Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostrołęka to zaniedbana dziewczyna

Lucjan Chojnowski
Lucjan Chojnowski: tu powinien być park
Lucjan Chojnowski: tu powinien być park Autor
Ponad pół roku temu, w numerze "Tygodnik Ostrołęcki" (37/2004) zamieścił informację pod tytułem "Ostrołęka bez architekta" (autorstwa Jacka Pawłowskiego) o mojej rezygnacji ze stanowiska architekta miejskiego, z której tylko sedno informacji było prawdą. Prawdą było i jest tylko stwierdzenie: "Lucjan Chojnowski odszedł na własną prośbę", chociaż bardziej prawdziwym byłoby musiał odejść na własną prośbę. Pozostałe informacje nie były prawdą.

W pierwszej chwili napisałem sprostowanie, którego wydrukowanie w TO gwarantuje mi Prawo prasowe. Po dłuższym zastanowieniu uznałem, że publiczne prostowanie i wyjaśnianie mojego zwolnienia (się) z urzędu nie ma sensu, bo kogo miałoby to obchodzić poza wąską grupą bezpośrednich "kibiców" (tych pozytywnie, jak i tych negatywnie oceniających moje starania). Jednak upływający czas (cztery miesiące od chwili rozwiązania ze mną umowy i siedem miesięcy od chwili zaprzestania świadczenia pracy) nie pozwala mi przejść obojętnie obok niemożliwego do rozwiązania przez samorząd ostrołęcki (od kilkunastu lat) problemu rzetelnego, systemowego gospodarowania przestrzenią zurbanizowaną.
Różni ludzie, których spotykam, różnie mówią (na podstawie kolportowanych m.in. w urzędzie informacji) o moim odejściu. Że prywata, że stare projekty (sic!), że układy, że szare eminencje, że przeszkadzałem, że, że, że... itp.

Nieprawdą jest przede wszystkim to, co napisał TO. Nie dlatego odszedłem, że prowadzenie działalności gospodarczej bardziej się opłaca niż praca w urzędzie. Architekt miejski, jak każdy kierownik w tej instytucji, zarabiał ok. 2400 zł netto (teraz jeszcze ze 300 zł więcej). To ma być nieopłacalne? A inni w tym urzędzie zarabiają dwa razy mniej i to im się ponoć opłaca? Opłaca. Na pewno przy pewnych uwarunkowaniach miejsca i czasu, mając na uwadze zdobywane sukcesywnie doświadczenie i pozycję zawodową, można pracę w administracji uznać za mniej opłacalną w porównaniu z twórczą, kreatywną, nie podszytą strachem, wazeliniarstwem czy tzw. "wyższą koniecznością" - działalnością projektową.
Jaki był prawdziwy powód mojego odejścia ze stanowiska architekta miejskiego? Ujmując to najprościej, najważniejsze w tym były:
-> niemoc w tworzeniu czytelnych, równych zasad rządzących architekturą i urbanistyką miejską,
-> w ogólności szacunek dla własnej pracy i zawodu architekta,
-> zdrowie psychiczne.

Zapalnikiem uruchamiającym mechanizm był brak mojej akceptacji na likwidację w planach parku miejskiego.
Na początek mała powiastka. Jeśli kobieta chce znaleźć tzw. sponsora, idzie np. na dyskotekę, do kina, do pubu, ubiera się, maluje, fryzuje, pyta koleżanki, czy dobrze wygląda, czyta (by błysnąć erudycją w towarzystwie sponsora), stara się być dowcipna. Każdy z nas widział takie dziewczyny potrzebujące sponsoringu. To one, te dziewczyny, są mądrzejsze od tych wszystkich, którzy decydują o wizerunku Ostrołęki. One nie ubiorą się głupio, one nie przypną broszki w miejscu niewymownym, a raczej w górnych partiach ubioru, przykrywającego jej inne krągłości. One ubiorą się modnie. A gdyby jeszcze miały więcej pieniędzy to i u modnego krawca by coś uszyły, byle trafić na sponsora, byle zwrócić na siebie uwagę. A jak zachorują, to nie idą do znachora, lekarza weterynarii czy pielęgniarki, idą do lekarza, i to do dobrego specjalisty, wiedząc że zdrową dziewuchę ktoś zacny i mądry weźmie za żonę. Dbają o płuca (te do oddychania).

Ostrołęka to zaniedbana dziewczyna, którą atrakcyjni partnerzy omijają. Brak kreatorów mody, którzy zechcą ją umiejętnie upiększyć. Przykład? Proszę bardzo. Powstała w Ostrołęce hala sportowa. Miast zlokalizować ładny obiekt, nawet o 10 proc. droższy, w otwartym terenie, w miejscu gdzie można byłoby go wyeksponować, przygotować znacznie więcej miejsc parkingowych, zapewnić dogodniejszy dojazd, zarezerwować miejsce pod następne urządzenia sportowe (np. korty), wybrano lokalizację niedogodną, budując brzydki budynek o zwalistej formie, całkowicie niedostosowanej do otaczającego zurbanizowanego krajobrazu. Który architekt o tym decydował? Zapewne nie był potrzebny.
I jeszcze jedna dygresja.
Jest taka fajna gra komputerowa, która się nazywa SimCity. Buduje się w tej grze miasto. Sprytnie napisany algorytm sprawia, że aby zbudować miasto, do którego ściągną mieszkańcy i spowodują jego rozkwit, trzeba zadbać o równomierny (w języku planistycznym nazywa się to zrównoważony) jego rozwój. Trzeba się całkiem sporo natrudzić by powstało wielkie, piękne miasto. Potem je utrzymywać, przebudowywać, upiększać. Czasami taki ktoś, jakby doradca burmistrza (prezydenta) podpowiada w tej grze: zbuduj parki, bo mieszkańcy uciekają z miasta, wskaż nowe tereny pod lokalizację przemysłu, bo mieszkańcom grozi bezrobocie, wybuduj stację uzdatniania i popraw jakość wody, bo miasto się wyludnia. Polecam gorąco tę grę wszystkim kandydującym do wysokich stanowisk w mieście, by spróbowali sił. Stworzą w grze duże miasto, jest szansa że i na stanowisku poradzą. Nie zbudują, to może niech nie ryzykują, bo szkoda publicznych pieniędzy.

Zapalnik czyli park miejski

Ponad 20 lat kolejne ekipy władz Ostrołęki były przekonane o celowości powstania parku miejskiego przy ul. Steyera (na wysokości os. Centrum). Około 8 ha terenu było rezerwowane pod realizację tego zamierzenia. W międzyczasie park był sukcesywnie pomniejszany, tak, że na etapie obecnych opracowań planistycznych pozostało ok. 5 ha. W ubiegłym roku okazało się, że wszyscy dotychczasowi prezydenci, radni, projektanci i architekci byli w błędzie. Przyszło nowe i powiedziało, że tego parku nie będzie, bo to nie te czasy.
Rzeczywiście, idzie powoli, jak to w Polsce, bardzo powoli nowe (i właściwe) podejście do gospodarowania przestrzenią w ujęciu wolnorynkowym. Co prawda jeszcze nie osiągnęliśmy tej świadomości, jaką mają samorządy w krajach o ustalonej renomie ekonomicznej i demokratycznej, ale uczymy się, co to ekonomia w planowaniu i gospodarowaniu przestrzenią. Nadal urząd nie wie, do czego służą, albo źle stosuje tzw. opłaty adiacenckie lub opłaty od wzrostu wartości nieruchomości w wyniku uchwalenia planu miejscowego. Wystarczy powiedzieć, że np. w państwach zachodniej Europy realizacja prywatnych inwestycji, w tym mieszkaniowych (wraz z uzbrojeniem terenów w infrastrukturę techniczną) nie powoduje wydatków ze strony samorządu. Ba, jeśli gmina wejdzie w spółkę z uczestnikiem procesu budowlanego, to jeszcze na tym zarobi. Nie wiem dokładnie, jak to wygląda w rzeczywistości, takie zasady znam z fachowej literatury. Co z tego, co napisałem powyżej wynika? Ano to, że realizacja jakiegokolwiek celu, w tym celu publicznego musi mieć swój wymiar ekonomiczny. I jeśli chce miasto mieć park, to musi teren na ten cel pozyskać od właściciela.
Przyjmując ten tok rozumowania prezydent uznał (w ślad za uchwałą Rady Miejskiej) że miasta na to nie stać. Na etapie rozstrzygnięcia protestów i zarzutów do opracowywanego planu zagospodarowania przestrzennego rejonu Śródmieście Płd. - Goworowska padło rozstrzygnięcie, że parku nie będzie. To rozstrzygnięcie doprowadziło do mojego konfliktu z prezydentem i częścią radnych. Uważałem wtedy (i nadal tak uważam) że park powinien, a nawet musi w naszym mieście powstać, o ile działamy z myślą o następnych pokoleniach (które będą musiały lub chciały tu żyć), by nie zaprzepaścić szans rozwojowych, by młodzi ludzie nie uciekli do miast ościennych.

Nowy architekt miejski powiedział w TO, że Ostrołęka mu się podoba, bo jest dużo zieleni. Może. Zieleń potrzebna do "produkcji" tlenu? Tak. Tę rolę spełni każda zieleń, zieleń przyuliczna, zieleń lasów i zadrzewień lokalnych, zieleń ogrodów przydomowych. Ale ta zieleń nie spełni tej roli, jaką spełnia park. Bo co to jest park? Park to przestrzeń publiczna wielofunkcyjna, służąca rekreacji czynnej i biernej, to przestrzeń niezbędna do organizowania imprez plenerowych, spotkań na łonie natury, to przestrzeń do utrzymywania więzi pokoleniowych. W tym miejscu zadam pytanie: Gdzie swoje manele rozłoży cyrk lub wesołe miasteczko? Może w Łomży, kolego architekcie Marku Jankowski? A może, kochane dzieci, nam tego nie potrzeba? Dotychczas te wędrowne trupy stacjonowały na łąkach przy Gorbatowa. Ale przecież to też prywatne grunty i dodatkowo też przeznaczone pod zabudowę.
Ktoś jeszcze raz mi wypomni, że ekonomia przede wszystkim. Bo jak miasto nie ma pieniędzy, to... Proszę Państwa, po pierwsze po uchwaleniu ww. planu miasto będzie miało problem z wykupem terenów przeznaczonych pod zieleń oraz pod usługi oświaty i sportu o powierzchni kilkukrotnie większej. Dlaczego likwidować teren i szansę na powstanie parku, a zatrzymywać (z koniecznością wykupu) tereny pod szkolnictwo (gdy miasto ma niekorzystną demografię) lub pod skrawki zieleni, które trudno będzie zorganizować jako miejsce publiczne. Albo tereny pod budownictwo wielorodzinne, które długo nie będą mogły znaleźć inwestora. Przy okazji ciekawostka. "Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta" oraz plany miejscowe ukazują naszą Ostrołękę jako miasto o docelowej chłonności ponad 100.000 mieszkańców. Istnieje w związku z tym realne niebezpieczeństwo budowania rozproszonej infrastruktury technicznej dla rozproszonej zabudowy mieszkaniowej, od krańców Wojciechowic po tory kolejowe na Pomianie, od tzw. Bemowa (po drugiej stronie rzeki) po osiedle Żeromskiego. Najbanalniejsza analiza ekonomiczna wykonana do planu miejscowego (jest taki obowiązek) wychwyci ten absurd. Plany wymagają gruntownej weryfikacji, by nie popaść w kłopoty związane z budową i utrzymaniem zbędnej infrastruktury liniowej.

Od redakcji: Jest to pierwsza część obszernego tekstu o problemach ostrołęckiej architektury. Za tydzień o miejscu Ostrołęki w planie województwa mazowieckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki