Ostrołęcki port zaczyna przypominać... port. Wybierzcie się tam na spacer

Nie jestem wodniakiem, ani wędkarzem, ale cieszy mnie niezmiernie, że ostrołęcki port zaczyna przypominać port.

Tak port wyglądał pod koniec maja 2019: Port w Ostrołęce
Nie liczę - jak co niektórzy - że Ostrołęka stanie się przystankiem na drodze wodnej Warszawa-Mazury. Jakoś mi nie zależy, żeby przez nasze miasto przepływały tłumy warszawiaków.

Cieszy mnie port, bo daje nadzieję, że Ostrołęka w końcu pogodzi się z Narwią i wróci do rzeki. Wróci, bo rzeka od zawsze była sercem i krwioobiegiem miasta.

Tak to już jest, że - przynajmniej w Europie - nie ma miast bez rzek. Nieliczne wyjątki tylko to potwierdzają. To nad rzekami rodziły się miasta. W Polsce, niestety, wiele miast się od rzek odwróciło. Teraz wracają. Najlepszym przykładem jest stolica. Marzy mi się, żeby Ostrołęka też wróciła. Port niech będzie jednym z małych kroczków w tę stronę. Marzy mi się, żeby następnym było przywrócenie miastu grodziska. Najstarszy ostrołęcki zabytek - jak nic się nie zmieni - zostanie z czasem zadeptany. Szkoda by była wielka, nie tylko dlatego, że to po prostu ładny fragment nadnarwiańskiego krajobrazu. To nasze korzenie i początki, warto by o nie jakoś zadbać.

Rzeka jest ważna

Wychowałem się nad Narwią i często ją odwiedzam. To zresztą najlepsza perspektywa oglądu historii miasta. Od wspomnianego już grodziska, do zakładów przemysłowych (elektrownia, celuloza), które w największej mierze ukształtowały dzisiejszą Ostrołękę. Ostrołęka to Narew i nic tego nie zmieni. Nawet - dziś wydaje się, że odwieczne - problemy miasta z mostami, tylko potwierdzają, jak ważna jest rzeka. Nie da się jej ominąć, nie da się jej zlekceważyć. Narew zawsze tu będzie. Czas najwyższy, żeby zauważyły to też władze. Lata zaniedbań trzeba zrekompensować. Inwestujmy w rzekę, choćby dlatego, że jesteśmy jej to winni. Bez niej nie byłoby Ostrołęki...