Jak miało być 3:0, to było 3:0! Jak nie sędzia, to drużyna przeciwna pomogła. Mam nadzieję, że nikt z obecnego szefostwa (ani z piłkarzy) Narwi Ostrołęka się za to skojarzenie nie obrazi.
Ale jak nie skojarzyć, skoro Narew - już pewna awansu - przystępowała do ostatniego meczu z jednym celem - strzelić 11 goli, żeby skompletować 100 goli w sezonie. I strzeliła! Różnica jest jednak zasadnicza - kiedyś takie rzeczy załatwiało się „przy zielonym stoliku”, dziś narwianie po prostu spięli to co czasem piłkarze spinać powinni, żeby dać satysfakcję sobie i kibicom. I dali.
I dadzą pewnie nie raz takie powody do radości jak w tym sezonie - pierwszym po reaktywacji klubu - zakończonym awansem do A Klasy. Oczywiście z szaleństwem radości i zapowiedziami III ligi bym nie przesadzał. Póki co to dopiero awans z najniższej do przedostatniej klasy rozgrywkowej. Nie można jednak nie zauważyć nowej jakości w ostrołęckiej piłce.
Nie chodzi mi o jakość czysto piłkarską, bo tu jeszcze wiele pracy przed wszystkimi. Chodzi o pasję, zaangażowanie i chęci zrobienia czegoś przez ludzi dziś związanych z klubem. Tak jak pamiętam czasy „kolejek cudów”, tak pamiętam czasy starych działaczy, piłkarskich układów, środowiskowych konfliktów, czasy wielkiej biedy, gdzie jednocześnie każdy - jak dobrze zakombinował - na swoje wyszedł. Jednym słowem czasy, z których polska piłka i polskie kluby wyszły już jakiś czas temu. I w których Narew - jak w skansenie - działała jeszcze kilka lat temu.
Dziś zaczyna być w końcu normalnie. I oby tak dalej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?