, z jednej strony apele o pozostanie w domach, z drugiej zaś nawoływania, by skorzystać ze spacerów.

Teoretycznie, gdybym chciał wyjechać ze Szwecji, to nie ma problemu. Problem byłby jednak z krajem, do którego chciałbym się udać, a wiele jest już przecież zamkniętych dla obcokrajowców, więc ludzie na razie nie planują wyjazdów.

Jeśli poczujesz się gorzej jest odpowiedni telefon, dzwonisz, zostaniesz wysłuchany i podpowiedzą, co w takim wypadku robić. Kiedy uznasz, że coś ci dolega możesz powiadomić o tym pracodawcę i przez trzy tygodnie, bez żadnego zaświadczenia zostajesz w domu i za to ci płacą.

Władze proszą ludzi starszych, by nie wychodzili bez potrzeby z domów. To oni są najbardziej narażeni na koronawirusa. Młodsi i zdrowi powinni sami przejść przez epidemię, co wytworzy w społeczeństwie „zbiorową odporność”, co będzie korzystne dla ekonomii. Jeszcze bardziej modna stała się, tam gdzie to możliwe, praca zdalna. Pozostaje więc czekać i …. myć ręce.
Tyle mój rozmówca. Władze szwedzkie obstają przy swojej strategii, choć odeszła od niej niedawno Wielka Brytania po tym, jak ruszyła lawina zakażeń i przybywało śmiertelnych ofiar. Jak na razie w Sztokholmie nikt nie bierze poważnie możliwości wystąpienia „wariantu włoskiego”. Za jakiś czas przekonamy się, kto miał racje w walce z niewidzialnym przeciwnikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Polak mieszkający w Szwecji od 37 lat: moje życie nie zmieniło się przez epidemię koronawirusa - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki