Wszyscy byli pijani i zaskoczeni niepozornym zawiniątkiem, które kobieta trzymała w rękach. Owinięty w stary ręcznik i wszystko co znalazło się pod ręką, leżał mały chłopczyk. Ważył niespełna 700 gramów.
Wszystko wydarzyło się 11 sierpnia, około godz. 16.30. Kobieta piła na plaży razem z kilkoma mężczyznami i to prawdopodobnie oni pomogli odebrać jej poród. Szczegółów jednak uczestnicy zdarzenia dokładnie nie pamiętają. Byli pijani.
Poród był przedwczesny, dziecko urodziło się w 28. tygodniu ciąży. Kiedy noworodek razem z matką trafili do szpitala, okazało się, że alkohol, który tego dnia wypiła matka, jest też siłą rzeczy w organizmie dziecka. 700-gramowy chłopczyk był pijany. Lekarze mówią o zespole alkoholowym, który występuje cały czas u dziecka.
- Kiedy rodzi się wcześniak, to zawsze jest to duży problem - mówi Janusz Chełchowski, ordynator oddziału położniczego ostrołęckiego szpitala. - Stan tego dziecka oceniamy jako ogólnie ciężki, jest podłączone do respiratora. Dziecko było wyziębione, co może być groźne dla życia.
Jakie dziecko ma szanse, lekarze nie chcą na razie mówić. W szpitalu pozostanie około trzech miesięcy. W ubiegłym tygodniu matkę wypisano już do domu. Jak udało nam się dowiedzieć, odwiedza systematycznie syna i przychodzi do niego trzeźwa.
Anna Mruk (imię i nazwisko kobiety zmienione - przyp. red.) ma 37 lat. Chłopczyk, który urodził się na plaży jest jej piątym dzieckiem. Matką pozostałej czwórki jest tylko dlatego, że je urodziła - sąd rodzinny ograniczył jej prawa rodzicielskie. Troje najstarszych dzieci, od 13 do 16 lat, od sierpnia zeszłego roku jest we Włoszech pod opieką ojca. Dwuletnia dziewczynka wychowuje się w rodzinie zastępczej. Co będzie z chłopcem, jeszcze nie wiadomo. Zadecyduje o tym sąd rodzinny. Lekarz pogotowia ratunkowego, który przyjechał do porodu Anny Mruk powiadomił o jego okolicznościach policję.
- Z informacji, które uzyskaliśmy od tej kobiety wynika, że tego dnia piła już kilka godzin wcześniej - opowiada nadkom. Grzegorz Orłowski, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce. - Kobieta nie umiała dokładnie określić miejsca, gdzie piła. Nie wiedziała też, z kim piła. Potem razem z towarzyszami libacji poszła na plażę, wzięła nawet ze sobą ręcznik, chciała podobno na nim posiedzieć. Powiedziała, że wypiła około pół litra wódki.
Kiedy była na plaży, przewróciła się i wtedy rozpoczął się poród.
- Z rozmowy z Anną Mruk wynika, że nie miała zamiaru zrobić coś dziecku. Po prostu nie spodziewała się porodu - mówi naczelnik Orłowski.
Kobieta jest dobrze znana i policji i Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Rodzinie.
- Wiedzieliśmy, że ta pani nadużywa alkoholu - mówi Elżbieta Mierzejewska-Nicewicz, szefowa MOPR w Ostrołęce. - Dawaliśmy jej kilka razy szansę na wyleczenie się, ale ich nie wykorzystała. Dlatego odebrano jej dzieci.
Z ciężarną na plecach
Ludzie z bloku, w którym mieszkała Anna Mruk zanim została z niego wyeksmitowana, wiedzą dużo o trybie życia pani Anny.
- Alkohol i libacje - tak można streścić to co mówią.
Zanim kobiecie odebrano dzieci, mieszkała w ładnym, kilkupokojowym mieszkaniu w Ostrołęce. Razem z mężem prowadzili też niewielki, ale dobrze prosperujący interes. Potem zaczęły się kłopoty i w interesach, i w rodzinie. Anna zaczęła coraz częściej zaglądać do kieliszka. Odszedł mąż, porzucając ją i trójkę dzieci.
Nie miała pracy, ale to nie przeszkadzało jej w urządzaniu pijackich imprez. Żyła dzięki zasiłkom z opieki społecznej. Dziećmi nierzadko zajmowali się sąsiedzi. Albo dali im zupy, albo kawałek chleba, ziemniaków czy mleka. Albo pozwalali spędzić czas w miejscu, gdzie wódka nie leje się na okrągło, nie słychać wyzwisk, nie trzeba patrzeć na matkę, która sprawy seksualne traktowała, jako bardzo otwarte i nie widziała powodu, żeby kryć się z nimi przed dziećmi. Partnerów dobierała sobie przypadkiem, a kiedy po raz czwarty zaszła w ciążę, było ich jeszcze więcej.
- Tak, jak już była z brzuchem, to myśleli, że bezpieczniej było - nie kryją obrzydzenia ludzie.
Kiedy ciężarna matka pijana upadła gdzieś pod blokiem, to starsze dzieci prosiły o pomoc, żeby wciągnąć ją do mieszkania. A, kiedy matka, odurzona alkoholem spała, czasami udało się wyciągnąć parę złotych na chleb. Mieszkanie niszczało, długi rosły, Anna nie przejmowała się pieniędzmi - potrzebne były tylko na alkohol. A jak nie było, to wysyłała dzieci pożyczać trochę gotówki od sąsiadów. Z czasem sąsiedzi przestali pożyczać.
- Wolałam dać kilka jajek i mąki, czy czegoś do jedzenia - mówi jedna z kobiet, która dobrze znała Annę Mruk.
W sierpniu ubiegłego roku przyjechał ojciec trójki starszych dzieci i zabrał je ze sobą za granicę. Podobno mają się dobrze i do matki nie chcą wracać. W maju tego roku wyeksmitowano Annę z mieszkania. W niegdyś zadbanym lokalu, nie było już prądu, wody, tylko brudne ściany i wszechobecny smród.
W tym czasie Anna była już sama, bo najmłodsze wówczas z dzieci, małą dziewczynkę, sąd umieścił w rodzinie zastępczej. Stało się to po interwencji i policji i sąsiadów. Przez kilka miesięcy dziewczynka była z matką, ale kiedy okazało się, po porodzie, że pije dalej, ludzie nie wytrzymali.
- Starsze dzieci mogą przecież, jak są głodne, poprosić choćby o kawałek chleba i chyba nikt im tego nie odmawiał - opowiada była sąsiadka Anny. - Ale takie, miesięczne wówczas maleństwo? Słyszeliśmy, że w mieszkaniu trwa impreza, a dziecko leży bez opieki, głodne, wśród pijanych lumpów, a matka miała je gdzieś.
Zabrano więc jej i dziecko, i mieszkanie. W maju kobieta trafiła do lokalu komunalnego.
Przegrała z nałogiem
Anna Mruk dobrze jest znana pomocy społecznej.
- Nie mieliśmy żadnych instrumentów prawnych, żeby tę panią zmusić do leczenia - wyjaśnia Elżbieta Mierzejewska, szefowa MOPR. - Nie była przecież ubezwłasnowolniona i jeżeli nie chciała, to nie było szans, żeby ją nakłonić do zmiany trybu życia. Tym bardziej, że zaprzeczała, że pije, mimo że były na to dowody.
Kiedy na wniosek MOPR sąd rodzinny po raz pierwszy próbował odebrać Annie Mruk prawa rodzicielskie, próbowała się leczyć. Sądowi przedstawiła zaświadczenie o rehabilitacji, chodziła na mityngi alkoholików, próbowała coś zrobić. Nie trwało to jednak długo i przegrała z nałogiem.
- Nie wykorzystała szansy i naszym zdaniem nie ma możliwości poprawy - ocenia Mierzejewska. - Musimy rozważyć sytuację, ale biorąc pod uwagę okoliczności porodu, naszym zdaniem to dziecko urodzone na plaży nie wróci do matki, będzie przeznaczone do adopcji.
Zdaniem szefowej MOPR sąd weźmie pod uwagę okoliczności przyjścia na świat dziecka.
- Jeżeli dziecko jest wcześniakiem, do czasu określonego przez lekarzy pozostaje w szpitalu - wyjaśnia sędzia sądu rodzinnego Barbara Adamczyk. - Sąd musi dokładnie rozpatrzyć przypadek, zanim podejmie decyzję o przyszłości dziecka.
Policja w ubiegłym tygodniu przekazała sądowi informację, że Anna Mruk urodziła dziecko w stanie upojenia alkoholowego.
- A przecież im młodszy organizm, tym szybciej się uzależnia - mówi Zdzisław Zdziarstek, zastępca komendanta miejskiego policji. - To sąd orzeknie co dalej się stanie z tym chłopczykiem.
Elżbieta Mierzejewska-Nicewicz, szefowa MOPR w Ostrołęce: - Wiedzieliśmy, że ta pani nadużywa alkoholu. Dawaliśmy jej kilka razy szansę na podjęcie leczenia i wyleczenie się, ale ich nie wykorzystała. Dlatego odebrano jej dzieci.
Zdzisław Zdziarstek, zastępca komendanta miejskiego policji w Ostrołęce: - To sąd orzeknie co dalej się stanie z tym chłopczykiem. Pamiętajmy, że im młodszy organizm, tym szybciej się uzależnia od alkoholu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?