MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oszust szukał ofiar węglowego oszusta

Mieczysław Bubrzycki
Zofia B. z Krasnosielca ma 94 lata. Od trzydziestu pięciu lat jest wdową, dzieci mieszkają w odległych zakątkach kraju. Renty dopracowała się handlując przez ponad 30 lat w geesowskim sklepie. Od siedmiu lat wynajmuje pokój z kuchnią w Krasnosielcu przy ul. Młynarskiej. Właściciel domu mieszka po sąsiedzku w innym budynku.

We wtorek 1 kwietnia około dziewiątej rano na ul. Młynarskiej, zatrzymał się czerwony polonez na łomżyńskich numerach. Kierowca został w środku, a młody mężczyzna w ciemnej kurtce, z gołą głową wszedł na podwórko domu, w którym mieszka Zofia B. Dom ten widać z okien posterunku policji w Krasnosielcu.
Do domu wchodzi się od podwórka. Zewnętrzna część podwójnych drzwi była zamknięta od środka na haczyk. Pani Zofia zawsze tak się zamyka, bo różni ludzie chodzą teraz po domach. Haczyk nie jest jednak doskonały. Gdy pociągnie się za klamkę, powstaje szpara, przez którą palcem można go otworzyć. Tak właśnie zrobił młody nieznajomy. Wszedł do sieni, a potem skierował się w stronę drzwi po lewej stronie.
Nieznajomy otworzył drzwi do mieszkania nie pukając. Nie powiedział nawet "dzień dobry". Zrobił dwa kroki, stanął na środku kuchni i oznajmił zdziwionej starszej pani, że jest policjantem. Na dowód rozchylił nieco kurtkę, pod którą miał błękitną koszulę. Zofii B. pokazał - niczym legitymację - pagon na prawym ramieniu, przypięty prawdopodobnie agrafką, na którym widniały trzy szerokie, białe belki. Dziś pani Zofia przyznaje, że te belki były chyba ciut za szerokie jak na policyjne (tak w ogóle wśród policyjnych dystynkcji nie ma trzech belek - przyp. mb), ale człowiek ów był tak pewien siebie, że starszej pani do głowy nie przyszło, że może ją okłamywać.
- Najpierw powiedział do mnie: "Złapaliśmy oszusta, od którego kupiła pani węgiel" - opowiada pani Zofia. - Dalej tłumaczył, że ten oszust sprzedawał węgiel i inne rzeczy emerytom i rencistom, i że miał fałszywe pieniądze, które dostawał od emerytów i rencistów jako zapłatę za węgiel. Powiedziałam mu, że co roku na zimę kupuję tonę węgla, ale ostatnio przywiózł mi go sąsiad ze składu. Od obwoźnych handlarzy kupowałam węgiel, ale wcześniej. Na pytanie, skąd ma moje nazwisko, nieznajomy odpowiedział, że oszust miał je napisane na kartce. Dalej mówił, że wszyscy ci emeryci będą wzywani na policję. Spytał, czy chcę być przesłuchana w Makowie, czy na miejscu. Wolałam na miejscu, bo już niemłoda jestem i mam reumatyzm. Naprawdę myślałam, że to policjant, bo grzeczny był i pewny tego, co mówi. Do głowy mi nie przyszło, że tak blisko posterunku może przyjść jakiś oszust.

Czujny sąsiad

W tym czasie ktoś zapukał do drzwi. Wszedł sąsiad, czyli właściciel domu, w którym mieszka Zofia B.
- Widziałem wcześniej, że zatrzymuje się samochód i jakiś mężczyzna idzie do pani Zofii - opowiada 82-letni sąsiad. - Postanowiłem sprawdzić, o co chodzi. Gdy przez chwilę zatrzymałem się w sieni, słyszałem, że ten człowiek mówi coś o oszustach sprzedających węgiel. Wszedłem.
Nieznajomy nawet się nie speszył. Jakby nigdy nic zaczął mówić, że prowadzone jest śledztwo w sprawie węglowego oszustwa. Mówił do rzeczy, wyszli we dwóch na podwórko. Sąsiad podzielił się informacją, że jego żona też kupowała niedawno węgiel od takiego oszusta, który przywiózł go mniej niż się należało. Nieznajomy pokiwał ze zrozumieniem głową, powiedział, że wszystko zostanie wyjaśnione i poszedł w stronę czerwonego poloneza.
- Widziałem, jak wsiada do samochodu, wsiadłem więc na rower i pojechałem do sklepu - mówi sąsiad pani Zofii. - Gdy wróciłem, samochodu już nie było. Za parę minut przyszła jednak Zofia B. i powiedziała, że policjant wrócił do niej i dała mu 750 zł. Powiedziałem, że to tak, jakby wrzuciła je do studni. Poszliśmy na posterunek.

Pieniądze do analizy

- Po rozmowie z gospodarzem ten policjant wrócił do mnie - opowiada Zofia B. - Zaczął od tego, że potrzebne będą moje pieniądze do analizy, bo muszą sprawdzić, czy nie są fałszywe. "Zaniosę tylko na posterunek, tam się zrobi, co trzeba i zaraz przyniosę z powrotem", powiedział. "Nie mam wielkich pieniędzy, tylko tyle, co na życie i lekarstwa", tłumaczyłam mu. "Niech pani da, zaraz odniosę". Weszłam do pokoju, on za mną, tak jakby mnie pilnował. Wyjęłam z szuflady 750 złotych i dałam mu. Wziął i wyszedł. Nie wyglądałam nawet za nim. Ale już za parę minut przyszło mi do głowy, że to może oszust. Zaczęłam mieć wyrzuty, że przecież mogłam iść razem z nim na posterunek.
Na posterunek poszła, ale z sąsiadem. Wkrótce okazało się, że mieszkający niedaleko Zofii B. mężczyzna, widząc obcy samochód na ulicy zapamiętał, a potem zapisał, numery rejestracyjne.
Czerwony polonez na łomżyńskich numerach pojechał tymczasem w kierunku Chorzel. Tam oszust opowiedział to samo i pokazał prawy pagon starszej pani mieszkającej przy ul. Grunwaldzkiej, która dała mu 2600 złotych i też nie doczekała się ich zwrotu. Gdy policja dowiedziała się o tym, oszust był już daleko.

Do akcji wkroczyli prawdziwi policjanci

Następnego dnia makowscy policjanci uzbrojeni w numery samochodu pojechali do Łomży, gdzie z tamtejszymi policjantami udali się do właścicielki poloneza. Była zdziwiona.
- Mąż jeździ co jakiś czas w teren z takim młodym człowiekiem, który jest akwizytorem - wyznała. - On za to płaci.
Policja bez problemu dotarła do rzekomego akwizytora. Jest nim 29-letni mieszkaniec Łomży. Przyznał się do popełnienia kilkunastu takich czynów w paru powiatach, m.in. makowskim, przasnyskim, łomżyńskim. Podobne zdarzenia miały miejsce także w powiatach ostrołęckim, ostrowskim i wyszkowskim, ale - jak nam powiedziano 10 kwietnia w przasnyskiej prokuraturze - przez pierwszy tydzień dochodzenia nie udało się zbadać tych wszystkich przypadków.
- Byłam łatwowierna, a nawet naiwna - przyznaje dziś Zofia B., choć to wyznanie nie przychodzi jej z łatwością. - Ten człowiek sprawiał jednak dobre wrażenie...
Młody oszust przyznał się do wyłudzenia od Zofii B. 750 złotych. Ani starsza pani, ani jej sąsiad, nie rozpoznali go jednak na posterunku w Krasnosielcu, gdy ustawiono go w jednym szeregu z paroma innymi mężczyznami.
- Był dużo wyższy ode mnie, miał ciemne włosy, ale nie przyglądałam mu się - przyznaje Zofia B.
- Rozmawiałem z nim tak, jak teraz z panem, ale dla mnie wszyscy młodzi ludzie są do siebie podobni - usprawiedliwia się sąsiad.
Chcieliśmy porozmawiać z mężczyzną, który zapamiętał numery poloneza. To dzięki niemu oszust został zatrzymany, a losu pani Zofii uniknęli inni łatwowierni, starsi ludzie. Nie jest tajemnicą w Krasnosielcu, kto to zrobił. Mężczyzna ów nie chce jednak rozgłosu.
- Nie wiem, kto zapisał te numery - powiedział nam. - Mnie takie sprawy nie interesują, byłem wtedy w garażu, a o całym zdarzeniu coś tam słyszałem, ale niezbyt wiele...
Sąd Rejonowy w Przasnyszu na wniosek miejscowej prokuratury aresztował tymczasowo na trzy miesiące podejrzanego o oszustwa mieszkańca Łomży.
- Sprawa nie jest z gatunku tych trudnych, ale jest pracochłonna, bo oszust działał w wielu powiatach - powiedział nam prokurator rejonowy z Przansysza Waldemar Osowiecki.
Czy oszukani starsi ludzie mają szanse na odzyskanie swoich pieniędzy? Jak nas zapewnił prokurator Osowiecki, także taki cel przyświeca prowadzonemu dochodzeniu, jednak sprawa jest trudna, bo aresztowany młody człowiek nie ma żadnego majątku.
Ciekawe jest, że aresztowany na pomysł oszustwa wpadł po obejrzeniu jakiegoś programu telewizyjnego. Pokazywano tam oszusta, który wyłudzał pieniądze podając się za policjanta. "A może ja tak spróbuję?" - taka myśl zaświtała mu w głowie i za parę dni plan był gotowy. Oszust trafiał zawsze do starszych, samotnie mieszkających ludzi. Skąd wiedział, gdzie ich szukać? Prawdopodobnie korzystał z wiedzy zdobytej podczas pracy w charakterze akwizytora.
Oszustowi grozi kara pozbawienia wolności do 8 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki