Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany 20-latek za kierownicą zabił młodego człowieka.

(mb)
Jarosław Kaja to starszy bart Roberta. Występuje przed sądem w charakterze oskarżyciela posiłkowego
Jarosław Kaja to starszy bart Roberta. Występuje przed sądem w charakterze oskarżyciela posiłkowego fot. M. Bubrzycki
Gdyby 27-letni Robert Kaja wyjechał od narzeczonej dwie minuty później, dziś zapewne planowaliby szczegóły wesela i ustalali listę gości.

W tamten wtorek, 8 czerwca 2010 roku, Robert pomagał ojcu w remoncie mieszkania. Obaj bezrobotni, dorabiali sobie w ten sposób. Ojciec nie zdziwił się, kiedy po całym dniu pracy Robert wykąpał się, przebrał w czyste ciuchy i wyszedł. Jak prawie co dzień, pojechał swoim fordem do Magdy, z którą spotykał się od pięciu lat. Planowali, że we wrześniu tego roku wezmą ślub.

Kiedy Robert Kaja przygotowywał się do wyjazdu do narzeczonej, w Ugniewie dwóch braci K. siedziało na podwórku. Pili piwo. Nie mieli nic lepszego do roboty, a sklep jest po drugiej stronie drogi. Bracia nie mają pracy. Mieszkają z matką, która ich utrzymuje.

W tym czasie pod sklep zajechał opel astra. Wysiadł z niego Marek W., lat 22. Za jakiś czas z otwartym piwem w ręku przyszedł na podwórko, na którym Wojtek i Sylwek K. też pili piwo. Usiadł na schodkach i też pił.

- Jak wypiliśmy, to chodziłem po następne - zeznaje Sylwester K. - W sumie wypiliśmy po siedem, osiem piw. Marek W. też tyle wypił. Trochę mniej wypił Adrian D., który przyszedł później. Był jeszcze Daniel M., który też pił.

Jego młodszy brat Wojciech powiedział przed sądem:

- Wypiliśmy parę piwek na podwórku. Marek wypił trzy, cztery, a ja więcej, bo zanim on przyszedł, my z bratem już piliśmy.

Chłopaki pili tak ze dwie godziny, aż w końcu padła propozycja, żeby wsiąść do samochodu Marka W. stojącego obok sklepu i gdzieś pojechać.

Wtedy droga powiatowa w stronę Andrzejewa była w przebudowie. Za Ugniewem biegnie ona przez las, a potem jest dość ostry łuk w lewo. Drogowcy budujący drogę postawili przed łukiem znaki ograniczające prędkość do 30 km/h. Na zdjęciu wykonanym kilka dni po wypadku na parkingu policyjnym widać, że strzałka licznika opla zatrzymała się na polu pomiędzy 110 a 120 km/h.

Rozpędzony opel uderzył w lewy bok forda, w którym z naprzeciwka jechał Robert Kaja. Mimo że w fordzie wystrzeliły wszystkie poduszki powietrzne, kierowca doznał bardzo poważnych obrażeń. Trzeba go było wycinać z rozbitego auta. Zmarł w ostrowskim szpitalu, zanim lekarze przystąpili do operacji.

Wszyscy jadący w oplu byli pod wpływem alkoholu. Pierwsze badanie wykonane przez policję zaraz po wypadku wykazało, że kierowca Marek W. miał 2,2 promila alkoholu we krwi. Drugie badanie, wykonane później, wykazało 1,37 promila.

9 lutego w Sądzie Rejonowym w Ostrowi Mazowieckiej rozpoczął się proces Marka W. oskarżonego o umyślne naruszenie przepisów ruchu drogowego i spowodowanie wypadku, w którym zginął Robert Kaja oraz o prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości. Marek W. przebywa na wolności.

Starszy brat Roberta, Jarosław Kaja, występuje przed sądem w charakterze oskarżyciela posiłkowego oraz pokrzywdzonego (podobnie jak jego ojciec). Nie znajduje dla postępowania Marka W. żadnego usprawiedliwienia. Jako oskarżyciel posiłkowy będzie żądał łącznej kary 12 lat pozbawienia wolności.

Na następnej rozprawie, w połowie kwietnia, mają być przesłuchani pozostali świadkowie.

Więcej o tym przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki