Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostrów Maz. Ordynator kardiologii dyscyplinarnie zwolniony

Mieczysław Bubrzycki
Mieczysław Bubrzycki
Do niecodziennej sytuacji doszło w ostrowskim szpitalu. Ordynator oddziału kardiologii wraz z innymi lekarzami jednego dnia wzięli zwolnienia lekarskie i nie przyszli do pracy.

9 lutego dowiedzieliśmy się, że ordynator oddziału kardiologii dr Wojciech Krzyżanowski został zwolniony dyscyplinarnie z pracy.

10 lutego rozmawialiśmy o tym zdarzeniu z dyrektor Elżbietą Malec.

- Powodem takiej decyzji było poważne naruszenie obowiązków przez ordynatora oddziału kardiologii – powiedziała nam dyrektor Elżbieta Malec. - Pracuję w tym szpitalu od początku, zawsze dla mnie najważniejszy był pacjent. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ordynator oddziału i wszyscy lekarze po prostu mogą nie przyjść do pracy i pozostawić pacjentów samych sobie. - W mojej opinii nie było żadnego zagrożenia dla pacjentów – twierdzi dr Wojciech Krzyżanowski. - Jest oddział wewnętrzny, z którym do niedawna byliśmy połączeni, na którym jest siedmiu lekarzy. Oni mają doświadczenia w zakresie kardiologii, bo pracowali na tym oddziale i mieli tu dyżury przez wiele lat. Ponadto lekarz, który pełnił dyżur nocny, pozostał na oddziale do czasu zorganizowania opieki. Przez osiem i pół roku byłem ordynatorem dwóch oddziałów i bywało, że mniejsza liczba lekarzy zajmowała się wszystkimi pacjentami przez wiele tygodni.

Od 1 stycznia zaszły pewne zmiany organizacyjne w szpitalu w Ostrowi. Dr Wojciech Krzyżanowski, który od lat był ordynatorem dwóch oddziałów: wewnętrznego i kardiologii, został ordynatorem na kardiologii, na wewnętrznym jest teraz drugi ordynator. Za tymi zmianami poszło też konkretne przyporządkowanie lekarzy do oddziałów. Na 36-łóżkowej kardiologii jest sześciu lekarzy (licząc z ordynatorem), podobnie jest na internie.

Ordynator kardiologii domagał się zatrudnienia jeszcze jednego lekarza, bo mają za dużo pracy. Dyrektor powiedziała nam, że przystała na to i obiecała, że do 1 lutego będzie nowy lekarz. Sprawa wydawała się prosta, bo jeden z ostrowskich lekarzy ze specjalizacją wyraził chęć pracy na wewnętrznym, a wtedy jeden z lekarzy z wewnętrznego przeszedłby na kardiologię. Okazało się jednak, że lekarzowi zaproponowano pracę w szpitalu w Ostrołęce i przyjął ją.

- To jednak nie znaczy, że zmieniłam zdanie – mówi dyrektor Elżbieta Malec. - Na naszej stronie jest ogłoszenie w tej sprawie, ale nie jest jednak łatwo znaleźć dobrego lekarza ze specjalizacją.

Inaczej to widzi dr Krzyżanowski.

- Byliśmy przemęczeni i zatrudnienie dodatkowego lekarza to po prostu konieczność – mówi dr Wojciech Krzyżanowski. - Pani dyrektor wysyłała jednak w tej sprawie różne sygnały. Najpierw obiecywała, że lekarz ma być od początku stycznia, potem że od 1 lutego, a ostatnio okazało się, że nie wiadomo kiedy będzie.

1 lutego, w gabinecie dyrektorki pojawili się wszyscy lekarze z kardiologii, na czele z ordynatorem.

- Zapowiedzieli, że ponieważ nie ma obiecanego nowego lekarza, więc oni następnego dnia nie przyjdą do pracy – mówi dyrektor Elżbieta Malec. - Nie wierzyłam w to, ale tak się stało. Następnego dnia rano do pracy nie stawił się żaden z lekarzy. Lekarz, który miał nocny dyżur, musiał czekać, aż zorganizuję opiekę pacjentom. Wtedy było ich ponad 50, część leżała na dostawkach. Oddział został zabezpieczony przez trzech lekarzy z wewnętrznego, pacjenci byli pod opieką. Wkrótce dowiedziałam się, że do kadr dostarczono zwolnienie lekarskie ordynatora wystawione na jeden dzień przez lekarza rodzinnego. Pozostali lekarze dostarczyli zwolnienia w następnych dniach, też jednodniowe.

- Spotkanie było z naszej inicjatywy – powiedział nam dr Wojciech Krzyżanowski. - Napięcie na oddziale rosło. Poinformowaliśmy panią dyrektor, że jesteśmy przepracowani i chorzy. Ta rozmowa miała dotyczyć doraźnego oddelegowania na oddział lekarza, ale pani dyrektor powiedziała, że nie ma o czym rozmawiać. Nie jestem w stanie odtworzyć szczegółów rozmowy. Powodem naszej nieobecności w pracy były choroby, niektórzy byli nieobecni kilka dni.

Po jednodniowej nieobecności, w środę 3 lutego, z rana lekarze przyszli do pracy.

- Oficjalnie mówili, że wszyscy nagle się rozchorowali, ale jedna z lekarek powiedziała jednak wprost, że to był rodzaj buntu – mówi dyrektor Malec.

- Nie uważam, że to był bunt, to raczej akt rozpaczy z naszej strony – uważa dr Wojciech Krzyżanowski.

Cały tekst znajdziesz w najnowszym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki