Wracał w czwartek 25 maja z rodziną z Warszawy. W Szelkowie, pow. makowski, na przystanku stał mercedes. Jego kierowca rozpaczliwie machał, prosił o pomoc.
- Zawsze staram się pomagać innym kierowcom, gdy tego potrzebują, więc zatrzymałem się - opowiada ostrołęczanin. - Kierowca miał ciemną karnację skóry, być może był narodowości romskiej. Mówił łamaną angielszczyzną. Tłumaczył, że podróżuje po Polsce, że nie ma paliwa.
Poprosił o pieniądze. W zamian oferował sygnet. Zarzekał się, że jest złoty. Klękał, błagał o pomoc.
- Dałem mu 50 zł i wziąłem sygnet. Powiedział, że potrzebuje więcej pieniędzy i dał mi drugi sygnet. Dołożyłem mu 100 zł i odjechałem.
Niedaleko była stacja paliw. Mieszkaniec Ostrołęki zajechał do niej, aby kupić paliwo i zawieźć kierowcy mercedesa.
- Gdy zawróciłem do Szelkowa i zajechałem na przystanek, nikogo już nie było - mówi.
Już w Ostrołęce udał się do jubilera, aby dowiedzieć się, ile rzeczywiście warte są podarowane sygnety. Tu spotkała go niemiła niespodzianka: były zrobione nie ze złota, a z tombaku, czyli stopu miedzi z cynkiem, który jest imitacją złota. Ich wartość jest niewielka.
- Od jubilera dowiedziałem się, że nie tylko ja padłem ofiarą podobnego oszustwa. Popełniłem błąd, byłem przekonany, że pomagam komuś w potrzebie, a przy okazji robię interes życia. Niech moja historia będzie przestrogą dla innych kierowców.
Mieszkaniec Ostrołęki zamierza w najbliższym czasie zgłosić tę sprawę także na policję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?