Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po zajściu w pokoju nr 7

anek
Interwencja policji w starostwie i badanie trzeźwości urzędników wywołały konflikt między starostą a komendantem.

Starosta wyszkowska Justyna Garbarczyk zarzuciła złamanie procedur i naruszenie prawa policjantom, którzy 14 października interweniowali w starostwie. Pojechali tam, bo otrzymali telefon, że w pokoju nadzoru budowlanego urzędnicy piją alkohol. Na miejscu przebadali alkomatem dwóch urzędników. Jak nieoficjalnie wiemy, urzędnicy ci byli pod wpływem alkoholu, choć podobno nieznacznie. Nie przebadano natomiast wicestarosty Jana Świderka, który był wtedy z nimi w pokoju. O sprawie pisaliśmy tydzień temu na łamach GW.
Starosty Justyny Garbarczyk tego dnia nie było w pracy. Po tym, jak pracownicy zrelacjonowali jej przebieg policyjnej interwencji, zarzuciła policjantom, że nie przedstawili się, nie podali prawnej podstawy interwencji, bezpodstawnie przeszukiwali pomieszczenia, nie wpisali się do księgi kontroli, bez powodu żądali listy obecności, rzucili do interwencji w starostwie siły i środki niewspółmiernie duże do rangi wydarzenia.
W dniu interwencji nie było w Wyszkowie również powiatowego komendanta policji Wojciecha Wujdy. On, podobnie jak starosta, badał sprawę po fakcie. Z rozpoznania przeprowadzonego przez komendanta wynika jednak, że policjanci działali zgodnie z prawem i procedurami interweniując w starostwie.
Z oświadczenia komendanta wynika, że anonimowy informator powiadomił dyżurnego o tym, że w pomieszczeniach starostwa spożywany jest alkohol. Zastępca komendanta wysłał tam trzyosobowy patrol pod dowództwem zastępcy szefa prewencji i ruchu drogowego. Zespół poruszał się oznakowanym radiowozem, a policjanci byli umundurowani. Przybywszy na miejsce dowódca zespołu otrzymał informację, że starosty nie ma z powodu choroby, a wicestarosta jest w tym momencie "nieosiągalny". W tej sytuacji policjanci udali się do sekretarza i poprosili go, by zaprowadził ich do wskazanego pokoju, powiedzieli przy tym co ich sprowadza do starostwa. Po dojściu do owego pokoju sekretarz poprosił znajdujących się w nim urzędników, aby wyszli na korytarz. Z pokoju wyszło dwóch pracowników inspektoratu nadzoru budowlanego Wacław Nowak i Włodzimierz Gryz oraz wicestarosta Jan Świderek.
Dowódca patrolu poprosił wszystkich trzech mężczyzn o przejście do gabinetu wicestarosty. Zapowiedział, że zostanie zbadana ich trzeźwość. Według komendanta Wujdy, policjanci interweniujący w starostwie czuli od urzędników wyraźną woń alkoholu.
Alkotest dowiózł na miejsce umundurowany policjant poruszający się oznakowanym radiowozem. - Od strony formalnoprawnej zasadność interwencji policji nie budzi najmniejszych zastrzeżeń - uważa komendant Wujda.

Gdzie zniknął Świderek?

Jedyne, o co komendant ma pretensje do swoich podwładnych, to to, że pozwolili oddalić się wicestaroście Janowi Świderkowi. On bowiem również miał dmuchać w alkomat, ale nie dmuchał, bo zniknął.
- W czasie wykonywania czynności z dwoma pracownikami powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego wicestarosta zwrócił się do dowódcy patrolu, że chce przyprowadzić jeszcze jedną osobę, która miała być w tym pokoju - relacjonuje komendant Wujda. - Niestety, nie pojawił się już z powrotem, a podjęte przez policjantów próby odnalezienia go nie przyniosły pozytywnego rezultatu. W tej sytuacji policjanci po zbadaniu trzeźwości dwóch mężczyzn powrócili na komendę sporządzając jednocześnie stosowną dokumentację, która po zarejestrowaniu została przekazana do dalszego rozpatrywania - wyjaśnia dalej komendant.
Wicestarosta Świderek zapewnia, że nie uciekł. Po kilku minutach oczekiwania na zastępcę komendanta, który jak go poinformowali policjanci, ma zaraz przyjechać, zniecierpliwił się i wyszedł z urzędu na umówione wcześniej prywatne spotkanie.
Komendant Wujda przyznaje, że jedyny błąd, jaki popełnili jego ludzie, to wypuszczenie wicestarosty Świderka.
- Skutkiem błędnej decyzji zezwolenia na oddalenie się jednego z mężczyzn bez przeprowadzenia badania, w znacznym stopniu zaciemniony został obraz sytuacji umożliwiający jasne i nie budzące wątpliwości stwierdzenie stanu trzeźwości bądź nietrzeźwości - mówi Wojciech Wujda. - W związku z tym w stosunku do dowodzącego działaniami policjanta poleciłem wszcząć postępowanie dyscyplinarne - wyjaśnia komendant Wujda i dodaje, że czynności, jakie obecnie wykonuje policja w sprawie starostwa, dotyczą wszystkich osób, które brały udział w zdarzeniu, a więc także wicestarosty. To. że Jan Świderek nie został zbadany alkomatem, nie musi jeszcze oznaczać, że nie uda się znaleźć dowodów, że był pod wpływem alkoholu, bo dowodem w sprawie mogą tu być np. zeznania świadków - choćby interweniujących policjantów. Jeśli znajdą się przesłanki naruszenia prawa, policja skieruje wnioski do sądu grodzkiego.
Wykonywanie pracy zawodowej pod wpływem alkoholu jest wykroczeniem. Grozi za to kara grzywny lub aresztu.

"Dała się odczuć pani nieobecność"

Komendant Wujda uznaje za niezasadne zarzuty starosty Garbarczyk. Według szefa wyszkowskiej policji jeśli funkcjonariusze są znani stronie, a tak było w tym wypadku, przepisy dopuszczają wykonanie czynności bez przedstawiania się. Wyjaśnił także, że przyczyna podjęcia interwencji podana została sekretarzowi powiatu przez dowódcę patrolu. Wbrew twierdzeniom starosty nie przeprowadzano oględzin budynku starostwa ani przeszukania pomieszczeń. Wujda wyjaśnia, że kontrola policjantów nie mogła być odnotowana w rejestrze kontroli starostwa, bo interwencja policyjna z natury rzeczy kontrolą nie jest. Lista obecności pracowników inspektoratu została okazana na prośbę policjantów, którzy chcieli ustalić w jakim charakterze urzędnicy przebywają w swoim pomieszczeniu.
Komendant w uprzejmych słowach dał do zrozumienia Justynie Garbarczyk, że gdyby tego dnia była w pracy, zapewne nie dopuściłaby, aby urzędnicy podejmowali pracę pod wpływem alkoholu. "W tej nieprzyjemnej dla wszystkich sytuacji, wynikającej z braku odpowiedzialności niektórych osób, w bardzo wyraźny sposób dała się odczuć choroba pani starosty i brak pani obecności z tego powodu, albowiem znając pani stanowczość, olbrzymią wiedzę merytoryczną, a także absolutną determinację w przestrzeganiu norm określonych przez prawo powyższy incydent pewnie nie miałby miejsca, natomiast w przypadku jego zaistnienia nasza współpraca celem zwalczania tego typu patologii byłaby wzorem dla innych" - czytamy w piśmie komendanta do starosty.
- Nikt nie stoi ponad prawem - oświadczył komendant Wujda. - Jeśli ktoś łamie prawo, poniesie konsekwencje bez względu na to, jaką funkcję piastuje czy jaki zawód wykonuje. Chłód wokół samochodu
Sześć dni po interwencji w starostwie, władze powiatu przekazywały policji nowy samochód (patrz str. 6 - przyp. red.). Uroczystość od dawna zaplanowana, zakup od początku roku wstawiony do budżetu, zaproszony został do Wyszkowa komendant wojewódzki policji. W czasie przekazywania samochodu wyraźnie wiało chłodem. Uroczystość trwała bardzo krótko, a starosta Garbarczyk, komendant Wujda i komendant wojewódzki Wiesław Stach, szybko zniknęli za drzwiami gabinetu komendanta. Wojciech Wujda rozmawiał na temat zdarzeń z 14 października ze swoim szefem. Komendant Wiesław Stach również uznał, że policjanci interweniujący w starostwie działali legalnie i zachowali się profesjonalnie.

Kogo ukarze starosta

Inspektorat nadzoru budowlanego pozostaje w strukturach starostwa, ale bezpośrednio nie podlega staroście. Starostwo użycza nadzorowi budowlanemu pomieszczenia, które inspektorat zajmuje. - Nie jestem pracodawcą w stosunku do pracowników powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego w Wyszkowie, nie ja zatrudniałam pracownika tego inspektoratu i nie ja mogę wyciągać wobec niego jakiekolwiek konsekwencje służbowe - wyjaśnia starosta. - To należy do jego bezpośredniego przełożonego. Jestem natomiast pracodawcą dla powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i wobec niego podejmę stosowne czynności, zgodne z kodeksem pracy, gdy tylko postępowanie w tej sprawie zostanie zamknięte i okaże się, że którykolwiek z moich pracowników złamał prawo. Ubolewam, że cała ta sytuacja i jej medialny przekaz naraziły na szwank dobre imię całej masy solidnych urzędników - powiedziała starosta.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego od 14 października, a więc od dnia, w którym doszło do kontroli, przebywa na urlopie. Będzie na nim do poniedziałku, 25 października.

Co zrobi inspektor

Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego Jerzy Putkiewicz powiedział nam, że o pijanych urzędnikach w wyszkowskim inspektoracie nadzoru budowlanego dowiedział się z prasy. Z inspektorem rozmawialiśmy dokładnie w tydzień po policyjnej interwencji w starostwie. Inspektor Putkiewicz dodał, że dopóki nie dostanie oficjalnych dokumentów dotyczących tej sprawy, nie podejmie żadnej decyzji, a jeszcze 21 października nie został nawet poinformowany przez wyszkowskie starostwo o incydencie w pokoju nr 7. Putkiewicz czeka na ruch starosty Garbarczyk, bo to ona powinna podjąć decyzję o dalszych losach inspektora budowlanego, którą wojewódzki inspektor zaakceptuje lub nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki