„Nierozliczone. Wojenne straty osobowe w powiecie ostrołęckim” – tak brzmiał tytuł prelekcji wygłoszonej przez Jacka Karczewskiego. Spotkanie było szczególne – nie tylko dlatego, że kilka dni wcześniej obchodziliśmy 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Było to też najpewniej jedno z ostatnich publicznych wystąpień Jacka Karczewskiego jako dyrektora MŻW. Przypomnijmy, że niedawno złożył on rezygnację ze stanowiska.
Na spotkaniu – szesnastym z cyklu Muzealne Środy – nie było jednak pożegnań ani mowy o końcu misji Jacka Karczewskiego jako dyrektora MŻW.
- Mamy wrzesień, trudno sobie wyobrazić dziś inny odpowiedniejszy temat naszego spotkania – tłumaczył na wstępie Jacek Karczewski powód wyboru takiego, a nie innego tematu spotkania.
Nie tylko niemieckie ofiary
Zaczął jednak nie od źródeł historycznych, ale od cytatów z prasy sprzed kilku dosłownie dni. Cytatów pełnych oburzenia na polski rząd i na formę zorganizowanych w Polsce obchodów 80. rocznicy wybuchu wojny; oburzenia tym, że na uroczystości nie zaproszono przedstawicieli Rosji, czyli kraju, który – jak pisano – był wyzwolicielem Polski i głównym zwycięzcą walki w niemieckim faszyzmem.
- To nie są cytaty sprzed 70 lat, ale sprzed kilku dni, z rosyjskiej prasy – mówił Jacek Karczewski.
Wstęp ten służył mu do podkreślenia, że straty osobowe Ostrołęki i powiatu z lat 1939-1945 to nie tylko ofiary niemieckiego okupanta. Trzeba pamiętać też o ofiarach sowietów: czy to wywiezionych na Sybir w dwóch dużych wywózkach – z lat 1939-1941 i 1944-1945; czy to zabitych na miejscu przez wojska sowieckie i NKWD od jesieni do 1944 roku do początków roku 1945 (czyli po „wyzwoleniu” miasta); czy wreszcie o ofiarach zbrodni katyńskiej, pochodzących czy związanych z naszym miastem.
- Tytuł naszego spotkania brzmi „Nierozliczone” – mówił Jacek Karczewski. – Nierozliczone, bo wszystkie oficjalne powojenne wyliczenia strat osobowych nie obejmowały oczywiście ofiar sowietów. Część z nich, była oczywiście „wrzucona” do tej liczby, przypisana Niemcom, ale rzetelnych badań nie można było z oczywistych względów przeprowadzać.
A kiedy już można było – po 1989 roku – nie było ich też zbyt wiele. Jak przekonywał Jacek Karczewski, do dziś nie znamy liczby osób wywiezionych na Sybir w dwóch dużych, wspomnianych już, wywózkach.
Ludzie, nie statystyki
Kompletowaniem takich list Jacek Karczewski właśnie się zajmuje. Odnajdywaniem historii poszczególnych osób i rodzin.
- To zawsze mnie w historii najbardziej interesowało. Historie ludzi, nie statystyki – mówił Jacek Karczewski.
Tłumacząc tym poniekąd charakter swojej prelekcji. Nie miała ona na celu ustalenia, czy zweryfikowania obecnych w literaturze danych o stratach osobowych Ostrołęki i powiatu. Miała raczej pokazać na jakie problemy napotyka dziś badacz, chcący takie straty wyliczyć.
- Mam tu ciekawy przykład – pokazywał pewne dokumenty Jacek Karczewski. – To efekt pracy pana Czesława Nicewicza, regionalisty, który opracował dokładną mapę wsi Pupkowizna. Naniósł na nią wszystkie domy znajdujące się tam w 1939 roku. Przy każdym opisał dokładnie, kto w nim mieszkał. Dalej mamy wszystkie znane temu panu fakty dotyczące ofiar w tej jednej wsi w okresie wojny. Opisuje on dokładnie przypadki aresztowań, wywiezienia na roboty czy do obozu, pisze kto wrócił, kto nie wrócił.
To tylko przykład, jak mrówczej pracy należałoby dokonać, żeby rzetelnie oszacować straty osobowe regionu w okresie II wojny światowej.
- Zaraz po wojnie zajmowała się tym Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (powołana w 1945 roku, jako Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, nazwa została zmieniona w 1949 roku, tuż przed zakończeniem jej prac – przyp. red.). Według jej raportów, straty osobowe w powiecie ostrołęckim wyniosły 5131 osób, w tym w samej Ostrołęce 1546 osób – tłumaczył Jacek Karczewski. – Dziś możemy mówić z dużą pewnością, że ta liczba nie oddaje rzeczywistego rozmiaru strat. Choćby z tego powodu, że nie uwzględniono w niej ostrołęckich Żydów, którzy w 1939 roku zostali przepędzeni na tereny zajęte przez sowietów, ale i tak, po wkroczeniu Niemiec na tereny ZSRR, w zdecydowanej większości, szacuje się, że w 90. procentach, zginęli.
Niepełne listy
Spora część spotkania poświęcona była „ostrołęckim ofiarom” zbrodni katyńskiej. Mieszkańcom miasta i powiatu, ale także tym, którzy z Ostrołęką związani byli przez służbę w 5. Pułku Ułanów Zasławskich.
- Na dziś wiemy, że takich osób było co najmniej 94, w tym 41 osób związanych z pułkiem – mówił Jacek Karczewski. – Też już jednak wiemy, że nie jest to pełna lista.
I o takich właśnie „uzupełnianych” listach Jacek Karczewski mówił najwięcej. Kolejny przykład – szacunki dotyczące wywózki na Sybir, tak zwanej pierwszej, z lat 1939-1941.
- W jednej ze swoich książek, Czesław Pajka szacował liczbę objętych tą wywózką z terenu powiatu na ok. 200 osób. Dziś już wiemy, że jest to co najmniej 300 osób – mówił Jacek Karczewski.
Jeśli chodzi o drugą wywózkę, z lat 1944-1945, na dziś mamy listę, z imienia i nazwiska 325 osób. Też wiemy, że jest niepełna, takich osób było zapewne ponad 500 – mówił Jacek Karczewski.
Będzie książka o "Babiniczu"
Spotkanie było także okazją do zapowiedzi wydawnictwa Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Chodzi o książkę „Duch nasz zastąpi setki” poświęconą postaci Witolda Boruckiego „Babinicza” – jednego z przywódców niepodległościowego podziemia zbrojnego na Kurpiach po II wojnie światowej. Wydawnictwo MŻW jest już w drukarni. Niewykluczone, że promocję książki uda się zorganizować jeszcze we wrześniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?