Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po katastrofie w Smoleńsku. Pojawił się głód prawdy

Ewelina Przygoda
E. Przygoda
Wypełniona po brzegi sala, gromkie brawa i dyskusja. To wszystko towarzyszyło pokazowi filmu "Przebudzenie" Joanny Lichockiej.

Pokaz w Bibliotece Miejskiej zorganizował Klub Gazety Polskiej w Wyszkowie.

Film "Przebudzenie" to blisko godzina opowieść o katastrofie smoleńskiej, żałobie narodowej i Marszach Pamięci, które są urządzane 10. dnia każdego miesiąca. W obrazie wypowiada się kilka zdaje się bardzo różnych osób, których łączy jedno - comiesięczne spotkanie w Warszawie. Opowiadają, co czuli w dniu katastrofy smoleńskiej i po niej. Jak pojawił się krzyż na Krakowskim Przedmieściu.
- Po doświadczeniu wielkiego smutku narodziła się radość ze wspólnoty. Pojawił się głód prawdy i prawdziwej wolności - tłumaczyli bohaterowie filmu.

Z tego i z potrzeby oddania hołdu i pamięci zmarłym wzięły się spotkania 10. każdego miesiąca.
- Gdyby zachowanie polskich władz było inne, to może nie byłoby takiej potrzeby upominania się o prawdę. Zostawiono nas z tym wszystkim i musimy sami się dowiedzieć, co się stało. Każdy ma problem braku wiedzy, co się stało 10 kwietnia - wyjaśniali uczestnicy marszów.
Wynikają one z potrzeby serca.
- To wewnętrzny imperatyw, element tożsamości. To zwykły objaw przyzwoitości, możliwość przebywania wśród swoich. To też msze za Polskę - zapewniają bohaterowie filmu.

Po filmie odbyła się dyskusja, w której głos zabrała reżyserka, uczestnicy marszów i bohaterzy filmu: Marek Głowacki i Andrzej Olszewski oraz przybyli na spotkanie. Joanna Lichocka opowiedziała o swoich doświadczeniach, związanych z 10 kwietnia. Najpierw nakręciła film "Mgła" i "Pogarda", a potem przyszedł czas na "Przebudzenie".

Andrzej Olszewski wyjaśnił, że w latach 80. działał w podziemiu, a po 1989 roku zajął się życiem codziennym.
- Ta katastrofa uświadomiła mi, że tak do końca nie jest dobrze. Stwierdziłem, że trzeba coś zrobić, by Polskę zmienić. Nie stać z boku. Trzeba się zaangażować. Wróciłem z urlopu do działania - stwierdził.
Marek Głowacki zauważył, że msze za ofiary katastrofy smoleńskiej są lekcjami patriotyzmu.
- Tam można zgubić łuski, które przykrywają rzeczywistość. Po różnych moich doświadczeniach ostatnich dwóch lat, uważam, że głębokość kłamstwa i manipulacji jest taka sama, jak w PRL-u. Widziałem relacje z wydarzeń, w których brałem udział i nic nie było prawdą - przyznał.

Więcej w najbliższym wydaniu "Głosu Wyszkowa".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki