Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płakać nie mamy już siły... Takiej tragedii jeszcze tutaj nie było... (zdjęcia)

Aldona Rusinek
– Straszny wypadek. Takiej tragedii na tej drodze chyba nie było – mówią ludzie w Brzuzem i w Dzbądzu.
– Straszny wypadek. Takiej tragedii na tej drodze chyba nie było – mówią ludzie w Brzuzem i w Dzbądzu. Fot. KPP Maków Mazowiecki, A. Rusinek
Do tragedii doszło we czwartek, 8 lipca, po południu. Na prostym odcinku drogi, tuż za tablicą z napisem Brzuze Duże. Gmina Rzewnie. Półtora kilometra za Dzbądzem
Płakać nie mamy już siły... Takiej tragedii jeszcze tutaj nie było... (zdjęcia)
Fot. A. Rusinek

(fot. Fot. A. Rusinek)

Krystian w niedzielę skończył 11 lat. Nie miał świeczek na urodzinowym torcie. W swoje urodziny walczył o życie w warszawskim szpitalu. Z pęknięciem czaszki i innymi obrażeniami ciała. Przez chwilę była przy nim matka, która opuściła jego i braci kilka lat temu. Dzień później pochowano jego starszego brata, Artiama.

Zginął w wypadku samochodowym półtora kilometra od domu. W tym samym wypadku ranny został Krystian. Samochód prowadził ojciec chłopców, Andrzej Kujawa.

Do tragedii doszło we czwartek, 8 lipca, po południu. Na prostym odcinku drogi, tuż za tablicą z napisem Brzuze Duże. Gmina Rzewnie. Półtora kilometra za Dzbądzem.

Mazda wbiła się w traktor
- Jechałem ciągnikiem z kosiarką. Wracałem z pola, nieopodal domu - opowiada dzień po wypadku Kazimierz Fijał z Brzuzego. - Zobaczyłem za sobą samochód, i drugi, wyjeżdżający z lasu naprzeciwko, na lewy pas. Zjechałem jednym kołem z jezdni. W tym momencie coś mi łupnęło. Koło mi się urwało, czy kosiarka się odpięła - mignęła myśl. W tym momencie wzniosło mnie coś do góry i zaczęło rzucać po jezdni. Rąbnąłem plecami w siedzenie, aż głowa mi odskoczyła. Posypały się na mnie szyby z ciągnika. Nagle ciągnik zgasł. To jadąca z tyłu mazda wbiła się pod traktor.

- Kiedy wyskoczyłem, zobaczyłem zdarty dach i zmiażdżoną maskę czerwonej mazdy. I zakrwawionego Andrzeja Kujawę. Znałem go, urodzili się tutaj, w Brzuzem, z bratem. I zobaczyłem jego syna, na przednim siedzeniu. Nie zapomnę tego widoku do końca życia. Wczoraj byłem w szoku. Dzisiaj nie mogę sobie z tym poradzić - mówi Fijał.

Pokazuje to, co zostało z ciągnika.
- Mazda wbiła się między koła ciągnika, podbijając kosiarkę. Wrak traktora do zbadania zabrała policja. Tylko zaczep mi pozostał. Andrzej chciał mnie pewnie wyprzedzać, ale z naprzeciwka jechał samochód. On dał po hamulcach, nie zdążył wyhamować - opowiada traktorzysta. - Z naprzeciwka jechała letniczka z Warszawy. Jechała po syna, do Różana. Też przeżyła szok. Wyjechała do Warszawy. Nie chciała zostać na weekend.

Kazimierz Fijał twierdzi, że był trzeźwy. Jest pewien, że potwierdzi to badanie krwi, którą mu pobrano. Boli go stłuczony kręgosłup i nogi. Ale to nic w porównaniu do traumy Kujawów.

Artiam był wspaniały

Płakać nie mamy już siły... Takiej tragedii jeszcze tutaj nie było... (zdjęcia)
Fot. KPP Maków Mazowiecki

(fot. Fot. KPP Maków Mazowiecki)

- Straszny wypadek. Takiej tragedii na tej drodze chyba nie było - mówią ludzie w Brzuzem i w Dzbądzu.

W małym domu Kujawów rozpacz. Ojciec Andrzeja Kujawy, dziadek Artiama nie ma siły na rozmowę.
- Nawet płakać nie mamy już siły - mówi Eugeniusz Kujawa, starszy brat Andrzeja.

To on z żoną od chwili wypadku biegają od szpitala w Przasnyszu, gdzie leży Andrzej Kujawa, do warszawskiego szpitala, gdzie o życie wciąż walczy jedenastoletni Krystian.
- Jest w śpiączce, lekarze powiedzieli, że decydująca będzie siódma doba. Modlimy się wszyscy, żeby przeżył - mówi wujek chłopca.

Rodzina rozpacza po Artiamie. Wujeczne rodzeństwo nie potrafi się pogodzić ze śmiercią brata.
- Artiam był wspaniały - mówi przez łzy Eugeniusz Kujawa. - Ten dzieciak ogarniał wszystko - ojca, braci, choć nie był najstarszy. I miał tyle pogody, życia w sobie. Ja nie wiem, jak oni sobie teraz dadzą radę bez niego. Rafael, najstarszy z braci, bardzo tę śmierć przeżywa. Zżyci byli.

Rafaela, Artiama i Krystiana od kilku lat ojciec wychowywał samotnie. Żona, Ukrainka rosyjskiego pochodzenia, porzuciła ich. I choć mieszka w sąsiedniej wsi, synami się specjalnie nie interesuje.
- W separacji jestem sześć lat. Byłam na miejscu wypadku. Drzewo w lesie zbierałam - mówi kobieta, siedząca na progu starego domu w Pruszkach. - Wracałam do domu, gdy ludzie we wsi mi powiedzieli o tym wypadku. Mój Boże, co ja mogę teraz zrobić? On nie powinien jeździć w ogóle samochodem. Ma prawo jazdy zabrane na całe życie...

Więcej na ten temat przeczytacie w papierowym wydaniu Tygodnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki