Żeby wymienić tylko te pozytywne aspekty kampanii, całą jej ciemną i brudną stronę zmilczę, choć trzeba przyznać, że w Ostrołęce nie jest pod tym względem źle. Trudno się dziwić, że kandydaci „poszli w internet”. Świat już dawno odkrył, że dziś wybory wygrywa się w internecie. Pytanie tylko, czy także te lokalne.
Siła rażenia mediów społecznościowych jest ogromna, ale im mniejsza społeczność - tym siła ta maleje. Wszak nikt w małej wsi nie będzie sobie wyrabiał opinii o swoim sołtysie na podstawie jego profilu na Facebooku.
Ciekaw jestem, na ile liczba polubień i udostępnień poszczególnych kandydatów przełoży się na liczbę głosów wyborczych oddanych na nich przez mieszkańców. Czy znaczenie internetowej aktywności nie jest (przez niektórych) przeceniane?
A może przeciwnie - może jest niedoceniane przez innych? Może ci, którzy nawet nie mają konta na Facebooku już skazali się na polityczny niebyt, nawet sobie z tego nie zdając sprawy? Odpowiedzi na te pytania zaczniemy szukać za niespełna dwa miesiące, kiedy da się porównać internetową aktywność z wynikiem wyborczym. To może się okazać bardzo ciekawe...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?