Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostrołęka. 21-letni Marcin ma nowotwór kości, tzw. mięsak Ewinga

Beata Modzelewska
Beata Modzelewska
Toczą ciężki bój. O najwyższą stawkę, o życie. Są niezwykle dzielni, ale po czterech latach walki znaleźli się pod ścianą. Potrzebują wsparcia.

Marcin ma 21 lat. Mieszka w Ostrołęce wraz z matką. Studiuje na wydziale inżynierii środowiska Politechniki Warszawskiej. Obecnie ma roczną przerwę w nauce. Ze względu na chorobę. Cztery lata temu zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór kości, tzw. mięsak Ewinga. Od tego momentu walczy o każdy dzień życia.

Trudne dni i nieprzespane noce

- To wszystko zaczęło się jeszcze w 2006 roku - bolesne wspomnienia przywołuje Barbara Cieślak, mama Marcina. - Latem syn był na obozie sportowym. Po powrocie zaczął się skarżyć na ból w okolicy kości ogonowej.

Matka zabrała syna do lekarza. Jedna wizyta, potem druga i kolejne. W ciągu roku chłopak dwa razy leżał w ostrołęckim szpitalu. Badania, prześwietlenia, tomografia komputerowa nic nie wykazywały (w opisie tomografii, wykonanej 9 października 2007 roku, czytamy, że obraz jest niejednoznaczny - "może odpowiadać złamaniu lub zaburzeniu kostnienia w obrębie części stawowej").

- A on wciąż cierpiał. Silne tabletki przeciwbólowe często nie pomagały. Mieliśmy trudne dni i nieprzespane noce. Marcin przysypiał o piątej, szóstej nad ranem, i zrywał się do szkoły przed ósmą. A ja do pracy - mówi matka, nauczycielka matematyki w ZSZ nr 1 w Ostrołęce, obecnie na rocznym urlopie zdrowotnym.

Marcin był wtedy uczniem I Liceum Ogólnokształcącego.

- Bardzo dobrym uczniem - z dumą podkreśla jego mama. - Miał dobre stopnie, był w poczcie sztandarowym, a do tego grał w siatkówkę w drużynie Pekpolu, skończył szkołę mu-zyczną, grał na gitarze, perkusji, był członkiem ostrołęckiego zespołu Wild Spirit - osiągnięcia syna wymienia jednym tchem.

"Osiemnastka" w szpitalu

Nie mogła patrzeć na cierpienie Marcina. I wciąż nie wiedziała, co jest jego przyczyną. Wyprosiła skierowanie na oddział reumatologii warszawskiego szpitala przy Szaserów. Marcin trafił tam w październiku 2007 roku.

- Tamtej jesieni snuliśmy plany dotyczące "osiemnastki" Marcina. Bo urodziny obchodzi w styczniu. Dyskutowaliśmy, gdzie zrobimy imprezę, ile to będzie kosztować, itd. Życie nasze plany zrujnowało - wzdycha.

"Osiemnastkę" Marcin spędził w szpitalnym łóżku. Był wówczas poddawany kuracji chemią. Trzeciej już takiej kuracji od października. Kilka dni po przyjęciu do szpitala, lekarze zdia¬gnozowali u niego mięsaka Ewinga. Miał guz wielkości pięści, z przerzutami do węzłów chłonnych, miednicy i do kości (czaszka, lewa łopatka, kość ramieniowa prawa). W czwartym stopniu zaawansowania.

W Klinice Onkologii Centrum Zdrowia Dziecka poddawany był radio- i chemioterapii.

- Takich kilkudniowych cykli było ok. 50 - szacuje Barbara Cieślak. Ona też w nich przecież uczestniczyła. Trwała przy synu, wspierała go. Codziennie. Była na każde jego skinienie, przez całą dobę. Patrzyła, jak jej dziecko walczy z chorobą. I nie mogła mu pomóc. Dla matki, świadomość, że jest bezsilna wobec cierpienia dziecka, to dramat. I była z tym sama. Ojciec Marcina opuścił rodzinę kilka lat wcześniej i, jak mówi Barbara, nie interesuje się losem dzieci (mają jeszcze 20-letnią córkę).

- Na początku spędzaliśmy w szpitalu siedem miesięcy w roku. Niemal bez przerwy. W domu byliśmy w tym czasie pewnie w sumie kilka dni. To wyglądało tak: sześć dni chemii, potem do domu, a tu powikłania i znów szpital. Po jakimś czasie znów chemia i cały cykl się powtarzał - opowiada.

W 2010 r. pojawił się jeszcze problem z finansowaniem kuracji Te¬modalem (specjalistyczny lek). Jedna kosztowała ok. 30 tys. zł, a potrzeba było sześciu. NFZ odmówił refundacji. Barbara pisała w tej sprawie doprezesa funduszu, do ministra zdrowia, do prezydenta RP. Wygrała. Marcin dostał lek, ale efekty były skromniejsze od spodziewanych. Teraz ma inną kurację. A matka wciąż szuka nowych metod na raka, który niszczy jej syna.

Kto pomoże mojemu dziecku?

- Przez Internet nawiązałam nawet kontakt z chińskim instytutem. Oni stosują też inne niż u nas metody. Czekam na jakieś konkrety. A 14 lutego byłam w Gliwicach. W tamtejszym Instytucie Onkologii od niedawna stosowany jest tzw. Cyber Knife (cybernetyczny nóż, czyli supernowoczesna metoda radioterapii, przyspiesza leczenie nowotworów. Cyber Knife pozwala skrócić radioterapię z kilku tygodni do nawet pięciu dni. To pierwsze tego typu urządzenie w Polsce, kosztowało 20 mln zł - red.). Ale, niestety, Marcin nie kwalifikuje się do zabiegu przy pomocy tego urządzenia - z żalem puentuje matka. - Nie przestanę szukać - zapowiada. - Może znajdę jakąś klinikę w Europie, albo w USA, która pomoże mojemu synowi. Teraz jego sytuacja jest lepsza niż kilka lat temu: ma dwa ogniska mięsaka - w kręgosłupie i biodrze. Po prostu nie wierzę, że nikt nie jest w stanie pomóc mojemu dziecku.

Rozmawiamy w jadalni, w oddalonym o kilka metrów pokoju słychać jakiś szelest. To pokój Marcina.

- Jak się czujesz, syneczku? Głodny jesteś? Może chcesz pić? - Barbara uchyla drzwi, w jej głosie słychać miłość i troskę.

- W porządku - krótko odpowiada Marcin.

Kobieta wraca do stołu uspokojona.

- Każdego ranka, gdy otwieram oczy, moje myśli biegną ku Marcinowi. Bolesne myśli. Bo on cierpi. A ja wraz z nim. Tak bardzo chcę, żeby on żył. Tak bardzo chcę mu pomóc.

Scenariusz życia piszą lekarze

Po kilku minutach dołącza do nas Marcin.

- Zrobisz mi herbatę? - prosi matkę. Po chwili na stole pojawia się szklanka z gorącym napojem. A Marcin do drugiej szklanki wsypuje zawartość saszetki na przeziębienie.

- Na szczęście obyło się bez antybiotyku - zauważa Barbara. I pokazuje domową apteczkę. Co miesiąc na leki, witaminy i odżywki wydają kilkaset złotych. Każdy wyjazd do Kliniki Onkologii CZD w Międzylesiu też kosztuje. Co najmniej 400 zł.

- Nie mamy już pieniędzy - wzdycha. - A potrzebujemy ich rozpaczliwie, aby dalej walczyć z nowotworem.

Marcin nie jest rozmowny. Tłumaczy, że musi wyjść, bo umówił się na spotkanie. Jest bardzo drobnym młodym mężczyzną. Przy wzroście 185 cm waży niespełna 70 kg. Choroba go wycieńczyła. Fizycznie i psychicznie. Ale nie pozwolił, aby nim zawładnęła bez reszty. Skończył ogólniak, zdał maturę, podjął studia. Niedawno bawił się ze swoją dziewczyną na studniówce. Stara się normal-nie funkcjonować, choć scenariusz jego życia teraz często piszą lekarze.

- Właśnie mieliśmy jechać na kolejną chemioterapię, ale Marcin ma kiepskie wyniki - martwi się Barbara.
Każda runda walki o życie wymaga wiele siły. A on musi walczyć. O każdy dzień. Ze wszystkich sił... n

Marcinowi można pomóc, wpłacając pieniądze na konto nr 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630 w PKO o/Warszawa (udostępnione przez fundację "Nasze Dzieci"). Można też przekazać 1 proc. podatku narzecz fundacji "Nasze Dzieci" przy Klinice Onkologii w Instytucie "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka" (KRS 0000249753), w poz. 127 deklaracji podatkowej, wpisując Marcin Cieślak - Ostrołęka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki