Wśród licznych ogłoszeń wypatrujesz to, które cię interesuje - ekspresowe pożyczki gotówkowe, bez zbędnych formalności. Oddychasz z ulgą, wykręcasz podany w gazecie numer telefonu i... zamiast pieniędzy oraz upragnionego spokoju, masz piekło.
Tak zakończyła się "przygoda" naszego Czytelnika z instytucjami pośrednictwa finansowego. Ale mężczyzna nie załamał się (choć przyznaje, że go ta sprawa wiele nerwów kosztowała), tylko podjął walkę. Ciężko jest, jak mówi, ale nie zamierza odpuścić. I szuka w tej walce sprzymierzeńców. Liczy, że kiedy opowie swoją historię, ujawnią się inne osoby poszkodowane przez tę instytucję finansową.
- Razem łatwiej walczyć i większa jest siła przebicia - argumentuje.
Gotówkę miał dostać szybko
Jan Kowalski (imię i nazwisko zmienione. Mężczyzna wstydzi się, że dał się nabić w przysłowiową butelkę) dwa lata temu znalazł się w podbramkowej sytuacji. Musiał szybko zdobyć 20 tys. zł. 20 czerwca 2008 roku zawarł umowę o pożyczkę w Centrum Pośrednictwa Finansowego w Ciechanowie.
- Dostałem dwie umowy. Jedną z CPF, drugą z Forminx Finance. Nawet nie wiedziałem, co to za instytucja, ten Forminx. Myślałem, że to jakiś bank. Ale że pieniądze były mi potrzebne, nie dochodziłem. Po prostu podpisałem obie umowy - opowiada.
Gotówkę miał dostać szybko, ale po spełnieniu kilku warunków. Pierwszym z nich było uiszczenie opłaty manipulacyjnej - 1200 zł dla CPF i 3470 zł dla Forminx.
- Nie miałem przy sobie tylu pieniędzy, ale pojechałem do domu, skombinowałem, szybko wróciłem i wpłaciłem - mówi. - Ponaglano mnie, bo od tego zależał podobno termin przelewu.
Zamiast pieniędzy - wypowiedzenie umowy
Kiedy mężczyzna uregulował zobowiązania, podsunięto mu pod nos kolejny dokument. Było to zabezpieczenie pożyczki - obciążenie hipoteki jego domu do 250 proc. wartości pożyczki (czyli do 50 tys. zł).
- Zabezpieczenie hipoteczne złożyłem w Forminx 3 października - opowiada. - Do tego czasu nie miałem jeszcze na koncie pożyczonych 20 tys. zł.
A miały się tam pojawić w ciągu siedmiu dni od podpisania umowy. Jan Kowalski upomniał się o pieniądze. Właściwie upominał się wiele razy (do pożyczkodawców telefonował w sumie ponad 150 razy!). W końcu dostał, na otarcie łez, 2 tys. zł. Po 10 miesiącach coś otrzymał. Nie pieniądze jednak, których się spodziewał, a... wypowiedzenie umowy o pożyczkę.
Więcej na ten temat przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?