Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierś jest nieważna, ważne jest życie

Jarosław Sender
One są niezwykle dzielne. Z całych sił walczą ze swoją chorobą. I tej walki uczą też inne kobiety

Basia, Marysia i Krysia. Trzy kobiety, których drogi życia splótł... rak. Rak piersi. Należą do Klubu Kobiet Po Mastektomii "Amazonki" w Ostrołęce. Sympatyczne, pogodne. Ale był czas, kiedy uśmiech nieczęsto gościł na ich twarzach.

Jak panią nie boli, to nic pani nie jest

To było w 1989 roku. Basia miała 26 lat, męża i troje małych dzieci (w wieku od 3 do 6 lat). Była szczęśliwa i z optymizmem patrzyła w przyszłość. Pewnego dnia pod pachą wyczuła guz. Poszła do przychodni. Lekarz powiedział, że to tylko powiększone węzły chłonne. Niby odetchnęła, ale wciąż czegoś się bała. Jakby przeczuwała, że ten lekarz jednak się pomylił. Poszła do onkologa. Diagnoza spadła na nią jak grom z jasnego nieba - rak piersi.

- To zabrzmiało jak wyrok. Byłam przerażona. A tydzień później nie miałam już piersi - Basia przywołuje bolesne wspomnienia. - Łatwo nie było, ale miałam dla kogo żyć - były przecież dzieci, mąż. One nie wiedziały, on od początku mnie wspierał. I wspiera do dziś.

Wiele kobiet wstydzi się utraty piersi - atrybutu kobiecości. Basia do nich nie należy.

- Pierś jest nieważna, ważne jest życie - podkreśla. - Sąsiadki mówiły "nie ruszaj, bo będzie po tobie". Z tej rady nie skorzystałam i cieszę się z tego.

Marysia dowiedziała się o chorobie, kiedy miała 55 lat. Była już na emeryturze.

- Poszłam do lekarza, a on krótko stwierdził: "jak panią nie boli, to nic pani nie jest" - opowiada. - Córka sąsiadki pracowała w poradni onkologicznej. Nakłaniała, żebym tam poszła. I tak zrobiłam.

W styczniu minie 13 lat od operacji.

- Kiedy pierwszy raz słyszysz z ust lekarza: "ma pani raka", to ścina z nóg - mówi. - A potem trzeba już tylko walczyć.

I nauczyć się żyć z nowotworem.

- Każdy ból, nawet niewielki, wywołuje strach. Po głowie kołacze się myśl, że to może nawrót - mówi Basia. - Boję się nawet zwykłych badań profilaktycznych. Ale mimo to nie unikam ich.

- Bywa, że niektóre wyniki otwieram dopiero w domu - wtrąca Krysia. Nie chce opowiedzieć swojej historii. Mówi tylko, że kiedy dowiedziała się o nowotworze, stanęła przed lustrem i głośno powiedziała, że go pokona. Krysia jest tzw. ochotniczką. Ona odwiedza w szpitalu kobiety, które są tuż po mastektomii.

Amazonki - ochotniczki

W takim charakterze, pierwszy raz stanęła przed szpitalnymi drzwiami sześć lat temu. Stanęła i... spanikowała.

- Bałam się wejść na oddział - przyznaje. - Bałam się, czy kobiety w ogóle będą chciały ze mną rozmawiać.

- Ja bym z obcym pewnie nie rozmawiała - rzuca Maria.

Krystyna pokonała strach. Weszła na oddział. Stanęła przy łóżku chorej na raka.

- Trafiłam na pogodną starszą panią. Rozmowa poszła nam gładko. Przyszedł też jej syn. Starałam się odpowiadać na wszystkie pytania, które zadawali. Teraz jest znacznie łatwiej. Są świetne materiały informacyjne, które rozdaję pacjentkom.

W ostrołęckim klubie "amazonek" jest pięć ochotniczek. Każda z nich została do tej funkcji przygotowana. Ochotniczką może zostać kobieta, która jest przynajmniej rok po operacji, jest sprawna fizycznie i odporna psychicznie. Musi też, oczywiście, odbyć szkolenie. Jej zadaniem jest przede wszystkim wysłuchanie innej, chorej na raka kobiety.

- Mówimy, że z rakiem można żyć, że brak piersi wcale nie umniejsza kobiecości, że ważna jest rehabilitacja, że działa klub, że jest telefon zaufania. Podpowiadamy, w jaki sposób ubiegać się o protezę, o perukę, jak się ubierać - o zadaniach ochotniczek opowiada Krysia.

Ochotniczki zapraszają na klubowe spotkania, które odbywają się w pierwszy poniedziałek każdego miesiąca. Co środę, w godz. 16.30-17.30 spotykają się w szpitalu, na rehabilitacji.

Ostrołęcki Klub Kobiet Po Maste¬ktomii Amazonki istnieje od 16 lat. Powstał z inicjatywy dra Włodzimierza Kucharskiego, ostrołęckiego onkologa.

- Klub się zmienia, ale nie zmienia się wsparcie, jakiego sobie udzielamy - mówi Krystyna Chełchowska, przewodnicząca.

Amazonki prowadzą działalność profilaktyczną. Chodzą na spotkania z uczniami ostrołęckich szkół. Opowiadają im o swojej walce i zachęcają, by namawiali do regularnych badań swoje mamy, siostry i babcie.

W sobotę, 16 października, odbył się w Ostrołęce "Marsz Różowej Wstążeczki". To też element akcji profilaktyki raka piersi. Ogólnopolskiej akcji.

Skorupiaka zwyciężymy

- My się raka nie boimy, skorupiaka zwyciężymy - skandowali uczestnicy tego marszu.

Panie z ostrołęckiego Klubu Kobiet po Mastektomii "Amazonki", młodzież ze Szkoły Promocji Zdrowia działającej w II LO, pielęgniarki, lekarze - wszyscy namawiali kobiety do profilaktyki.

- Będziemy mówić wszem i wobec, jak ważne jest systematyczne kontrolowanie stanu zdrowia - mówiła Alicja Palczewska, szefowa Stowarzyszenia Pielęgniarek i Położnych na rzecz Promocji Zawodu i Praw Kobiet "Oaza". - Co roku liczba chorych na raka piersi zwiększa się o 10 tysięcy. Chcemy nauczyć kobiety samobadania, rozpoznawania symptomów choroby - podkreśliła.

- Nie unikajmy badań - apelowała Krystyna Chełchowska, przewodnicząca Klubu Kobiet po Mastektomii "Amazonki" w Ostrołęce. - Co roku z powodu raka piersi umiera w Polsce ok. 5 tys. kobiet. W USA kobiety dają szanse lekarzom, by ich wyleczyli, w Polsce - boją się badań. A przecież wczesne wykrycie guzka to szansa na życie - dowodziła.

- Chroby nowotworowe, to we współczesnym świecie, rzec by można, epidemia - mówił dr Włodzimierz Kucharski, onkolog, zastępca dyrektora ostrołęckiego szpitala. Podawał statystyki, z których wynika, iż w Polsce z raka można wyleczyć zaledwie 30 proc. pacjentów, w Europie 40-50 proc., w USA - 60 proc.

- To przede wszystkim dlatego, że nowotwór jest zbyt późno wykrywany - zaznaczył. n

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki