Dwukrotnie pisaliśmy o tym, jak skaterzy utrudniają życie właścicielom posesji przy Warszawskiej, która jest tuż za płotem.
Lidia Parwa wielokrotnie pisała w tej sprawie do burmistrza, ale bez skutku. Problem polega na tym, że podczas procesu przygotowania tej inwestycji nie potraktowano jej jako strony i o wszystkim dowiadywała się po fakcie. W tej sprawie Lidia Parwa napisała do wojewody.
Jeśli chodzi o burmistrza, to jest on zdania, że - ponieważ inwestycja była przygotowywana w poprzedniej kadencji - wpierw należy znaleźć winnego, który doprowadził do takiej sytuacji.
Przewodniczący rady Krzysztof Listwon jest przeciwny takiemu podejściu.
- Tu nie chodzi o szukanie winnego - mówił. - Pani Parwa też nie oczekuje od nas, żebyśmy znaleźli winnego. Ogródek jordanowski należy do miasta, skatepark leży przy samej granicy prywatnej posesji i mieszkanka cierpi z tego powodu. Ona oczekuje od nas, że ten jej problem rozwiążemy. To nie jest wielka sprawa i trzeba ją po prostu załatwić. Powinniśmy podjąć szybkie działania, np. ustawić tam barierę dźwiękochłonną
Burmistrz obstawał jednak przy swoim i udowadniał, że nie da się tego tak zrobić, bo najpierw trzeba znaleźć winnego, który tak niefortunnie zlokalizował ten skatepark, a jak już to zrobił, to nie pomyślał o zabezpieczeniu sąsiedniej posesji przed hałasem.
Panowie pozostali przy swoich zdaniach. Czy to znaczy, że sprawa wciąż będzie niezałatwiona?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?