Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielgrzymi już na Jasnej Górze. Co mówili podczas wędrówki?

Andrzej Mierzwiński
Pielgrzymka jest lepsza niż rehabilitacja w szpitalu czy sanatorium - żartują starsi pątnicy.

W 32. Pieszej Pielgrzymce Łomżyńskiej na Jasną Górę szli pielgrzymi głównie z Ostrołęki, Łomży, Grajewa i Ostrowi. Wszystkie te grupy zeszły się wczesnym rankiem przed ostrowskim kościołem pw. Wniebowzięcia NMP, w którym została odprawiona dla nich msza św. Po nabożeństwie pielgrzymi mieli ponad godzinę na odpoczynek, posiłek przygotowany przez ostrowiaków i na… chwilę rozmowy o ich udziale w wędrówce do Matki Bożej Jasnogórskiej. A niektórzy mają o czym opowiadać, gdyż czterystukilometrową drogę do Częstochowy pokonują na własnych nogach nie po raz pierwszy.

Jednym z rekordzistów jest tu niewątpliwie Andrzej Bojkiewicz z Ostrowi, który idzie już po raz 34. Zaczął w 1962 r.

- Pierwszy raz poszedłem z Pielgrzymką Warszawską, gdy miałem 15 lat. Wtedy szło nas 17 tysięcy i wtedy była też największa nagonka na pielgrzymów. Były przypadki, że ubecy podpalali stodoły, w których nocowaliśmy i wmawiali ludziom, że to zrobili pielgrzymi - wspomina Bojkiewicz.

Łomżyńska pielgrzymka nie jest aż tak liczna. Według prowizorycznych obliczeń w Ostrowi spotkało się ok. 250-300 pątników, w tym 50 miejscowych, którzy tradycyjnie idą w Grupie Srebrnej, której przewodnikiem jest już po raz piąty ks. Andrzej Muzyczak.

- Jest ogólny spadek liczebności pielgrzymek, a w tym roku wpłynęły na to w znaczący sposób również Światowe Dni Młodzieży, ale mam informacje, że ich uczestnicy będą dołączali do nas w następnych dniach. Uważam, że powinno uzbierać się 100-130 osób - mówi ks. Andrzej i chyba ma rację, tym bardziej, że przy samochodzie-sekretariacie stoi długa kolejka chętnych.

74-letni Wojciech Kublikowski z Ostrowi idzie po raz 21. Dla niego udział w pielgrzymce to modlitwa w drodze, która daje możliwość naładowania się pozytywną energią.

- Daje radość, że bierze się udział z tak liczną rzeszą młodych ludzi, gdy widzi się ich pogodne, roześmiane, życzliwe buzie - mówi pan Wojciech. Ale jego zdaniem, pielgrzymka to nie tylko wielkie przeżycia duchowe jedynie dla jej uczestników. W wielu miejscowościach mieszkańcy na powitanie pątników ubierają się odświętnie i chociaż jest to okres żniw, odkładają nawet roboty w polu.

Tadeusz Kot z Puzdrowizny ma 63 lata i idzie z rodziną, on po raz 14, żona po raz 11 i syn po raz 9.

- Żeby iść na pielgrzymkę potrzebna jest wiara. Jeśli ktoś jej nie ma, to choćby miał najlepsze buty, nie dojdzie. Taki pielgrzym musi być natchniony - uważa Tadeusz Kot.

Kierownikiem pielgrzymki łomżyńskiej jest ks. Piotr Mazurek, który pielgrzymuje do obrazu Pani Jasnogórskiej już po raz 23.

- Kiedyś wędrowałem w Grupie Srebrnej jako kleryk, potem przez kilka lat byłem jej przewodnikiem, a od kilkunastu lat prowadzę tę pielgrzymkę jako jej kierownik.

Zdaniem wszystkich rozmówców, w pielgrzymce najważniejsze są intencje, z jakimi się idzie. W większości przypadków są one związane ze zdrowiem, własnym lub najbliższych. Tadeusz Kot będzie się modlił o zdrowie córki i o to aby szczęśliwie urodziła dziecko, a także za wszystkich wierzących i niewierzących. Przewodnik Grupy Srebrnej ks. Muzyczak też niesie w sercu liczne intencje. Najważniejszą z nich jest zdrowie młodszej siostry, która od półtora roku walczy z chorobą nowotworową.

A co pozostaje w uczestnikach po powrocie do domu? Zdaniem Tadeusza Kota jest to „radość, wielka radość i oczekiwanie na następny rok żeby Pan Bóg pozwolił nam doczekać w zdrowiu kolejnej pielgrzymki i aby znów móc iść”. Andrzej Bojkiewicz uważa też, że taki dwutygodniowy wysiłek daje więcej dla zdrowia niż sanatorium.

Zdaniem ks. Mazurka pielgrzymka to dwutygodniowe rekolekcje w drodze. Idą w niej ludzie, którzy głęboko wierzą i tę wiarę pogłębiają. Są też tacy, którzy wiary szukają. Pielgrzymka łomżyńska może być w tym przypadku szczególnie pomocna, gdyż co roku bierze w niej udział wielu kapłanów. Dla porównania w pielgrzymkach warszawskich na 1000 osób jest jeden ksiądz, tutaj 700 pielgrzymów ma do dyspozycji aż 25-30 kapłanów. Jest więc z kim porozmawiać o sprawach duchowych i religijnych. Z relacji księdza Mazurka wynika też, że w latach poprzednich chodzili ludzie bardziej zahartowani, których nie przerażały noclegi w stodołach, garażach czy pod chmurką. Dla dzisiejszego młodego pokolenia jest to częstokroć niemal szkoła przetrwania. Ksiądz ze śmiechem wspomina sytuację kiedy młoda dziewczyna przyznała się, że nigdy jeszcze nie przygotowywała sobie kanapki, gdyż robili to za nią rodzice.

- Pamiętam, że gdy pielgrzymowałem jako młody człowiek, miałem ze sobą w plecaku 30 kg mielonki ostrołęckiej i byłem szczęśliwy, że pielgrzymuję. Jesteśmy pielgrzymami i nie możemy żądać, aby wszędzie przyjmowano nas po królewsku. Musi być też trochę umartwienia i pokuty, bo o to też chodzi w pielgrzymce - dodaje ksiądz Piotr i odchodzi na czoło kolumny, która po chwili rusza w dalszą drogę. Pątników odprowadzają liczni najbliżsi i znajomi, a z chodników żegnają ich dziesiątki mieszkańców Ostrowi, życząc im zdrowia, wytrwałości i dobrej drogi. A jest ona niemała. Z Ostrowi wiedzie przez Brok, Sadowne, Stoczek, Mińsk Mazowiecki, Górę Kalwarię, Warkę, itd., aż do Częstochowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki