Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostateczna batalia Kuby – zabieg za 100 tys. zł

Anna Suchcicka
Z radością informuję, że nasz dział medyczny zakwalifikował Jakuba Kulasika na leczenie komórkami macierzystymi” – przeczytali rodzice dziecka z autyzmem. I znowu mają nadzieję, że gdy ich zabraknie, ich syn będzie mógł sam o siebie zadbać. I znowu rozpaczliwie szukają pieniędzy. Tym razem ponad 100 tys zł.

– Kuba rozwijał się prawidłowo do półtora roku. Mówił „mama”, „tata”, „papa”, reagował na polecenia, przynosi nocnik... Po szczepionce zintegrowenej, którą miała w wieku 18 miesięcy, wszytko co już potrafił, zaczęło zanikać. Najpierw cofnęła mu się mowa, potem zaczęły zanikać wyuczone już umiejętności, przestał nawet odpowiadać na swoje imię, mówiliśmy do niego, a on nie reagował. Myśleliśmy, że przestał nas słyszeć, ale zrobiliśmy badania i wszystko było w porządku. Potem trafiliśmy do neurologa, jednego, drugiego, trzeciego... Wszyscy rozkładali ręce, a Kuba wciąż się cofał – wspomina pani Joanna.

Podobnych opowieści jest wiele

Ze szczegółami historię rodziny z Zarąb (gm. Chorzele) opisaliśmy w 2011 roku. Od tamtego czasu wciąż kontaktują się z nami zrozpaczeni rodzice, i proszą o kontakt z bohaterami tamtego reportażu.

– Mojego synka spotkało to samo. W kwietniu tego roku został zaszczepiony ostatnią dawką szczepionki skojarzonej czyli DTP, Polio i Hiberix, miał wtedy rok i 8 miesięcy. Tego samego dnia wieczorem mój synek zaczął zachowywać się już inaczej niż zazwyczaj. Początkowo to zbagatelizowałam, ale następnego dnia Wiktorek dostał ataku, wyglądało to jak paraliż mięśni. Leżał na podłodze bez ruchu, ciężko oddychał, buzię miał wykrzywioną, wyglądał jakby coś go potwornie wystraszyło. Przez około 15 minut nie było z nim kontaktu, patrzył jakby przeze mnie, nie reagował. Atak więcej się nie powtórzył, ale od tamtego czasu nasze dziecko zmienia się coraz bardziej. Byliśmy już u wielu lekarzy, ale nic nie pomaga... – takich opowieści, jak pani Iwony z okolic Kozienic, usłyszeliśmy już wiele. Wraz z historiami pojawiały się prośby o kontakt z państwem Kulasik.

– Może oni nam podpowiedzą jakiegoś dobrego lekarza... – mieli nadzieję. I faktycznie tak było.
– Ludzie do nas dzwonią, a nawet przyjeżdżają, i pytają, gdzie się udać. Od czego zacząć, i czy warto podjąć się takiej czy innej terapii, na co warto wydać pieniądze, a na co nie – opowiada pani Joanna, która dzieli się swoimi doświadczeniami także na facebooku. Tam podaje adresy sprawdzonych lekarzy, a gdy trzeba sama szuka wsparcia.

Badania nam to potwierdziły

Kuba został zdiagnozowany jako dziecko autystyczne dopiero jak miał pięć lat.

– Wcześniejsi lekarze nie potrafili nic stwierdzić, dopiero jak Kuba trafił do niepublicznego oddziału dla dzieci autystycznych w Ostrołęce, gdzie został tam poddany pięciogodzinnej obserwacji, usłyszeliśmy, że jest to autyzm wczesnodziecięcy. Po tej diagnozie znajoma poleciła nam specjalistkę od autyzmu w Warszawie. Powiedziała, że tylko ta doktor wyciąga w Polsce z autyzmu. I faktycznie, nam bardzo pomogła. Od razu stwierdziła, że autyzm jest wynikiem rtęci w szczepionce, ale dla pewności można zrobić badania w Stanach, i zapytała czy się zgadzamy. No i zrobiliśmy te badania. Trzeba było wysłać próbkę moczu, zamrożoną krew i włosy pobrane z potylicy, obcięte tuż przy skórze. Doktor poleciła też dietę: bezcukrową, bezmleczną i bezglutenową. Zaczęliśmy też jeździć na rehabilitację i kupować suplementy diety – opowiadają rodzice Kuby. Rodzice, którzy są przekonani, że winna była szczepionka.

– Mamy na to dowód. Potwierdziły nam to badania, które robiliśmy w Stanach. Jasno z nich wynika, że powodem jest nadmiar rtęci w organizmie, i że ta rtęć została wprowadzona przy szczepionce – mówi pan Kazimierz. A jego żona Joanna dodaje:
– Nie wszystkie dzieci tak reagują. Niektóre mają większą odporność, ale niektóre nie potrafią zwalczyć tej rtęci i pada im na mowę, kończyny, czy jak w naszym przypadku, na mózg. Nasz syn ma otoczony mózg błoną rtęciowa.

Doktor z Warszawy zleciła podawanie dziecku też witaminy MB12. Rodzice ściągali ją z Włoszech, i sami robili domięśniowe zastrzyki. Trwało to ponad dwa lata. Z zagranicy ściągali też rożnego rodzaju suplementy, i za wszystko słono płacili.

– Ale naprawdę dużo to pomogło. Gdy Kuba miał siedem lat, któraś z doktorek stwierdziła, że zachowuje się jak dwulatek, bo bierze wszystko do buzi. Teraz Kuba nadal nie mówi, ale nie dotyczy go autoagresja, nie bije innych, nie ma przykurczy i niemal wszystko robi samodzielnie. Widać też, że rozumie. Nawet z toaletą osobistą nie ma problemów. Kuba też chodzi do szkoły, do specjalnej w Czarni. Jest też rehabilitacja i dieta. Niemal wszystko co mogliśmy, już zrobiliśmy. Ale teraz znaleźliśmy coś nowego, co znowu daje nam nadzieję, że jak nas zabraknie, to Kuba sobie poradzi. To terapia komórkami macierzystymi.

To będzie nasza ostateczna batalia

O nowatorskiej metodzie leczenia autyzmu komórkami macierzystymi, praktykowanej już w Tajlandii, rodzice Kuby dowiedzieli się z interentu.

– Zostawiłam swoje dane i skontaktowała się z nami pani, która jest przewodnikiem dla takich rodzin, jak my. Powiedziała, że leczenie polegałoby na wszczepieniu komórek macierzystych do rdzenia kręgowego. Twierdzi, że w najgorszym przypadku nasz syn zacznie mówić pojedyncze słowa. Ale kwota o której mowa jest dla nas zaporowa. Sam zabieg to 100 tys. zł, ale trzeba też zapłacić za przelot i utrzymanie – opowiada pani Joanna.

Kwota jest zaporowa, ale rodzice mają nadzieję, że się znajdzie, bo już rozpoczęli przygotowania. Na pierwszym etapie musieli przetłumaczyć na angielski całą dokumentację medyczną i zrobić najdokładniejsze jak jest to tylko możliwe badanie mózgu. Wszystko to wysłali pod wskazany adres, i otrzymali informację, że ich syn został zakwalifikowany. A także, że po otrzymaniu maila potwierdzającego rezerwację w szpitalu w Bangoku, należy wpłacić zaliczkę w ciągu dwóch tygodni. Zaliczka wynosi 20 proc. całej kwoty, a pozostałą część należy wpłacić nie później niż 30 dni przed przyjazdem.

– Może się na to zdecydujemy, ale najpierw chcemy sprawdzić tę klinikę przez fundację, w której jest nasz Kuba, bo boimy, że możemy trafić na oszustów. Jeśli jednak to prawda, to będzie nasza ostateczna batalia. Nam nie chodzi o cuda, bo wiemy, że całkowicie Kuby z tego nie wyciągniemy. Chodzi nam tylko o mowę. My przecież nie będziemy wiecznie żyć, dlatego też chcemy zadbać, by w przyszłości nasz syn mógł zadbać o siebie w jak największym stopniu – mówi pani Joanna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki